Mieszkańcy Nadwiślanki koło Dęblina narzekają na niedogodności związane z rozładunkiem materiałów budowlanych służących do remontu linii kolejowej nr 7. Sprawę bada już m.in. inspektorat transportu drogowego i policja
Przebudowa linii kolejowej pomiędzy Dęblinem a Pilawą wymaga ogromnej ilości materiałów budowlanych, głównie tłucznia. Ten, żeby nie niszczyć lokalnych dróg, na miejsce przyjeżdża pociągami. Jego rozładunek odbywa się na bocznicy w pobliżu miejscowości Nadwiślanka. Pojedynczy trwa nawet kilkanaście godzin, a transporty odbywają się nawet kilka razy w tygodniu. Niestety, w tym czasie przejazd skrótem z wioski do Dęblina jest utrudniony, a hałas, jak mówią mieszkańcy, nie do zniesienia.
– Dzieci nie mogą spać. Huk jest tak okropny, że gdy wielka łyżka koparki uderza w wagon, drżą szyby w oknach. Takie rozładunki mają trwać do sierpnia. Strach pomyśleć, co będzie latem, gdy okna są otwarte – mówi jeden z mieszkańców.
Podobnego zdania jest pan Marcin, który przekonuje, że problem dotyczy także zachowania operatorów maszyn. – Koparka zajmuje nawet 80 procent drogi, pracuje nawet wtedy, gdy ktoś przechodzi lub jedzie obok niej samochodem. Wcześniej z tej drogi korzystały dzieci, ale teraz boimy się o ich życie, bo musiałyby przechodzić pod łyżkami wypełnionymi kamieniem – opowiada.
Protestujący marzą o tym, żeby ktoś zmusił wykonawcę przebudowy do tego, żeby zamiast działki w Nadwiślance, korzystała z placu rozładunkowego w Dęblinie. Ale zgodę na wykorzystywanie pasa drogowego i rozładunek na wskazanej działce wyraziły już władze gminy Stężyca. Szans na zamianę miejsca rozładunku raczej nie ma, ale w związku ze skargą złożoną do WITD w Lublinie, w lutym rozmawiano o problemie. W UG odbyło się spotkanie w tej sprawie z udziałem samorządowców, inspektorów, policji oraz przedstawicieli Budimexu, głównego wykonawcy.
– Zgodnie z ustaleniami pojazdy mają stać w jednej linii, żeby nie blokowały drogi, a prace nie będą prowadzone w godzinach nocnych. Z pewnością nie powinno dochodzić także do takich sytuacji, że łyżki koparki pracują nad głowami innych uczestników ruchu – mówi Paweł Gruszka, naczelnik Wydziału Inspekcji WITD. Inspektorat zapowiada monitorowanie tego, co się dzieje w Nadwiślance. – Gdy warunki pogodowe na to pozwolą, będziemy kontrolować m.in. wagę załadowanych ciężarówek.
Zaniepokojeni hałasami oraz blokowaniem drogi mieszkańcy o swoich problemach informowali także policję. – W sobotę, 17 lutego, nasi funkcjonariusze na miejscu potwierdzili, że jest zbyt głośno. Trwają w tej sprawie czynności wyjaśniające, które mogą zakończyć się skierowaniem sprawy do sądu – mówi mł. asp. Katarzyna Szewczuk, rzecznik KPP w Rykach.
Próbowaliśmy uzyskać komentarz od Budimexu, ale nikt nie odbierał telefonu.