Górnik Łęczna przegrał w piątek na swoim stadionie z Wartą Poznań aż 0:4. O ile w pierwszej połowie spotkanie było wyrównane, to w drugiej rywale szybko wybili z głowy zielono-czarnym marzenia o korzystnym wyniku. Jak spotkanie oceniali trenerzy obu ekip?
Piotr Tworek (Warta Poznań)
– Przygotowując się do tego meczu mieliśmy na uwadze, że może być w Łęcznej trudno, do momentu, kiedy nie ułożymy tego spotkania według swojego scenariusza. Dobrze, że otworzyliśmy wynik, bo naszym wyznacznikiem, jak gra Górnik był ten mecz z Cracovią. Potrafią być niebezpieczni u siebie, szczególnie z szybkimi bokami i dwoma dobrymi napastnikami. Musieliśmy uspokoić i uporządkować środek pola. To dało nam w drugiej połowie przewagę i udokumentowaliśmy ją kolejnymi bramkami. Dla nas bardzo istotne jest to, że mamy pięć punktów i jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli. To mały szczegół, ale będzie nas zachęcał do dalszej pracy. Warta jest na pierwszym miejscu w ekstraklasie, chociaż na chwilę i bardzo się z tego cieszymy. Cieszy też, że nowi zawodnicy wzięli ciężar gry na swoje barki.
Kamil Kiereś (Górnik Łęczna)
– Złe emocje we mnie siedzą po tym wyniku. Nie tego oczekiwaliśmy, zwłaszcza, że graliśmy u siebie. Wiadomo, że te dwa pierwsze mecze z Cracovią i Zagłębiem to było wejście w ligę. Porównując tamte mecze z tym, jednak te poprzednie były przyzwoite, nawet ten w Lubinie. Zdecydowały błędy, ale spotkanie było wyrównane. Tym razem zagraliśmy fatalny mecz przegrywając aż 0:4. Nie ma się co czarować i opowiadać bajek, że było dobrze, jak było źle. Mam wrażenie, że nie do końca wierzyliśmy, że możemy wygrać. Bramka pierwsza po prostej stracie, to nasza bolączka. W pierwszych spotkaniach przeciwnicy punktują nas po stratach. Tak samo było w spotkaniu z Wartą. W szatni zbudowaliśmy plan na drugą połowę, skorygowaliśmy ustawienie w ataku pozycyjnym. Jeżeli miałbym szukać czegoś pozytywnego, to nieźle weszliśmy w drugą połowę, ale prosta strata Tomka Midzierskiego i drugi gol podcięły zespołowi skrzydła. Próbowaliśmy, dokonywaliśmy zmian, ale później dwie kolejne bramki padły po stałych fragmentach. Mamy smutny i przygnębiający obraz drużyny po tym spotkaniu. Są jednak teraz dwa dni wolnego, musimy się zresetować i zastanowić. Ja nie upatruję w tym, że przychodzą nowi zawodnicy, szansy że wszystko się nagle zmieni. Kadra powiększy się w przyszłym tygodniu o dwóch zawodników. Muszę jednak patrzyć na tych, którzy są w kadrze, którzy zrobili awans i przegrali ten mecz. Mają swój potencjał, ale trzeba się z tym zmierzyć, tak jak wcześniej, kiedy były trudne momenty. Teraz jest podobnie i trzeba wspólnie unieść te emocje i patrzeć w przyszłość.