W piątek rząd ogłosił zniesienie kolejnych obostrzeń. Ale dobrych wiadomości wciąż nie ma dla właścicieli restauracji czy siłowni. Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, uważa, że należałoby otwierać poszczególne branże w tych powiatach, gdzie zachorowań jest mniej.
Od piątku ponownie będą mogły otworzyć się hotele, kina, teatry, filharmonie i opery. Pracować będą w reżimie sanitarnym, czyli przy wypełnieniu widowni do 50 proc. Dobrych wiadomości premier nie miał dla restauratorów czy właścicieli siłowni. Ci wciąż muszą czekać na otwarcie swoich biznesów. – Na razie nie ma mowy o otwarciu siłowni, klubów fitness i restauracji. Koronawirus roznosi się drogą kropelkową i nie możemy tu na razie zrobić nic innego – tłumaczył Mateusz Morawiecki.
– Kolejny absurd – komentuje właściciel jednej z popularnych siłowni w Białej Podlaskiej. – Dziwię się, że rząd wychodzi z założenia, że podczas tego trudnego okresu, jakim jest pandemia, ruch i korzystanie z siłowni jest ludziom niepotrzebne, jest przecież odwrotnie. Poza tym, najnowsze badania jasno dowodzą, że w siłowniach wcale nie dochodzi do transmisji wirusa. A nasz rząd podpiera się jakimiś badaniami, które de facto przeprowadzono przed pandemią – zwraca uwagę przedsiębiorca, który przyznaje, że głęboko przestudiował zapisy rozporządzenia. – Wychodzę z założenia, że jest ono niezgodne m.in. z ustawą o prowadzeniu działalności gospodarczej oraz z Konstytucją.
Zdaniem właściciela siłowni, branża boi się otwierać z uwagi na konsekwencje. – Niektórzy obawiają się, że utracą dotacje, które dostali, na przykład z urzędu pracy. Ale wyroki sądów są póki co korzystne dla nas. A każda kontrola powinna zostać wcześniej zaanonsowana – dodaje na koniec.
Tymczasem pochodzący z Białej Podlaskiej Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, uważa, że należałoby wdrożyć plan rządu z listopada ubiegłego roku. – Pan premier przedstawił go 28 listopada, określając jako „optymalny i przygotowany przez fachowców”. Zgodnie z nim, Polska jest podzielona na strefy: zieloną, żółtą i czerwoną, w zależności od liczby zachorowań na Covid-19 – tłumaczy Abramowicz.
Jednocześnie zwraca uwagę, że obecnie większość powiatów w Polsce jest „żółta” albo „zielona”. Na przykład powiat bialski to obecnie strefa „żółta”. – Odwołując się więc do tego planu, przedsiębiorcy mogliby prowadzić działalności gospodarcze przy zachowaniu wymogów epidemiologicznych, w zależności od koloru strefy, w której się znaleźli – zaznacza. Jego zdaniem, to najlepszy sposób, by uspokoić świat biznesu.
Poza tym, w ocenie Abramowicza rekompensatami należałoby objąć wszystkich przedsiębiorców. – A w tej chwili część branż pozostaje zamknięta i jest wyłączona z rekompensat. To grozi bankructwami i komornikiem – obawia się ekspert. Rzecznik przyznaje też, że nie wie, dlaczego rząd porzucił swój plan z listopada. – Obecnie nie widać uzasadnienia w tym, że niektóre branże się otwierają. A przykładowo solaria pozostają zamknięte, pomimo tego, że główny epidemiolog kraju określił, że są one bezpiecznym miejscem. Ale korzystają z tarczy. Płacimy więc pieniądze za zamknięte, bezpieczne solaria, a brakuje pieniędzy na rekompensaty dla innych przedsiębiorców, w dużo bardziej dramatycznej sytuacji – dodaje na koniec Abramowicz.
Przypomnijmy, że lokale gastronomiczne mogą serwować posiłki na wynos.