Transmisje obrad Sejmu biją rekordy popularności. Sejmowy kanał w serwisie Youtube ma już 618 tysięcy subskrypcji, a poniedziałkowe posiedzenie, na którym odwołano rząd Mateusza Morawieckiego i powołano ten Donalda Tuska, odtworzono ponad 4 miliony razy. Parlamentarne dyskusje Polacy oglądają w czasie wolnym i w pracy, rozmawiają o nich w codziennych rozmowach. O powodach takiego stanu rzeczy rozmawiamy z politologiem i mediozanwcą z UMCS.
O zainteresowaniu sejmowymi wydarzeniami mieliśmy okazję przekonać się osobiście, uczestnicząc w poniedziałkowym posiedzeniu. Choć do Warszawy dotarliśmy z zapasem czasu, na salę plenarną weszliśmy dosłownie w ostatniej chwili, po oczekiwaniu w długiej kolejce przed biurem przepustek i do kontroli bezpieczeństwa.
Na galerii dla mediów pozostały pojedyncze wolne miejsca, a wśród akredytowanych dziennikarzy znalazło się wielu przedstawicieli zagranicznych redakcji.
Zmiana władzy i powiew świeżości
W tym czasie liczba osób oglądających internetową transmisję przekroczyła 200 tysięcy. W środku dnia w jednym momencie śledziło ją nawet ćwierć miliona internautów. W sumie poniedziałkowe nagranie wyświetlono ponad cztery miliony razy. To liczba kosmiczna, jeśli porównamy ją do ostatniego posiedzenie poprzedniej kadencji, które wyświetlono zaledwie 55 tysięcy razy.
– Wskazałbym tu na dwa czynniki. Pierwszy z nich to zmiana władzy. Po ośmiu latach mamy do czynienia z nowymi ludźmi, którzy siłą rzeczy przykuwają oni uwagę opinii publicznej. Podobnie, jak ciekawość tego, w jaki Prawo i Sprawiedliwość odnajdzie się w nowej roli i jak dotychczasowej opozycji uda się przejąć władzę – mówi Wojciech Maguś, politolog i medioznawca z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
W dalszej kolejności wymienia nowego marszałka Sejmu, który uwagę mediów skupiał jeszcze przed powołaniem nowego rządu.
– Szymon Hołownia wprowadził swego rodzaju powiew świeżości w komunikowaniu politycznym, otworzył Sejm na nowe grupy społeczne. Od początku był też otwarty na media i to spowodowało, że Sejm stał się atrakcyjnym obiektem kulturowym. Osoby, które oglądają obrady, doszukują się w tych przekazach nie tylko treści stricte politycznych, ale tez smaczków, jakie znamy z kultury popularnej. Zdaniem wykładowcy akademickiego, Hołownia jako człowiek ze świata mediów przenosi do sfery politycznej pewne wzorce z kultury popularnej. Dlatego posiedzenia są ciekawe dla grupy odbiorców, którzy dotychczas nie interesowali się polityką. Z pewnością jednym z powodów zainteresowania sejmowymi transmisjami jest sposób, w jaki prowadzi obrady, to jak zwraca się do konkurentów politycznych i jak potrafi znaleźć się w sytuacji, kiedy staje się obiektem ataku, nie broniąc się zaciekle, a odbijając piłeczkę poprzez różnego rodzaju bon moty, pokazując, że cos się zmieniło w przestrzeni sejmowej – wylicza nasz rozmówca.
Są granice skandalizowania
Ale uwagę internautów skupiają także zdarzenia natury wręcz memicznej. Można tu wymienić wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który z sejmowej mównicy zarzucał Donaldowi Tuskowi bycie „niemieckim agentem”.
Równie kuriozalny, co skandaliczny przykład to wtorkowa sytuacja, w której poseł Konfederacji Grzegorz Braun gaśnicą gasił zapaloną z okazji chanuki menorę.
– Polityka od lat się tabloidyzuje. Politycy nauczyli się, że aby przyciągnąć uwagę mediów, muszą skandalizować. Choć myślę, że kilka elementów się miesza w tej rzeczywistości – przyznaje dr Maguś.
– Na pewno przytoczona wypowiedź pod adresem premiera Tuska była niewłaściwa i nie powinna paść. Ale myślę, że Jarosław Kaczyński nie zrobił tego w sposób cyniczny, tylko nie zapanował nad targającymi nim emocjami. Ewidentnie widać, że politycy PiS nie przepracowali jeszcze porażki wyborczej i tego, ze muszą pogodzić się z oddaniem władzy. Z pewnością po tym, jak cały Sejm zgodnie odśpiewał Mazurka Dąbrowskiego, jego wystąpienie było nie na miejscu i naruszyło powagę atmosfery podniosłości – ocenia politolog i dodaje, że w tym kontekście nasuwają się też pewne pytania.
– Dlaczego PiS mając przez osiem lat władzę i pełny wpływ na funkcjonowanie prokuratury, nie podjęło działań zmierzających do rozliczenia osoby, wobec której zarzucane jest coś takiego? Donalda Tusk nie chronił immunitet, a my nie mieliśmy informacji o tym, żeby był on obiektem śledztwa związanego z najcięższymi oskarżeniami, jakie może usłyszeć polityk. Z tej perspektywy ta wypowiedź budzi duże wątpliwości.
Nasz rozmówca kontynuuje: – Jeśli chodzi o zachowanie Grzegorza Brauna, tutaj mamy do czynienia z agresją skierowaną nie tylko w stronę symbolu religijnego, poszkodowana została także konkretna osoba. Na takie zachowania nie powinno być przyzwolenia i powinno wyciągać się z nich daleko idące konsekwencje. Jak wspomniałem, politycy starają się coraz bardziej rozemocjonować przekaz kierowany do opinii publicznej, bo mają świadomość, że takie jest oczekiwanie mediów. Ale powinniśmy wymagać od nich tego, że pewne granice nie zostaną przekroczone. A w przypadku obu wystąpień tak było.
Pułapka Morawieckiego
Jak można ocenić początek nowego rządu pod względem wizerunkowym?
– Donald Tusk w jakiś sposób musiał dostosować się do tej pułapki, jaką postawił przed nim Mateusz Morawiecki. Względem pierwotnych przymiarek zwiększona została chociażby liczba kobiet pełniących funkcje ministrów w nowym rządzie. – mówi dr Maguś.
To nawiązanie do „dwutygodniowego” rządu Morawieckiego, który w ostatni poniedziałek nie otrzymał wotum zaufania. Znalazło się w nim liczna reprezentacja pań, czego nie obserwowaliśmy w poprzednich dwóch kadencjach PiS.
– Myślę, że z ocenami personalnymi konkretnych szefów resortów musimy jeszcze poczekać, ale na pewno ten rząd składa się z osób, które mają doświadczenie w polityce i sprawdziły się na szczeblu administracyjnym. Są też osoby, które mogą wnieść nową energię, ale brak pewnego doświadczenia będą musiały nadrobić ciężką pracą i koniecznością zapoznania się z nowymi obszarami. Wskazałbym tu na przykład stojącego na czele MON Władysława Kosiniaka-Kamysza, który wcześniej nie zasiadał w sejmowej komisji obrony, a podjął się tego ważnego obowiązku, szczególnie biorąc pod uwagę sytuację międzynarodową – komentuje wykładowca.
Wśród wygranych nowego rozdania wymienia m.in. lubelskiego posła PSL Krzysztofa Hetmana, który został ministrem rozwoju i technologii.
– Ta nominacją zyskał wiele. Pozostaje pytanie, czy przełoży się to na umocnienie jego pozycji – podsumowuje nasz rozmówca.