Pracownicy Urzędu Gminy w Końskowoli z tytułu dodatkowych zadań związanych z pomocą uchodźcom z Ukrainy tylko w zeszłym roku otrzymali ponad 147 tys. zł. Skarbnik gminy zgarnęła z tego tytułu aż 37,9 tys. zł, inni też niezgorzej wypchali swoje portfele.
Środki na wypłaty z tytułu pomocy uchodźcom pochłonęły w Końskowoli – bagatela - 34 proc. dotacji otrzymanej z budżetu państwa. To wielokrotnie więcej, niż w innych gminach powiatu
Gdy przed rokiem fala uchodźców z Ukrainy pojawiła się w Polsce, osoby prywatne, ale także samorządy zaczęły tworzyć dla nich miejsca zakwaterowania. Gminy na ten cel przeznaczały budynki świetlic, remiz strażackich, byłych szkół itp. Potrzebni byli także ludzie, którzy pomagali w koordynacji pomocy humanitarnej.
W związku z dodatkowymi kosztami, jakie poniosły lokalne samorządy, rząd uruchomił dla nich specjalne fundusze. W powiecie puławskim otrzymane pieniądze gminy niemal w całości przeznaczały na zakwaterowanie i utrzymanie uchodźców, a kilka procent trafiało na premie dla urzędników zaangażowanych w obsługę pomocy.
Na przykład w Żyrzynie na ekstra wynagrodzenie jednego pracownika przeznaczono niecałe 4,8 tys. zł, czyli raptem 0,61 proc. środków, jakie wydano na pomoc uchodźcom ogółem. W Janowcu dwie osoby otrzymały łącznie 5 tys. zł, czyli 2,74 proc. W Nałęczowie na dodatkowe wynagrodzenie pracownika odpowiedzialnego za koordynację pomocy przeznaczono 16,9 tys. zł, czyli to 5,9 proc. puli. Z kolei w Kazimierzu Dolnym, który przyjął najwięcej Ukraińców, cała dotacja została przeznaczona na ich zakwaterowanie. Pracownicy Ratusza nie otrzymali z tej puli nawet złotówki.
Zupełnie inaczej publiczne środki wydatkowano w Końskowoli, gdzie na dodatki do wynagrodzeń trafiło 147 676 zł, czyli 34 proc. rządowej dotacji wynoszącej 433 tys. zł. Ekstra wynagrodzenia otrzymało łącznie 12 osób, z czego skarbnik gminy w formie dodatku specjalnego otrzymała 37,9 tys. zł, kolejny z pracowników - 21,2 tys. zł (umowa cywilnoprawna), sekretarz - 1 tys. zł, a dziewięciu kolejnych urzędników - 87,5 tys. zł.
- Wojna była zaskoczeniem dla nas wszystkich, a we wspieranie uchodźców zaangażowało się wielu pracowników naszego urzędu. Wśród nich były osoby, które jeździły do miejsc zakwaterowania dzień i noc. Kupowały jedzenie, zapewniały pomoc lekarską, pomagały w zakupie recept. To był odruch serca, który oceniam bardzo pozytywnie. Natomiast, co do wynagrodzeń, to były one przyznawane decyzją wójta. Uważam, że wykazał się wyjątkową hojnością - ocenia Mariusz Majkutewicz, zastępca wójta gminy.
O tę hojność zapytaliśmy także Stanisława Gołębiowskiego, wójta Końskowoli, który podejmował decyzje o podziale środków.
- Nasi pracownicy zasłużyli sobie na te pieniądze - przyznaje.
Sprawie zaczynają przyglądać się radni, którzy otrzymali dane dotyczące dodatkowych wynagrodzeń wypłaconych z pieniędzy na pomoc uchodźcom (zebrał je "obywatelski monitoring"). Samorządowcy rozważają wszczęcie kontroli mającej na celu zbadanie, kto i za co otrzymał publiczne pieniądze.
- Przyznam, że wygląda to bardzo źle i uważam, że jest to powód do wstydu. Nie może być tak, że pracownicy urzędu otrzymują podwójne wynagrodzenie za wykonywanie obowiązków służbowych w swoim czasie pracy. Tej sprawie musimy przyjrzeć się bliżej. Sprawdzić komu i za to wypłacono te dodatki. My, jako rada, na pewno tego tak nie zostawimy - zapowiada Radosław Barzenc, przewodniczący rady gminy w Końskowoli.