(fot. archiwum Rafała Zwolaka)
„Czwórka” cieszyła się do niedawna opinią jednej z najlepszych szkół w Zamościu. Serdeczna atmosfera, sukcesy uczniów, osiągnięcia sportowe Uczniowskiego Klubu Sportowego Kiko... Jak mówią mieszkańcy miasta, wszystko zmieniło się w 2017 r. kiedy konkurs wygrała obecna dyrektor szkoły.
- Konflikt rozpoczął się od pierwszych dni września - przyznaje Marek Kudela, zamojski radny, który przez blisko 30 lat pracował w „Czwórce” jako nauczyciel w-f.
- Już pod koniec listopada 80 proc. członków rady pedagogicznej złożyło wniosek o odwołanie dyrektora ze względu na łamanie praw pracowniczych, brak bezpieczeństwa w szkole, zły nadzór pedagogiczny, niewłaściwe i zbyt późne przyznawanie opieki psychologiczno-pedagogicznej. Argumentów było bardzo dużo, a odzewu żadnego.
Zastrzeżenia i kontrola
W kolejnych miesiącach konflikt się zaostrzał. Rodzice uczniów jednej z klas ósmych skarżyli się na panią dyrektor, że ich dzieci nie otrzymały stypendiów sportowych. Nauczyciele mówili o dyskryminowaniu, nierównym traktowaniu pozbawiającym dodatku motywacyjnego. Kudela dodaje do tej listy zastraszanie pracowników, wykorzystywanie do ich obserwowania monitoringu, fatalnej polityce kadrowej.
- Decyzją dyrekcji upadł Uczniowski Klub Sportowy. Wcześniej działał w szkole we wszystkie weekendy. Teraz nasi zawodnicy dojeżdżają na treningi do Lublina, Łęcznej, Łopiennika - wylicza Kudela.
Rafał Zwolak, miejski radny, mówi, że w tym roku dowiedział się o niewłaściwym wydatkowaniu szkolnych pieniędzy. Poprosił o wgląd w dokumenty finansowe. Dyrektor odmówiła.
- Udostępniła je dopiero po interwencji wydziału oświaty i to zaledwie na godzinę. W tym czasie udało nam się zbadać tylko kilkanaście faktur. Ich opisy nas jednak zdumiały, bo były to m.in. faktury na przejazdy taksówkami, czy ponad 2 tys. zł. za obsługę statutu szkoły dla prywatnego prawnika. Dlatego przedstawiliśmy je Radzie Miasta, która zarządziła kontrolę w szkole.
Siedem skarg
Zwolak dodaje też, że od objęcia stanowiska przez nową dyrektor do Rady Miasta wpłynęło siedem skarg od związków zawodowych, rodziców i nauczycieli dotyczących działalności szkoły.
- Większość została uznana za zasadne, ale prezydent miasta będący organem prowadzącym szkoły nie zareagował - mówi radny Rafał Zwolak. - Rada rodziców chciała odwołania dyrektorki. Bez skutku. Jedna ze spraw trafiła nawet do sądu. Chodziło o to, że pani dyrektor opublikowała w internecie szkalujący wpisy na jedno z uczniów, jego rodziców i nauczycieli.
Hejt
Sprawę dotyczącą ponad 50 wpisów badała prokuratura. Śledczy wprawdzie umorzyli postępowanie („wobec braku w czynie znamion przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego oraz braku interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania z urzędu” - przyp. aut.), ale stwierdzili wcześniej, że obelżywe komentarze zostały zamieszczane z komputera, który użytkowała pani dyrektor. Sprawa trafiła do sądu z oskarżenia prywatnego. Zajęła się nią także komisja dyscyplinarna.
- Prowadziliśmy trzy sprawy związane z panią dyrektor i z hejtem w internecie - potwierdza Weronika Jezior, szefowa Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli w Kuratorium Oświaty w Lublinie. - Dotyczyły one obrażania w internecie ucznia szkoły, jego rodziców i nauczycieli tej placówki.
Pierwsza sprawa zakończyła się orzeczeniem dla pani dyrektor nagany z ostrzeżeniem. Pani dyrektor odwołała się do Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli przy Ministrze Edukacji Narodowej. Druga sprawa została zawieszona do czasu jej rozpatrzenia przez sąd, a trzecia wciąż się toczy.
27 zarzutów i dyscyplinarka
W tym miesiącu apogeum osiągnął wielomiesięczny konflikt dyrektor z dwoma nauczycielami w-f . - Najpierw zostaliśmy niesprawiedliwie ocenieni przez dyrektor. Wcześniej zawsze klasyfikowani byliśmy jako „wyróżniający”, a ostatnio już tylko jako „bardzo dobrzy”. Odwołaliśmy się od tej decyzji, bo nie zgadzamy się np. z tym, że otrzymaliśmy „zero” za bezpieczeństwo dzieci, a nigdy nie mieliśmy wypadków na lekcjach. Organizowaliśmy obozy dla dzieci i tam też nie było żadnych wypadków - tłumaczy Marek Kudela.
- Skąd więc taka ocena? Wymyślono zdarzenia, jakie nie miały miejsca. Pani dyrektor skierowała te sprawy do dyscyplinarnej komisji dla nauczycieli, ale ta stwierdziła, że to wymyślone rzeczy.
Potem nauczyciele zostali przeniesieni na inne stanowiska: nauczyciela wspomagającego i świetlicowego. Ponieważ nie wyrazili na to zgody uznali, że zmiana jest bezprawna i złożyli w sądzie wnioski o przywrócenie na stanowiska. Sprawy nie zdążono rozpatrzeć.
- Pani dyrektor przyszła do pokoju nauczycielskiego i rzuciła nam dokumenty dyscyplinarnego zwolnienia z pracy - relacjonuje Kudela.
- Wyprosiła nas szybko ze szkoły. Nawet nie mogliśmy, jak ludzie, wziąć swoich rzeczy. Zwolnieni zostaliśmy z artykułu mówiącego o najgorszych przewinieniach. W stosunku do mnie wypunktowano 27 zarzutów. Wszystko to kłamstwa, zmyślone rzeczy które nie miały miejsca lub takie, które umorzyła na etapie wyjaśniającym komisja dyscyplinarna.
Związki wspierają
Obaj nauczyciele złożyli do sądu pozwy o przywrócenie do pracy. Kudela, który jest radnym Rady Miasta dodatkowo podkreśla, że zgody na jego zwolnienie nie wydała Rada. Dlatego prawo zostało złamane. W walce wspierają ich związki zawodowe.
„W SP 4 zwolniono dwóch nauczycieli. Jednym z nich jest nasz Kolega Janusz Głębocki, wieloletni pracownik tej szkoły, nagrodzony Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Nagrodą Ministra Edukacji Narodowej, Nagrodą Kuratora Oświaty w Lublinie i wieloma innymi. Czy dlatego został zwolniony z pracy? A może dlatego, że wielokrotnie występował w obronie pracowników, zwracał uwagę na łamanie prawa?” - pyta w oficjalnym stanowisku zamojska oświatowa „Solidarność”. „Może właśnie dlatego jest niewygodny? Będziemy wspierać Kolegę Janusza i zrobimy wszystko, żeby prawo było przestrzegane, a on wrócił do pracy z dziećmi”.
Pikieta
Sytuacja w szkole zmobilizowała rodziców do protestu. W poniedziałek rano stanęli pod szkołą z hasłami: Dosyć Hejtu, Spokojna szkoła=spokojne dzieci, Walczymy o normalność w naszej szkole.
- Chciało przyjść więcej rodziców, ale ludzie się boją - przyznaje biorący udział w pikiecie Rafał Zwolak. - Kilkoro rodziców chce przenieść dzieci do innych szkół, bo nie wierzy już w zmiany na lepsze. Reszta chce, żeby szkoła była spokojna, bo panujący niepokój przekłada się na naukę.
Pani dyrektor pikietę bagatelizuje. Twierdzi, że pod szkołą „zatrzymało się kilka osób”.
- Nie kontaktowali się ze mną, ani z Radą Rodziców. Niestety, trudno odnieść się do wczorajszego wystąpienia, ponieważ nie składali do mnie żadnych postulatów. Nic mi nie wiadomo, aby rodzice byli niezadowoleni z pracy szkoły. Rada Rodziców nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń. Większość osób uczestniczących w porannym spotkaniu nie należy do szkolnej społeczności, reprezentują jedną z partii politycznych, więc głos tych Państwa nie wpisuje się w pracę szkoły - podkreśla w mailu przesłanym do naszej redakcji Ewa Lorenz, dyrektor SP 4 Zamość.
- Mówimy o 5 rodzicach, którzy zatrzymali się przed szkołą. Kartki z napisami wręczała im osoba reprezentująca jedną z partii politycznych w Zamościu. Pozostałych 6 osób nie było związanych ze szkołą.
Nie przystąpili do pracy
Pani dyrektor tłumaczy też, że nauczyciele zostali zwolnieni zgodnie z prawem.
- Sytuacja, do której odnosimy się, dotyczy nauczycieli szkoły, którzy do 5 listopada 2019 r. nie przystąpili do wykonywania obowiązków nauczycielskich. W szkole pracuje pięciu nauczycieli wspomagających, a jeden z dwóch nauczycieli wychowania fizycznego ma dodatkowe kwalifikacje z oligofrenopedagogiki uprawniające go do pracy jako nauczyciel wspomagający i jedynie on nie przystąpił do wykonywania obowiązków spośród wszystkich pięciu nauczycieli wspomagających. Podobnie drugi z nauczycieli nie przystąpił do wykonywania obowiązków nauczyciela świetlicy, gdzie kolejny rok również pracuje inny nauczyciel, który ma uprawnienia z wych-fiz, co jest ważną kwalifikacją przy pracy w świetlicy.
Obaj nauczyciele przede wszystkim nie zapewnili bezpieczeństwa podopiecznym uczniom. Nie przystępując do pracy zmienili organizację pracy szkoły na rok szkolny 2019/2020 i tym samym narazili szkołę na dodatkowe koszty związane z płatnymi zastępstwami - pisze Ewa Lorenz, drektor SP 4 Zamość.
Organ prowadzący czeka
Rodzice i część nauczycieli, którzy chcą zmiany na stanowisku dyrektora mają żal do prezydenta miasta o bezczynność. - Dopóki w żadnej ze spraw dotyczących dyrektor Lorenz nie zapadnie prawomocny wyrok, muszę powstrzymać się od decyzji personalnych - tłumaczy Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa.
- Na tym etapie postępowań nie mogę zwolnić, ani zawiesić dyrektor w pełnieniu obowiązków, ponieważ nie mam ku temu podstaw prawnych. Gdybym zdecydował inaczej, sprawa trafiłaby do sądu pracy i najpewniej zakończyłaby się wypłatą odszkodowania i przywróceniem dyrektorki do pracy, a problemy w SP4 wciąż nie zostaną rozwiązane.
Prezydent podkreśla też, że nie można zarzucać miastu bezczynności, ponieważ w ubiegłym roku próbowano zażegnać spór.
- Włączyliśmy się w mediacje - dodaje prezydent. - Zaangażowaliśmy mediatora, który był gotowy podjąć rozmowy z rodzicami i nauczycielami. Rodzice uznali, że takowe nie są potrzebne, bo współpraca z dyrekcją zaczęła się układać, a nauczyciele nie wyrazili zgody na mediacje.