Lublin po raz kolejny pokazał, że jest gotowy do organizacji wielkich imprez.
Wielki futbol w wydaniu młodzieżowym ostatnio zagląda do Lublina bardzo często. Nic dziwnego, stolica województwa jest spragniona piłki na dobrym poziomie i co chwila udowadnia, że jest gotowa do organizacji dużych spotkań. Nie inaczej było we wtorkowy wieczór. Blisko 8 tys. kibiców na trybunach stworzyło niepowtarzalną atmosferę, a doping prowadzony w dużej mierze przez kibiców Motoru mobilizował reprezentację w trudnych chwilach.
– Było tak, jak podczas młodzieżowego Euro. Dziękuję kibicom, a także władzom miasta za świetne przyjęcie. Arena jest wspaniałym obiektem, który zasługuje na dużą piłkę. Życzę Motorowi, aby awansował do wyższej ligi, bo to miasto zasługuje na dobry futbol. Mam nadzieję, że reprezentacja młodzieżowa wróci jeszcze na ten obiekt – powiedział Czesław Michniewicz, opiekun kadry.
Lublin zyskał mocną pozycję w Polskim Związku Piłki Nożnej również dzięki bliskiej odległości między stadionem, a lotniskiem. – Cały tydzień pracowaliśmy nad formą w Grodzisku Wielkopolskim. Do Lublina przylecieliśmy samolotem, co pozwoliło nam uniknąć męczącej podróży autobusowej – mówi Michniewicz.
O ile miasto zdało test celująco, to kadrze nie można wystawić tak wysokiej oceny. Wprawdzie udało się wygrać i awansować na pozycję lidera w swojej grupie eliminacyjnej, ale do stylu tej wiktorii można mieć mnóstwo zastrzeżeń. Kibiców najbardziej irytował brak skuteczności Biało-Czerwonych. Idealne sytuacje zmarnowali m.in. Konrad Michalak, Karol Świderski czy Dawid Kownacki. Ten ostatni część win odkupił dzięki trafieniu w 78 min, które dało nam skromne zwycięstwo. – Kownacki nie gra regularnie w Serie A i to było widać we wtorek. W piątek wystąpił w seniorskiej kadrze i w Lublinie był wyraźnie zmęczony. Stąd nie było w jego grze błysku, który był obecny jeszcze kilka miesięcy temu – tłumaczył swojego podopiecznego Michniewicz.
Selekcjoner zaskoczył również zdjęciem już w 68 min Sebastiana Szymańskiego. Gracz Legii Warszawa był najlepszy na boisku, ale Czesław Michniewicz uznał, że warto go wymienić na Kamila Jóźwiaka.
– Ta zmiana była spowodowana tym, że Szymański w Ekstraklasie też nie rozgrywa całych spotkań. Było widać, że jest już zmęczony, a w jego grze zaczynają pojawiać się niedokładności. Pozwoliło mi to przesunąć do środka pola Bartosza Kapustkę, który wcześniej biegał na skrzydle. Od tego momentu pomocnik Freiburga zaczął grać zdecydowanie lepiej – mówi Michniewicz, który może być zadowolony z uczynionych przez siebie zmian.
Praktycznie wszyscy zawodnicy, których wprowadził w drugiej połowie na boisko, dali drużynie pozytywny impuls. Szczególnie mógł się podobać Karol Świderski, który z łatwością dochodził do dogodnych pozycji. W decydujących momentach szwankowała jednak skuteczność. I to jest element, nad którym kadra musi najmocniej pracować podczas najbliższych zgrupowań.