ROZMOWA Z Dougiem Wigginsem, zawodnikiem TBV Startu Lublin
- Jak to się stało, że trafiłeś do Polski?
– Przyjazd tutaj, to dla mnie największa szansa na rozwój mojej kariery. Miałem inne oferty, mogłem wrócić do Francji, czy wyjechać do Rumunii. Uznałem jednak, że z przyjazdu do Lublina będzie najwięcej korzyści. Macie silną ligę, która jest szanowana w Europie i kto wie, jeżeli będę się dobrze spisywał to być może kiedyś dostanę szansę gry w jeszcze lepszych rozgrywkach. Na razie koncentruję się jednak na grze w TBV Starcie.
- Jakie masz cele dla siebie i drużyny na ten sezon?
– Najważniejsza sprawa to poprawa dorobku zespołu. W poprzednim sezonie Lublin przegrał znacznie więcej spotkań niż wygrał. Mam nadzieję, że uda się nam to zmienić. Chcemy zaliczyć, jak najwięcej zwycięstw. A gdzie nas to zaprowadzi w tabeli? Zobaczymy za kilka miesięcy. Indywidualnie chcę zrobić kolejny krok do przodu. W każdym kraju, w którym występował udało mi się to zrobić i mam nadzieję, że w Polsce będzie podobnie. Dobra postawa może mi otworzyć drzwi do kolejnych, silniejszych lig.
- W Europie otrzymałeś już kilka wyróżnień indywidualnych. W Portugalii byłeś najlepszym zagranicznym zawodnikiem. W Finlandii najlepszym, defensywnym graczem. Jakiej statuetki możemy się spodziewać w Polsce?
– Nie mam pojęcia (śmiech). Nie nastawiałem się wcześniej na żadne tego typu wyróżnienia, po prostu robiłem swoje na parkiecie i samo wyszło. W tym sezonie do wszystkiego podejdę tak samo. Na pewno dam z siebie wszystko.
- Jak ocenił byś swoją grę? Jakie są twoje najmocniejsze strony?
– Szczerze mówiąc wolę grać w ataku niż w obronie. I do tej pory raczej więcej pochwał słyszałem odnośnie swojej postawy w ofensywie. Jeżeli jednak będę miał pilnować najgroźniejszego koszykarza rywali to na pewno podejmę to wyzwanie. Uważam, że w ataku naprawdę świetnie potrafię rozgrywać akcje pick and roll. To moja najmocniejsza strona. Umiem odczytywać sytuacje na parkiecie i w odpowiednim momencie znaleźć podaniem wolnego kolegę z zespołu.
- Jak wrażenia z pobytu w Polsce?
– Bardzo pozytywne. Ludzie przywitali mnie z otwartymi ramionami, mogłem liczyć na pomoc od pierwszego dnia. Lublin jest też pięknym miastem, bardzo mi się podoba. Nie boję się też waszych zim. W Nowej Anglii skąd pochodzę także nie są najcieplejsze, więc nie powinno być problemu. W końcu byłem też w Finlandii, gdzie jest zdecydowanie chłodniej (śmiech).
- Znasz jakichś zawodników z NBA? Może siedziałeś kiedyś w szkolnej ławce z jakimś obecnym gwiazdorem...
– Prawdę mówiąc znam paru dobrych graczy (śmiech). Mój college (Connecticut – red) produkuje świetnych koszykarzy. To jedna wielka rodzina i jak do niej wejdziesz, to zostajesz na zawsze. Mogę wymienić Andre Drummonda, Kembę Walkera, czy Kevina Duranta. Z tym ostatnim grałem zresztą kiedyś w jednej drużynie. Ciągle wierzę, że kiedyś spełnię to marzenie i będę miał okazję do występów w najlepszej lidze świata.