Nadzwyczajne walne zebranie członków LKP Motor nie przyniosło żadnych istotnych rozstrzygnięć.
Jeżeli ktoś liczył na zmiany w składzie zarządu, będzie musiał uzbroić się w cierpliwość i poczekać do kolejnego zebrania, zaplanowanego na 28 maja. Wczoraj nawet nie dyskutowano na ten temat, chociaż ścisłe kierownictwo Motoru nie uniknęło krytyki.
Działaczom najwięcej oberwało się za wciąż bezowocne rozmowy z Polish Sport Promotion. Warszawska firma miała utworzyć wraz z Motorem spółkę, a udziałowcem przedsięwzięcia mało być także miasto i wydaje się, że cały plan opiera się głównie na Ratuszu i budżetowych pieniądzach.
Przedstawiciele PSP wieloktrotnie powtarzali, że mogą znaleźć inwestorów, jednak gwarantem projektu muszą być włodarze Lublina i oczywiście odpowiednie środki z miejskiej kasy. A dofinansowania można spodziewać się najwcześniej w połowie kwietnia, ponieważ odpowiednie uchwały o dotacjach mają błędy natury formalnej i naniesienie poprawek znowu zajmie czas. Najgorsze, że tego czasu już nie ma, a Lublin jest jednym z niewielu ośrodków, który wciąż nie potrafi uruchomić programu wsparcia sportu kwalifikowanego.
PSP nie chce lub nie może zrobić pierwszego kroku, co irytuje niektórych sympatyków Motoru. Ci zażądali natychmiastowego zakończenia rozmów z firmą marketingową, jednak ten wiosek nie znalazł aprobaty większości zebranych. Uznano, że władze Motoru powinny negocjować z każdym kto może pomóc, także z PSP.
Przy okazji warto dodać, że z 90 członków klubu, we wczorajszym walnym uczestniczyło tylko 26 osób uprawnionych do głosowania. Mniejsza liczba zebranych nie oznaczała większego ładu w dyskusji. Spośród kilku poruszonych spraw, jeden temat zasługuje na szczególną uwagę. Dotyczy szkolenia młodzieży, które zdaniem Dariusza Misiurka i trenera Waldemara Fiuty, jest coraz bardziej zaniedbywane.
Szkółki Motoru (Piłkarskie Nadzieje) zaczynają pozostawać w tyle za coraz lepiej zorganizowanym Widokiem. O ile kłopoty z pozyskaniem sponsorów na ubogim lubelskim rynku czasami można usprawiedliwić, to zaniedbywanie szkolenia jest poważnym błędem włodarzy klubu.
Uczestnicy walnego chcieli też więcej wiedzieć o finansach Motoru. Z sali padło pytanie, na jakich zasadach grają Kicińki oraz Kamiński i dlaczego mają lepsze warunki od wychowanków Motoru. Ciekawość nie została zaspokojona, ponieważ wiceprezes Andrzej Skubis stwierdził, że na temat umów nie może dyskutować publicznie, ale komisja rewizyjna może mieć wgląd do każdego kontraktu.
Podczas zebrania padł też wniosek, aby Motor nawiązał współpracę ze Śląskiem i przyjrzał się jak funkcjonuje tamtejsza spółka. Ciekawe, czy zdobyta wiedza zostanie wykorzystana na lubelskim gruncie. Przykłady płynące z Wrocławia dotychczas nie inspirowały ludzi odpowiadających za sport w Kozim Grodzie.
Wczoraj nie brakowało też zarzutów kierowanych pod adresem Waldemara Paszkiewicza. Ten jednak był dosyć pewny siebie. Spokój prezesa raczej nie wynika z idealnego kierowania klubem, lecz z braku kontrkandydata, mającego lepszą propozycję dla Motoru. Może działacze również potrzebują zdrowej konkurencji, która wyzwoliłaby większą energię.