Im bliżej sezonu, tym częściej do naszej redakcji dzwonią łęczyńscy fani, żaląc się na zbyt wygórowane ceny.
- Jestem fanem Górnika - mówi młody kibic. - Nie mieszkam w Łęcznej i na stadion mam kilkanaście kilometrów. Jeździmy razem z bratem, ale nie należymy do szalikowców. Dlatego zawsze siadamy na trybunie C. Chodzimy do szkoły, więc na szczęście możemy skorzystać z biletów ulgowych.
Obaj musimy zapłacić za nie 40 zł. A do tego trzeba doliczyć jeszcze koszty podróży. W sumie oznacza to duży wydatek. A na zakupienie karnetów i wydanie jednorazowo kilkuset złotych, tym bardziej nas nie stać. Meczów w jednej rundzie jest sporo, i jak sobie policzyliśmy, z kilku będziemy musieli zrezygnować. Bo bilety, w opinii wielu innych kibiców także, są za drogie!
Ale na futbol lubią popatrzeć też starsi. - Jestem na emeryturze, kiedy mogłem przychodziłem na stadion i bardzo ucieszyłem się z awansu - przyznaje inny sympatyk. - Jednak, kiedy dowiedziałem się, że za wejście będę musiał wysupłać 30 zł, ręce mi opadły. Na derby z Motorem jeszcze pójdę, ale pozostałe mecze już chyba sobie opuszczę.
To nie ekstraklasa. Na innych stadionach może nie jest tak ładnie, ale taniej. A emocje te same. Nie mieszkamy w Poznaniu czy Wrocławiu, tylko na biednym wschodzie Polski, gdzie zarobki są najmniejsze.
I rzeczywiście, jak sprawdziliśmy spotkania w I lidze można obejrzeć za mniejsze pieniądze. Pewnie, że obiekt Górnika jest ładny, z krzesełkami i zadaszony. Tylko, że to powinno traktować się jako coś normalnego, a nie w kategoriach nadzwyczajnych. Nawet niektóre spotkania w ekstraklasie nie są cenione równie wysoko, jak pierwszej ligi (a faktycznie drugiej) w Łęcznej, liczącej niewiele ponad 20 tys. mieszkańców.
W Lublinie trzeba zapłacić za wyjściówkę 15 zł, a ulga wynosi 10 zł. Natomiast na Jagiellonię Białystok bilet normalny kosztuje 25 zł i 15 zł ulgowy. Wejściówkę na łuku można nabyć za 10 zł. Z kolei we Wrocławiu, mieście 650-tysięcznym, prężnie rozwijającym się i nowoczesnym, występy Śląska wyceniono na 30 zł na trybunie odkrytej lub za 35 zł na zadaszonej, z kartą kibica (bez niej, na krytą, trzeba dołożyć 10 zł).
- Po 7 latach znowu jesteśmy w ekstraklasie, dokonaliśmy ciekawych transferów, zmodernizowaliśmy stadion, wyposażając go w nowe siedziska - wylicza Paweł Żelem, członek zarządu dolnośląskiego klubu. - Na trybuny może wejść 8 tys. widzów. Nasze ceny są wypośrodkowane i umiarkowane. W sam raz na kieszeń kibica Śląska.
A na jakiej podstawie swoje stawki ustalił Górnik. - To też średnia biletów w I lidze - przekonuje rzecznik prasowy "zielono-czarnych” Agnieszka Kwiatkowska. - Jeden z pracowników klubu sprawdził kwoty, zaproponował nasze stawki, a prezes zaakceptował. Czy mamy sygnały do kibiców, że bilety są za drogie? Przyznam, że tak.