Wyjazdowe mecze nie są domeną Motoru. W tym roku lublinianie tylko raz wygrali na boisku rywala, w Łomży z ŁKS.
Goście chcieli zachować czyste konto i czekali na okazje do kontr. Długo taka taktyka przynosiła efekt, chociaż sytuacji do zaskoczenia Kmity nie było zbyt wiele. Z kolei gospodarze mieli przewagę optyczną, częściej gościli pod lubelską bramką, jednak nie potrafili znaleźć recepty na dobrze spisującego się Przemysława Mierzwę.
Golkiper Motoru wykazał się refleksem na początku konfrontacji, broniąc uderzenie Dariusza Romuzgi z 16 m. Lublinianie natychmiast wyprowadzili szybki atak. Piłka dotarła do Marcina Popławskiego, ale jego strzał został zablokowany. Przed szansą stanął jeszcze Dawid Ptaszyński, lecz "główka, po centrze Marcina Syroki, była niecelna.
W 17 min goście skonstruowali kolejną składną akcję. Popławski podał do Kamila Króla, którego uderzenie minęło bramkę miejscowych. Kamil Stachyra również nie znalazł sposobu na sforsowanie defensywy gospodarzy.
Tuż przed końcem pierwszej połowy gorąco było na lubelskim polu karnym. Dwóch sytuacji nie wykorzystał Dariusz Gawęcki. Najpierw nie trafił do siatki, a w 45 min, po podaniu Piotra Bagnickiego, przegrał pojedynek z Mierzwą, który kapitalnie obronił mocny strzał rywala.
Na początku drugiej odsłony w opałach był Tomasz Laskowski. Musiał zdobyć się na maksymalny wysiłek, interweniując przy soczystym strzale z 30 m Marcina Syroki. Gawęcki także nie miał szczęścia, wciąż ustępując Mierzwie.
Goście mogą najbardziej żałować sytuacji z 69 min, kiedy jedną z kontr mógł skutecznie zakończyć Marcin Popławski. Lubelski napastnik nie miał łatwego zadania. Mimo ostrego kąta, chciał przymierzyć w krótki górny róg, ale piłka po rękach bramkarza odbiła się od słupka.
Kmita miał znacznie więcej szczęścia, ponieważ w następnej akcji Kamil Król niefortunnie dotknął piłki ręką, za co sędzia bez wahania podyktował rzut karny. - Niestety, tym razem ręka była ewidentna - przyznał Mirosław Kosowski, drugi trener Motoru. - Już takie nasze szczęście, że w kolejnym meczu tracimy gole po "jedenastkach”. Moim zdaniem w tym spotkaniu sprawiedliwszy byłby remis.
Skutecznym egzekutorem był Jan Cios. Były piłkarz Hetmana Zamość zachował zimną krew, pokonując Mierzwę. Lublinianie już nie zdołali odpowiedzieć. Na boisku nie pojawił się najskuteczniejszy zawodnik Motoru Daniel Koczon, który nie znalazł się w wyjściowym składzie, a kiedy szykował się do zmiany, odniósł uraz ścięgna Achillesa. - Podczas rozgrzewki poczułem silny ból i musiałem wrócić na ławkę - powiedział zawodnik. - Mam nadzieje, że to nic groźnego i już w następnym spotkaniu będę do dyspozycji szkoleniowca.
Lubelską ekipę czeka jeszcze walka o pozostanie w II lidze. Wprawdzie cel jest bardzo blisko, jednak piłkarze Motoru muszą być maksymalnie skoncentrowani i aby spać spokojniej powinni jeszcze uzupełnić konto kilkoma punktami.
Kmita Zabierzów - Motor Lublin 1:0 (0:0)
Cios w 79 min z rzutu karnego.
SKŁADY
Kmita: Laskowski - Makuch, Paknys, Cios, Dettlaff - Powroźnik, Romuzga, Gawęcki - Cebula (77 Kurowski), Bębenek (90+2 Ankowski) - Bagnicki (88 Szałek).
Motor: Mierzwa - Syroka, Ptaszyński, Maciejewski, Misztal - Maziarz, Żmuda, Kiciński (62 R. Król) - Popławski, Stachyra (62 Kołodziejski), K. Król (84 Kowalczyk).
Żółta kartka: Bębenek (K).