Gospodarze nie mięli przez 90 minut pomysłu na rozmontowanie defensywy przyjezdnych. Dopiero w doliczonym czasie gry łukowianie zaczęli na poważnie zagrażać bramce Karpat.
Obie ekipy, jak na spotkanie rozgrywane w potwornym upale przystało nie forsowały tempa. Gra toczyła się głównie w środku pola, a sytuacji pod obiema bramkami było, jak na lekarstwo. W 4 min szczęścia po dwóch rzutach rożnych próbowali łukowianie. Bez powodzenia. W 18 min obok słupka przymierzył bardzo aktywny Barłomiej Buczek. Kilka chwil później ten sam zawodnik idealnie dośrodkował na głowę Radosława Macnara, ale ten posłał futbolówkę wysoko nad bramką Radosława Liczewskiego.
W kolejnych fragmentach groźniejsi również byli goście. W 37 min głupia strata Przemysława Rodaka mogła dać drużynie z Krosna prowadzenie, ale skończyło się jedynie na strachu. W samej końcówce wreszcie "zatrudniony” został Liczewski. Najpierw strzałem z dystansu próbował zaskoczyć go Paweł Frydrych, ale golkiper z Łukowa był na posterunku. W doliczonym czasie gry najlepszą sytuację dla Karpat zmarnował Bartłomiej Bogacz, który po idealnym podaniu od kolegi, trafił jedynie...w boczną siatkę.
Pierwsza połowa należała zdecydowanie do graczy trenera Macieja Huzarskiego, miejscowi mogli się pochwalić jedynie golem z pozycji spalonej i kilkoma "zrywami” lewą stroną boiska. Po przerwie to jednak Orlęta wyszły na prowadzenie. Tym razem dobrą akcję i dośrodkowanie z prawego narożnika Rafała Weja wykorzystał Marcin Żurawski. 25-letni napastnik skierował piłkę do siatki ładnym zagraniem zewnętrzną częścią stopy. Nie bez winy był w tej sytuacji bramkarz rywali, który za daleko wyszedł z bramki.
Wyrównanie przyszło już po w 20 minutach, a na listę strzelców po bardzo podobnej akcji wpisał się wreszcie Buczek. Niemal do końcowego gwizdka oba zespoły wydawały się być pogodzone z remisem i dlatego niewiele ciekawego działo się na murawie. Piłkarze trenera Zarzyckiego przycisnęli dopiero w końcówce, ale wynik nie uległ już zmianie.
Orlęta Łuków - Karpaty Krosno 1:1 (0:0)
Orlęta: Liczewski - M. Szewczak, Żółkowski, Janicki, Oponowicz (67 Marciniak), Wej, Rodak, Grula (64 Koryciński), P. Szewczak, Dziewulski (46 Skrzymowski), Żurawski (79 Wróbel).
Karpaty: Korbecki - Włodarski (65 P.Ruszała), Zych, Gonet, Gąsiorek, Przybyła, Macnar (61 Zima), Fydrych (83 Śliwiński), Buczek, Bogacz, Biliński.
Żółte kartki: - P. Ruszała, Buczek, Frydrych (K). Sędziował: Michał Kudela (Zamość). Widzów: 200.
TRENERSKIE GŁOSY
- Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o operowanie piłką i jakość gry to byliśmy lepsi. Dlatego uważam, że powinniśmy wygrać tutaj przynajmniej jedną bramką. Jest lekki niedosyt, ale takie jest życie i taka jest piłka, musimy już zapomnieć o tym meczu i zacząć myśleć o kolejnym. Ja na pewno jestem zadowolony z postawy moich zawodników, zagrali bardzo dobrze i muszę ich pochwalić. Jakiś wpływ miała na nas ostatnia środa i trudny mecz ze Stalą Rzeszów. Zabrakło nam ciut determinacji i szczęścia, bo byliśmy blisko zwycięstw i ze Stalą i z Orlętami. Nie można jednak zapominać, że jesteśmy beniaminkiem, a większość z tych piłkarzy dwa lata temu biegała jeszcze po boiskach w piątej lidze. Na razie, więc początek sezonu możemy uznać za udany.
Andrzej Zarzycki, Orlęta Łuków
- Uważam, że spotkanie z Karpatami było typowym meczem walki. Czy jestem zadowolony z remisu? Z przebiegu gry raczej trzeba go oceniać pozytywnie. Rywale pokazali się z niezłej strony, ale zagrali do tej pory jedno spotkanie mniej niż my i może, dlatego wyglądali lepiej? Ogólnie myślę, że spotkanie było wyrównane, a podział punktów uważam za sprawiedliwy. To prawda, że do tej pory lepiej radziliśmy sobie na własnym stadionie, dzisiaj było inaczej i dlatego czas przywieźć coś z wyjazdu. Jeśli chodzi o kontuzjowanego Piotrka Ozygałę to nie wiem, kiedy znowu pojawi się na boisku, w jego przypadku raczej trzeba się uzbroić w cierpliwość.