Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Wydział Gier LZPN bez sentymentów potraktował trzecioligowy klub z regionu i postanowił "zweryfikować nieodbyte zawody jako walkower na niekorzyść drużyny Orlęta Radzyń Podlaski”.
Czyli trzy punkty do swojego konta spokojnie może już dopisać Hutnik Kraków.
4 maja Orlęta miały zagrać na Suchych Stawach, ale na stadion dotarły z blisko półtoragodzinnym opóźnieniem. Radzynianie na mecz wyjechali już dzień wcześniej, rezerwując nocleg w okolicach Tarnowa. Do pokonania mieli w przybliżeniu 70 km. Z hotelu ruszyli - jak mówią - 4 godziny przed pierwszym gwizdkiem, jednak w tym dniu kończył się akurat długi weekend i korki na drogach były okropne. Przekonali się o tym również sędziowie, którzy na boisko także dotarli z poślizgiem. Mimo to poczekali na gości i kiedy ci wciąż nie dojeżdżali - chociaż o swoim położeniu informowali organizatorów oraz policję - odgwizdali walkower.
Sprawa trafiła do Wydziału Gier Lubelskiego Związku Piłki Nożnej, prowadzącego ligę. Ale po spotkaniu Hutnika w Łęcznej Albin Mikulski, trener krakowian, nie ukrywał oczekiwań. - Powinniśmy wygrać walkowerem, ponieważ rywale nie dopatrzyli i nie dopięli wszystkich spraw - mówił. - Orlęta przyjechały dzień przed meczem. Wszystkie stacje radiowe informowały o korkach na drogach i można było poszukać innych rozwiązań. Przez ponad godzinę wyglądaliśmy przeciwników. Szkoda, że nie zgraliśmy, bo Orlęta dzięki temu mogą sobie zamknąć drogę do nowej drugiej ligi - dorzucił "troskliwie”.
Wczoraj w siedzibie LZPN doszło do konfrontacji przedstawicieli obu drużyn, po której przewodniczący WG Marian Urbański oznajmił, że Hutnikowi należą się punkty walkowerem. A w oficjalnym piśmie uzasadnił jeszcze: "Klub Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski nie dołożył należytej staranności, aby na czas dotrzeć na obiekt sportowy Hutnika. Od tej decyzji służy odwołanie do Wydziału Gier PZPN w terminie 14 dni”.
Jak na to postanowienie zareagowano w Radzyniu? - Nie rozmawiam w ogóle o tej sprawie. Szkoda słów na temat lubelskiego związku - rzucił tylko nerwowo do słuchawki kierownik drużyny Leszek Kur i... rozłączył się. Pewnie dlatego, że to właśnie do jego obowiązków należy organizowanie wyjazdów.
4 maja Orlęta miały zagrać na Suchych Stawach, ale na stadion dotarły z blisko półtoragodzinnym opóźnieniem. Radzynianie na mecz wyjechali już dzień wcześniej, rezerwując nocleg w okolicach Tarnowa. Do pokonania mieli w przybliżeniu 70 km. Z hotelu ruszyli - jak mówią - 4 godziny przed pierwszym gwizdkiem, jednak w tym dniu kończył się akurat długi weekend i korki na drogach były okropne. Przekonali się o tym również sędziowie, którzy na boisko także dotarli z poślizgiem. Mimo to poczekali na gości i kiedy ci wciąż nie dojeżdżali - chociaż o swoim położeniu informowali organizatorów oraz policję - odgwizdali walkower.
Sprawa trafiła do Wydziału Gier Lubelskiego Związku Piłki Nożnej, prowadzącego ligę. Ale po spotkaniu Hutnika w Łęcznej Albin Mikulski, trener krakowian, nie ukrywał oczekiwań. - Powinniśmy wygrać walkowerem, ponieważ rywale nie dopatrzyli i nie dopięli wszystkich spraw - mówił. - Orlęta przyjechały dzień przed meczem. Wszystkie stacje radiowe informowały o korkach na drogach i można było poszukać innych rozwiązań. Przez ponad godzinę wyglądaliśmy przeciwników. Szkoda, że nie zgraliśmy, bo Orlęta dzięki temu mogą sobie zamknąć drogę do nowej drugiej ligi - dorzucił "troskliwie”.
Wczoraj w siedzibie LZPN doszło do konfrontacji przedstawicieli obu drużyn, po której przewodniczący WG Marian Urbański oznajmił, że Hutnikowi należą się punkty walkowerem. A w oficjalnym piśmie uzasadnił jeszcze: "Klub Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski nie dołożył należytej staranności, aby na czas dotrzeć na obiekt sportowy Hutnika. Od tej decyzji służy odwołanie do Wydziału Gier PZPN w terminie 14 dni”.
Jak na to postanowienie zareagowano w Radzyniu? - Nie rozmawiam w ogóle o tej sprawie. Szkoda słów na temat lubelskiego związku - rzucił tylko nerwowo do słuchawki kierownik drużyny Leszek Kur i... rozłączył się. Pewnie dlatego, że to właśnie do jego obowiązków należy organizowanie wyjazdów.
