Zawodniczka KS Paco Lublin w decydującej walce pokonała Alyssę Mendozę z USA
Droga do tego olbrzymiego sukcesu była bardzo długa. Kwalifikację do Igrzysk Olimpijskich można było już wywalczyć w ubiegłym roku, ale wówczas w Igrzyskach Europejskich walcząca w kategorii do 57 kg zawodniczka KS Paco Lublin przegrała w decydującym pojedynku z Bułgarką Svetlaną Stanevą jednogłośną decyzją sędziów.
Ta porażka skierowała ją do turnieju kwalifikacyjnego w Busto Arsizo. W początkowych etapach nasza pięściarka bez większych problemów pokonała Szwajcarkę Anę Mariję Milisić oraz Ukrainkę Anastasiię Molochko.
Schody rozpoczęły się dopiero od ćwierćfinału, w którym Szeremeta trafiła na Sitorę Turdibekovą. Zawodniczka z Uzbekistanu w Busto Arsizo pokonała dwie mocne rywalki, w tym Vilmę Vitanen, która przegrała z Julią Szeremetą podczas Igrzysk Europejskich. Zawodniczka KS Paco Lublin od pierwszych sekund chciała narzucić swoje warunki i już po 22 sek. zadała mocny cios, po którym Turdibekova upadła. Arbiter prowadzący walkę uznał jednak, że było to w wyniku poślizgnięcia. Lubinianka przez całą pierwszą rundę próbowała upolować rywalkę jednym czy dwoma mocnymi uderzeniami. Z jej twarzy nie znikał również prowokacyjny uśmiech. Na minutę przed końcem to jednak ona wylądowała na plecach. Upadek nie był jednak wynikiem ciosu, a zapaśniczego chwytu zastosowanego przez Uzbeczkę. Co ciekawe, punktowanie pierwszej rundy było mocno zróżnicowane, bo dwóch sędziów widziało jako zwyciężczynie Polkę, a dwóch jej rywalkę.
Druga runda była jeszcze lepsza w wykonaniu Szeremety, która nadawała tempo walce i starała się mądrze kontrować. Znowu była bardzo aktywna na początku tej odsłony i trafiła Turdibekovą lewym hakiem. Trzeba jednak pamiętać, że sporo ciosów również przestrzeliła. Niemniej jednak sędziowie zaczęli patrzeć bardziej przychylnym okiem za pięściarkę Paco i przed ostatnią rundą u 3 arbitrów był remis, a jeden widział ją jako bezapelacyjną zwyciężczynię. Jedynie sędzia z Kazachstanu uważał, że obie rundy wygrała przedstawicielka Uzbekistanu.
Ostatnia runda była prawdziwą ringową wojną. Na początku Szeremeta przyjęła prawy prosty, po którym nawet lekko się cofnęła. Inteligentnie poszukała jednak odpoczynku w klinczu, a później wyprowadziła potężny prawy prosty. I chociaż po ostatnim gongu wynik wcale nie był przesądzony, to Szeremeta zaczęła świętowanie. Okazało się, że słusznie, bo podobne zdanie co ona miało aż czterech arbitrów. Inaczej uważał tylko Kazach, który w każdej rundzie widział triumf Turdibekovej.
Niedzielna wiktoria pozwoliła Szeremecie zmierzyć się kolejnego dnia z Alyssą Mendozą z USA. To uznane nazwisko na światowej scenie bokserskiej i 20-letnia Polka z pewnością nie była faworytką tego starcia. I rzeczywiście w pierwszej rundzie lublinianka była w defensywie. Amerykanka przede wszystkim chciała zamęczyć Szeremetę tempem walki. Nieustanny pressing sprawił, że obie panie już po kilkudziesięciu sekundach wyglądały na mocno zmęczone. Dość nieoczekiwanie jednak jako pierwsza objawy kryzysu zaczęła mieć Mendoza. Wprawdzie zdążyła jeszcze trafić Polkę prawym prostym, to po chwili nasza zawodniczka odpowiedziała podobnym ciosem. Sędziowie tę część walki ocenili w miarę zgodnie – czterech z nich wskazało na Amerykankę. Wyłamał się z tego układu jedynie Argentyńczyk.
Druga runda miała bardziej nieoczekiwany przebieg, bo Polka przeszła do ofensywy – biła mocniej i znaczniej celniej. Mendoza machała rękami niemal na oślep, a zmęczenie próbowała maskować ucieczką do klinczu. Pół minuty przed końcem rundy nie mogła już jednak udawać, bo dostała od Szeremety potężny cios. Moment na zadanie go był bardzo dobry, bo ostatecznie przekonał arbitrów, żeby tę rundę zapisać na korzyść Polki. W efekcie u jednego sędziego Szeremeta prowadziła 20:18, u dwóch był remis, a wynik 18:20 widział tylko arbiter z Ukrainy.
O trzeciej rundzie można powiedzieć tylko, że to był prawdziwy koncert lublinianki. Nic jej nie potrafiło wybić z rytmu, nawet fakt, że po 40 sek. z jej głowy spadł kas. Chirurgiczna precyzja w operowaniu lewą ręką stała się jej znakiem firmowym. Mendoza nie miała żadnej odpowiedzi, a na koniec zainkasowała jeszcze potężny prawy hak.
Szeremecie pozostało już tylko nerwowe oczekiwanie na końcowy wynik. I kiedy trzech sędziów – Argentyńczyk, Tajwańczyk i Algierczyk wskazali na Polkę, to 20-latka z Paco Lublin mogła rozpocząć taniec radości. Julia Szeremeta jako druga zawodniczka w historii województwa lubelskiego pojedzie na Igrzyska Olimpijskie. Przypomnijmy, że pierwszą była legendarna Karolina Michalczuk, która wówczas również reprezentowała barwy Paco. Niestety, w Londynie w 2012 r. swoją przygodę z najważniejszym turniejem w karierze zakończyła już na pierwszej walce. Teraz wszyscy mamy nadzieję, że przygoda Szeremety z olimpijskim ringiem potrwa dłużej.
Andrzej Stachura (prezes KS Paco Lublin)
- Jestem bardzo szczęśliwy i dumny z Julii. To młoda dziewczyna, która pochodzi z miejscowości Bieniów pod Chełmem. Od dawna tłumaczyłem jej, że jak zrobi formę, to nie ma na nią mocnych na świecie. Pierwsza runda jej pojedynku z Mendozą była wyrównana, a ja wskazałbym ją jako zwyciężczynię. Może za mało w niej boksowała, ale była lepsza. W drugiej Julka zadawała celniejsze ciosy i była lepiej przygotowana pod względem fizycznym. Szeremeta to dziewczyna ze małej wioski. W młodym wieku już pracowała na roli i nie bała się ciężkiej pracy. Myślę, że to właśnie wyszło w tej walce. Ona w tym pojedynku bardzo ciężko pracowała i to odegrało dużą rolę w tym sukcesie. I pomyśleć, że w pewnym momencie ona mogła zrezygnować z boksu. Do tej decyzji pchały ją oczywiście względy finansowe. Potrafiła sobie jednak poradzić, w klubie prowadziła chociażby zajęcia z dziećmi. Na marginesie to jest materiał na znakomitego trenera. Widziała już bardzo dużo, trenowała u wielu szkoleniowców, więc dzieciaki ją chwalą za pomysłowe zajęcia. Co teraz przed Julką? Wybory samorządowe, bo kandyduje do sejmiku wojewódzkiego. Interesuje się polityką, więc to dla niej naturalna droga.