Fot. Maciej Kaczanowski
Po czterech kolejkach najlepszym z nowych zespołów na tym poziomie rozgrywek jest Kłos Chelm. Drużyna trenera Roberta Tarnowskiego wygrała dwa mecze i dwa przegrała. Zdecydowanie gorzej radzi sobie LKS Milanów, który zamyka tabelę z jednym „oczkiem” na koncie
W przypadku Kłosa dobra postawa tej drużyny nie jest chyba wielkim zaskoczeniem. W sparingach podopieczni trenera Tarnowskiego wygrali wszystkie pięć meczów. Walkę o punkty też zaczęli od niespodzianki, bo pokonali na wyjeździe Tomasovię 2:1.
– To dopiero cztery kolejki, więc podchodzimy do wszystkiego bardzo spokojnie – mówi Robert Tarnowski, szkoleniowiec Kłosa. – Owszem graliśmy z kilkoma mocnymi drużynami, bo oprócz spotkania w Tomaszowie Lubelskim naszymi rywalami były też Stal Kraśnik i Powiślak, czyli kandydaci do walki o czołowe lokaty. Biorąc to pod uwagę jesteśmy zadowoleni z rozwoju wydarzeń.
Problem w ekipie beniaminka pojawił się w środku pomocy. Paweł Żwirbla ciągle leczy kontuzję i pewnie w najbliższym spotkaniu z Włodawianką jeszcze nie zagra. Inny gracz linii środkowej – Tomasz Janas zdecydował się wyjechać z Polski i wróci dopiero po zakończeniu rundy. W tej sytuacji być może do kadry uda się dołączyć jeszcze jednego piłkarza. – W czwartej lidze poziom na pewno jest wyższy. Intensywność gry także. Dlatego mocno to wszystko odczuwamy. Pojawiają się kontuzje i prawdziwym testem będą dla nas te ostatnie kolejki. Kadrę mamy wąską, a trzeba będzie przetrwać do listopada – ocenia trener Tarnowski.
Jak wypadli do tej pory inni beniaminkowie? Lada 1945 dopiero w miniony weekend straciła pierwsze bramki i poniosła pierwszą porażkę (z Lublinianką 1:2). Na razie ma na koncie pięć punktów. POM Iskra miał dużego pecha w Lublinie. Stracił dwa punkty w doliczonym czasie gry meczu z Lublinianką po golu Erwina Sobiecha. Ma na koncie dwa „oczka”. Gorzej, że tylko jedną strzeloną bramkę, właśnie na stadionie, przy ul. Leszczyńskiego.
LKS Milanów miał sporo dobrych momentów, ale zespołowi zdarzają się przestoje, podczas którego taśmowo traci bramki. Tak było na inaugurację z Włodawianką (1:1 do 70 minuty, ostatecznie 1:5), czy Polesiem Kock 2:6 (trzy pierwsze gole stracone w przeciągu 10 minut). – Uczymy się jeszcze tej ligi, pewnie jak większość beniaminków – przyznaje Artur Jaszczuk, kierownik LKS. – Mamy problem ze zdobywaniem goli. Zwłaszcza przy wyniku 0:0. Gdybyśmy jako pierwsi strzelali bramki w pojedynkach z Lutnią, czy Polesiem, to pewnie wyniki byłyby inne. Z drugiej strony graliśmy raczej z drużynami z drugiej dziesiątki. Czyli przed nami te wyższe schody, dlatego zobaczymy, jak szybko przestaniemy płacić frycowe.
Problemem ekipy z Milanowa są na pewno kontuzje. Daniel Syta „załatwił” kolano i w tym sezonie już nie zagra. Wygląda też na to, że Bartosz Bijata i Daniel Rostek obecną rundę także mają już z głowy