
Dla pieściarki Paco Lublin to był bardzo wymagający tydzień, ponieważ w Brazylii stoczyła trzy walki. Dwie z nich odbyły się w odstępie 24 godzin, co na pewno było dla wicemistrzyni olimpijskiej sporym wyzwaniem. Warto jednak podkreślić, że w każdym z pojedynków zaprezentowała równą i wysoką formę.

Należy też dodać, że impreza w Foz de Igacu był dla polskiego boksu debiutem w nowej federacji World Boxing. Dzięki tej przeprowadzce boks wrócił do programu Igrzysk Olimpijskich i Szeremeta będzie mogła powalczyć za trzy lata w Los Angeles o kolejny medal.
Można jedynie żałować, że młodej Polsce nie udało się wygrać imprezy w Brazylii. Dwie pierwsze walki, z Amerykanką Alyssą Mendozą oraz Kazaszką Ulzhan Sarsenbek były bardzo dobre. Zwłaszcza ten drugi pojedynek, stoczony w piątkowy wieczór, był bardzo dobry. Pięściarka Paco Lublin w ringu zaprezentowała to z czego jest powszechnie znana, czyli olbrzymi luz. Już w pierwszej rundzie ręce trzymała dość nisko i prowokowała przeciwniczkę do ataku. Ta jednak szła bardzo mocno ciałem i wielokrotnie skutecznie kontrowała Sarsenbek. Kazaszka popełniała błędy i momentami zbyt mocno szła do ataku zapominając o defensywie. Pierwszą rundę wszyscy w komplecie wypunktowali na korzyść zawodniczki Paco.
W drugiej Brazylijka próbowała być bardziej aktywna, ale sporo ciosów nie trafiało w tułów Szeremety. Polka natomiast konsekwencje kolejnymi ciosami budowała swoją przewagę, którą było widać na kartach punktowych. Arbitrzy uznali, że ta runda zakończyła się wynikiem 10:9, a jeden widział nawet triumf lublinianki w stosunku 10:8.
Przy takim wyniku trzecia runda była już tylko formalnością, podobnie jak werdykt całego pojedynku. Szeremeta tradycyjnie w momencie uniesienia ręki w górę przez sędziego wyskoczyła z radości.
W finale nasza pięśćiarka spotkała się z Brazylijką Jucielen Romeu. 28-letnia przedstawicielka gospodarzy to zawodniczka o uznanej renomie. W Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu dotarła do ćwierćfinału, a w ostatnim czasie boksowała z bardzo dużą częstotliwością. W 2024 r. stoczyła aż 16 oficjalnych pojedynków, z czego przegrała tylko trzy.
Romeu rozpoczęła sobotnią walkę bardzo uważnie. Szeremeta nie była w stanie wiele jej zrobić i była dość pasywna. W pewnym momencie sędzia nawet przerwał na chwilę pojedynek nakazując zawodniczkom większą inicjatywę. Po tym zdarzeniu Brazylijka poszła odważniej do przodu i w opinii 4 z 5 arbitrów wygrała tę rundę. Szeremecie problem sprawiał większy zasięg ramion rywalki, choć próbowała go neutralizować przez dobry balans ciałem czy zmiany pozycji. Mimo to w drugiej rundzie 3 z 5 sędziów widziało po raz kolejny zwycięstwo Romeu. Trzecia runda była już bezwzględnie na korzyść Polki, chociaż arbitrzy z USA i Włoch widzieli ponownie zwycięstwo Brazylijki. Jest to zastanawiające, bo Romeu w pewnym momencie miała już problemy kondycyjne. Polka biła bardzo dobrze, była bardziej aktywna, a przeciwniczka próbowała szukać klinczu. Końcowy rezultat walki był kontrowersyjny i pokazuje, jak duże emocje wzbudził ten pojedynek. Arbitrzy z USA i Włoch widzieli zdecydowane zwycięstwo gospodyni (30:27). Australijczyk dał wiktorię również Romeu, ale w stosunku 29:28. Odwrotny wynik wypunktował Kazach, a Tajwańczyk widział zdecydowane zwycięstwo wicemistrzyni olimpijskiej (30:27). Niezależnie od tego, Szeremecie należą się pochwały, ponieważ w Foz de Igacu zaprezentowała po prostu dobry boks.
