ROZMOWA z Kajetanem Ostrowskim, instruktorem w sekcji UKS Akademia Szermierki Lublin
- Szermierka jest sportem niszowym. Ciężko jest dotrzeć do świadomości ludzi, że takie zajęcia odbywają się w Lublinie?
Nie jest to dyscyplina masowa, raczej jest kojarzona jako sport elitarny. Nie do końca słusznie, bo w Polsce szermierka powinna być upowszechniana. Kiedyś była promowana i mieliśmy spore sukcesy na arenie międzynarodowej, zresztą do dzisiaj mamy. W Lublinie przez jakiś czas nie było klubów zajmujących się szermierką i dlatego ludzie zapomnieli o tym. Walki w szermierce sportowej są prowadzone w dużym tempie, zasady są dla widzów niezrozumiałe, dlatego nie jest to dyscyplina, którą łatwo się ogląda w telewizji. Nie przyciąga milionów przed odbiorniki i mało osób się tym interesuje.
- To skąd pojawił się pomysł, żeby już ponad rok temu ruszyć z zajęciami w Lublinie?
Sport szermierczy jest bardzo cenny dla ludzi uprawiających go. To jest sport szalenie uszlachetniający człowieka, nobilitujący go, ponieważ rozwija cechy fizyczne oraz szereg cech psychicznych. Uczy podejmowania decyzji, szybkości reakcji, radzenia sobie ze stresem. Jest to sport walki, w którym musimy pokonać przeciwnika, który też chce wygrać. Jeśli spojrzymy na szermierzy, uprawiających ten sport na poziomie światowym, czy krajowym, to widzimy, że są to ludzie, którzy reprezentują wiele typów ludzkich. Nie jest tylko tak, że szermierze muszą być wysocy i szczupli. Japońscy szermierze są bardzo niscy i konkurują z powodzeniem z zawodnikami z Europy, czy z obu Ameryk.
- W nawiązaniu do tego, co pan powiedział. Kiedyś Polacy osiągali większe sukcesy w szermierce. Czy wtedy był to sport bardziej popularny?
Jeszcze przed drugą wojną światową mieliśmy szermierkę bardzo silnie związaną z nurtem kawalerii i wojskowości. Odnosiliśmy sukcesy w szabli, jako jedynej z trzech broni olimpijskich w tamtym okresie. Zdobyliśmy wtedy dwa razy brązowy medal olimpijski. Po wojnie upowszechniły się także inne bronie – floret i szpada. Duże znaczenie miało to, że sport w PRL-u miał być wizytówką. Państwo ludowe chciało pokazać, że może konkurować z tym „zgniłym, kapitalistycznym Zachodem”. Pieniędzy na sport nie żałowano. Tradycyjnie mieliśmy silną reprezentację szablistów. Wiązało się to zatrudnieniem trenera Keveya (Janos Kevey – węgierski szermierz i trener polskich szablistów w latach 1947-1958 – dop. red.). Byliśmy w światowej czołówce, zdobyliśmy wiele medali. Niestety, szermierka to jest też drogi sport – trzeba stosować wyposażenie ochronne, bronie, aparatura do sędziowania…
- Zajęcia, które pan prowadzi, są bezpłatne…
Tak. Otrzymujemy pomoc z Wydziału Sportu i Turystyki Miasta Lublin. Dostaliśmy dużo sprzętu – bluz szermierczych, masek, broni – dzięki czemu wiele dzieci, których rodzice mieliby problem z zakupieniem sprzętu, mogą uczestniczyć w treningach.
- Ile osób już próbowało swoich sił w szermierce w Lublinie?
Dużo osób się przewinęło. W zeszłym roku prowadziliśmy zajęcia pokazowe w szkołach. Jest spora grupa kilkunastu osób, która uczestniczy już na stałe. Szermierka to sport indywidualny, który wymaga od instruktora, trenera, żeby poświęcał dużo czasu jednemu zawodnikowi. Przez to nie można uczyć szermierki w bardzo dużych grupach, bo wtedy nikt nie pójdzie do przodu. Mamy grupę dzieci w wieku 8-9 lat. Na takich zajęciach jest dużo gier i zabaw, próbujemy aktywizować dzieci. Mamy też starszą grupę młodzieży od 12. roku życia. Równolegle prowadzimy dwie grupy i na obydwu jest spore zainteresowanie.
---
Kiedy i gdzie
Treningi odbywają się w poniedziałki i środy (młodzież od 12 lat) oraz we wtorki i czwartki (dzieci do 12 lat) w godzinach 17.00-19.00. Chętni spotykają się w Szkole Podstawowej nr 18 przy alei Jana Długosza 8 w Lublinie. Zajęcia są bezpłatne.