(Wojc
ROZMOWA Z Katarzyną Trzeciak, koszykarką AZS UMCS Lublin.
– Bardzo bym chciała, ale na wszystko przyjdzie jeszcze czas. Staram się ciągle rozwijać, spokojnie i stopniowo budować karierę.
• Nie miałaś żadnych ciekawych ofert?
– Tylko z pierwszej ligi. Nie widziałam sensu zmiany otoczenia, jeżeli miałabym nadal występować na tym samym poziomie rozgrywek.
• AZS UMCS zachował kadrę z poprzedniego sezonu, dodatkowo wzmocnił się też trzema nowymi zawodniczkami. Szczególnie istotny był chyba transfer Pauliny Dąbkowskiej.
– Zdecydowanie tak. Potrzebowałyśmy wysokiej dziewczyny na tablicy, która dawałaby nam punkty i rozbijała przeciwniczki. Paulina jest taką koszykarką, co najlepiej widać po ostatnim spotkaniu, w którym miała bardzo dobre statystyki. Pozostałe dziewczyny mogą również wnieść sporo dobrego do zespołu. Karolina Hejduk jest szybka i ma dobry rzut za trzy punkty, co udowodniła na Śląsku. Żaneta Szczęśniak musi się jeszcze trochę podszkolić, ale ma potencjał. Jest silna i wszystkich przepycha. (śmiech)
• Po meczu z KS JAS FBG Sosnowiec jesteście liderem rozgrywek. Jakie są szanse, żeby zadomowić się na tej pozycji na dłużej?
– Mam nadzieje, że nie oddamy tego miejsca już do końca, ale wiadomo, po pierwszych meczach ciężko oceniać szanse poszczególnych zespołów.
• W klubie mówią, że będą zadowoleni z miejsca wyższego niż w poprzednim sezonie, a jaki wynik usatysfakcjonuje Kasię Trzeciak?
– Musimy znaleźć się w końcu w górnej połowie tabeli. Chcę zagrać w play-off.
• To będą twoje ostatnie rozgrywki w AZS UMCS?
– Tego nie mogę przewidzieć. Na pewno chciałabym trafić wreszcie do ekstraklasy, do klubu, w którym miałabym szanse na grę. Zobaczymy, jak wszystko się ułoży.