Mecz w Tarnobrzegu (początek w środę o godz. 18.30) zadecyduje, czy w I lidze pozostaną koszykarze Siarki czy lubelskiego Startu AZS.
Wygrane przed własną publicznością stawiają w korzystniejszej sytuacji Siarkę, gospodarza ostatniego meczu, jednak Start AZS udowodnił, że mimo fatalnego sezonu, potrafi walczyć do końca. Zbił z tropu pewnych siebie przeciwników, którzy byli przekonani, że w miniony weekend dopełnią formalności, odnosząc trzecie zwycięstwo. Stało się inaczej. Zdeterminowani lublinianie wyrównali stan rywalizacji.
- Teraz oba zespoły stoją pod ścianą - stwierdził Krzysztof Ziemoląg, trener Startu AZS. - Wszystko może zależeć od dyspozycji w danym dniu. Nam na pewno nie będzie łatwo grać na gorącym terenie rywali, ale mam nadzieję, że wszystko rozstrzygnie się po sportowej walce. Moi zawodnicy muszą sprężyć się jeszcze raz.. Już wiedzą, że Siarka jest do pokonania.
Szkoleniowcy zapewniają, że ich zespoły wystąpią w optymalnych składach. Do tarnobrzeskiej ekipy powróci Daniel Wall, który w spotkaniu numer cztery pauzował za trzecie przewinienie techniczne. - Wszyscy są gotowi do konfrontacji - zapewnił Zbigniew Pyszniak, prezes Siarki, kiedyś czołowy zawodnik Startu. - Oczywiście nie jestem zachwycony koniecznością rozgrywania piątego spotkania, ale nadal twierdzę, że kadrowo jesteśmy silniejsi i w przekroju całego sezonu bardziej zasługujemy na pozostanie w I lidze. Z drużyną przeprowadziliśmy poważną rozmowę i mam nadzieję, że będzie maksymalnie skoncentrowana. Wolałbym, aby nie powtórzyła się sytuacja, kiedy zrezygnowałem z funkcji trenera, po meczu z Rybnikiem. To co zaprezentowali moi gracze było kpiną. Zawsze powtarzam, że rzucać do kosza każdy może, ale nie każdy potrafi grać w koszykówkę.
Słaba skuteczność była największą zmorą Siarki w dwóch poprzednich meczach. Kłopoty z trafianiem mieli też Maciej Bielak i Michał Marciniak, wychowankowie Startu. Lubelskie celowniki były dużo lepiej ustawione i nie mielibyśmy nic przeciwko temu, aby taki stan rzeczy utrzymał się do dzisiejszego wieczoru. Na ostatnie zwycięstwa zapracował cały zespół. Ciężar gry spoczywał nie tylko na Łukaszu Jagodzie, Pawle Kowalskim czy Piotrze Jagodzie. Dobrze zaprezentowali się również Łukasz Chelis i Piotr Urbański. Ale najwartościowszym graczem był Jacek Olejniczak, który w niedzielę przypomniał kibicom, że nie tak dawno był czołowym centrem. W ostatniej konfrontacji zdobył 16 pkt i zebrał aż 15 piłek.
Szkoda tylko, że znowu głośno mówi się o fatalnej kondycji finansowej Startu. Jego prezes poinformował władze miasta o milionowym zadłużeniu, głównie wobec Urzędu Skarbowego i ZUS. Problemy piętrzą się od dawna, chociaż za rządów Witolda Czarneckiego udało się oddać około 700 tys. złotych. Prezydent Lublina zamierza wstawić się za klubem, prosząc m.in. ZUS o wydłużenie czasu na spłatę wierzytelności.