ROZMOWA Z Chavaughnem Lewisem, zawodnikiem TBV Startu Lublin
Czy kiedykolwiek miałeś okazję brać udział w konkursie wsadów?
– Tak naprawdę odkąd jestem zawodowcem, to nie. Chyba ostatni raz coś takiego zdarzyło mi się jeszcze podczas studiów. Podczas mojej gry na Litwie szykowałem się do takiego konkursu, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Czy zaproszenie do udziału w tych zawodach było dla ciebie niespodzianką?
– Niespecjalnie. Może nie jestem wielkim specjalistą od wsadów, ale chyba pokazałem w tym sezonie, że potrafię to robić. Myślę, że nie jestem na tyle odważny podczas meczów, żeby zaprezentować jakieś sztuczki. Inaczej będzie w sobotę. Będę mógł skupić się tylko i wyłącznie na wsadach. Chcę pokazać swoją wszechstronność. Przygotowuję parę niespodzianek, dlatego warto będzie obejrzeć konkurs (śmiech).
Zdradzisz co szykujesz? Ciężko już wymyślić coś nowego...
– Mam parę pomysłów, sporo będzie też zależało od tego, czego oczekują kibice. Muszę też pamiętać, że bez względu na to, co zaprezentuję najważniejsze jest, żeby wykonać wsad. Mam przede wszystkim nadzieję, że miło spędzę czas, a po cichu oczywiście myślę o tym, żeby wygrać. Chyba w polskiej lidze nie mamy takiego zawodnika, o którym mógłbyś już teraz powiedzieć, że ten i ten w sobotę na pewno będzie bezkonkurencyjny. Trzeba wykazać się kreatywnością, ale jednocześnie nie przedobrzyć. Uważam, że każdy ma równe szanse i dzięki temu zapowiada się świetna zabawa.
Masz jakiegoś swojego ulubionego zawodnika, jeżeli chodzi o wsady?
– Vince Carter w ogóle był jednym z graczy, których od zawsze podziwiałem i którego uwielbiałem oglądać. Moim zdaniem przy okazji był też najlepszym dunkerem w historii. Może uda mi się nawiązać do jakichś zagrań Vince’a? Zobaczymy. Na pewno jednak nie jestem nim (śmiech).
Po 20 meczach macie na koncie 12 zwycięstw i można powiedzieć, że zmierzacie w stronę play-offów. Nie jesteście trochę zdziwieni, że idzie wam aż tak dobrze?
– Zupełnie nie. Wiele razy mówiłem już, że mamy bardzo dobry zespół, który naprawdę stać na wiele. Wierzyłem w naszą drużynę nawet, kiedy przegrywaliśmy. A kiedy wygrywaliśmy bywały takie spotkania, kiedy nie byłem do końca zadowolony, bo wiedziałem, że możemy grać lepiej. Trzeba jednak pamiętać, że w lecie było sporo zmian i trochę czasu musi upłynąć zanim uda się poukładać wszystkie klocki. Uważam, że stać nas nawet na miejsce w pierwszej trójce. Cały czas musimy podchodzić do kolejnych rywali z pokorą, ciężko pracować i wierzę, że będzie dobrze. Ja jestem przekonany o tym, że na koniec rundy zasadniczej będziemy w tej najlepszej ósemce.
Z jakimi nadziejami jedziecie do Warszawy na finałowy turniej Pucharu Polski?
– Chcemy pokazać się z dobrej strony i udowodnić, że nasz udział w tych zawodach nie jest przypadkowy. Nie mamy nic do stracenia.