

Choć ostatnie przymrozki postraszyły sadowników z Lubelszczyzny, na razie – odpukać w niemalowane jabłonie – większych strat nie ma. Jak uspokaja Krzysztof Cybulak, wiceprezes Związku Sadowników RP, skutki ochłodzenia są na razie lokalne i niezbyt dotkliwe. Ale na ostateczne oceny trzeba jeszcze chwilę poczekać.

W nocy z soboty na niedzielę temperatura w zagłębiach sadowniczych spadła do minus 2 stopni Celsjusza. Było chłodno, owszem, ale nie na tyle, by urządzać żałobę w sadach. W zagłębieniach i przy gruncie zrobiło się miejscami nieco zimniej – ale sadownicy nie zasypiali gruszek w popiele: palili piecyki, rozpalali ogniska, uruchamiali maszyny grzewcze i systemy zraszania, by ratować owoce.
– Straty, jeśli w ogóle są, mają charakter punktowy i nie są całkowite – mówi Krzysztof Cybulak, który spotkał się z sadownikami w Józefowie nad Wisłą. – Trzeba jednak jeszcze poczekać na pełną ocenę, bo w jednym miejscu mogło być minus dwa, ale w dolince już minus cztery – dodaje z rezerwą.
Ekspert przypomina, że przymrozki najbardziej szkodzą, gdy trzymają przez całą noc, a nie tylko przez kilka godzin nad ranem. W tym roku, na szczęście, zimno przychodziło późno, co daje roślinom szansę na regenerację. Ale jak to z pogodą bywa – pewności nigdy nie ma. Prognozy zapowiadają kolejne chłodne noce, choć nadzieja na cieplejsze poranki rośnie.
Najbardziej wrażliwe są czereśnie, wiśnie i śliwy – one reagują stresem nawet na lekkie ochłodzenie. Jabłonie, te twarde sztuki, trzymają się znacznie lepiej. Ale – jak zauważa Cybulak – w naturze nic nie jest pewne. Nawet jeśli teraz owoce wyglądają dobrze, mogą się jeszcze przedwcześnie osypać.
Sadownicy z Lubelszczyzny mogą więc na razie odetchnąć, choć raczej nie powinni jeszcze chować piecyków do szopy.
A co, gdyby przymrozki jednak zaszalały? Tu pojawia się temat systemu ubezpieczeń upraw, którego – jak zauważa Cybulak – w Polsce dramatycznie brakuje. Firmy ubezpieczeniowe często odmawiają ochrony sadom, zwłaszcza jeśli ich właściciele wcześniej korzystali z odszkodowań. – Ubezpieczenia to dla firm duże ryzyko – mówi Cybulak. – Dlatego potrzebny jest powszechny, obowiązkowy system, żeby składki były niskie, a ochrona realna.
