Rozmowa z Davidem Dedkiem, trenerem koszykarzy Startu Lublin
- Co pan czuje po zwycięstwie nad Anwilem Włocławek w tak efektownym stylu?
– To wyjątkowe uczucie, bo pokonaliśmy trzykrotnego mistrza Polski. Anwil to klasowy zespół, który w składzie ma zawodników o uznanej marce. Widać to było w ich meczu z AEK Ateny, gdzie ekipa z Włocławka była lepsza, ale przegrała po błędach w samej końcówce. W Lublinie czuć było, że podopieczni Igora Milicicia są sfrustrowani porażką z Grekami. Myślę też, że po przerwie Anwil opadł z sił. Gra nie kleiła im się tak, jak w pierwszej połowie. Trzeba jednak pamiętać, że Anwil ma bardzo napięty terminarz i ma prawo być zmęczony.
- Jak oceni pan postawę swojej ekipy?
– Zagraliśmy na bardzo dobrym poziomie. Cieszę się, że nawiązaliśmy walkę z tak klasowym przeciwnikiem.
- Co było kluczem do zwycięstwa?
– Zespołowa gra w obronie. W tym tygodniu dużo pracowaliśmy nad przygotowaniem się na obronę strefową Anwilu. Wiedzieliśmy również, że nie będziemy w stanie ustać przeciwnikowi w grze 1x1. W Anwilu są przecież tacy zawodnicy jak Ricky Ledo czy Tony Wroten. To byłyby gwiazdy w każdym polskim klubie. Dlatego właśnie tak dużo broniliśmy strefą. Ta taktyka okazała się skuteczna.
- Patrząc na ten mecz z wysokości trybun miałem wrażenie, że Anwil poprzez uparte stosowanie obrony strefowej zrobił sobie więcej krzywdy niż pożytku...
– Anwil zawsze potrafi zaskoczyć swoja obroną. Byliśmy jednak na to przygotowani, dlatego potrafiliśmy wypracować sobie otwarte pozycje. Straciliśmy przy tej obronie bardzo mało piłek, co jest świetnym wynikiem.
- Roman Szymański i Jimmie Taylor popisali się wspaniałymi wsadami jakby chcieli pokazać rywalom, że tego dnia nic w Lublinie nie zwojują.
– Zawsze jak zespołowi idzie, to zawodnicy dostają skrzydeł. Roman Szymański w czwartej karcie zaskoczył chyba wszystkich. Byłem przekonany, że podanie od Bryntona Lemara jest zbyt wysokie. Tymczasem Roman wyciągnął tę piłkę gdzieś spod sufitu i zapakował ją z impetem do kosza. Muszę podkreślić, że sobotnie zwycięstwo jest wynikiem ciężkiej pracy całego zespołu. Moim podopiecznym bardzo zależy na osiąganiu dobrych wyników. Miło patrzeć jak inwestują w siebie.
- Jaki ma pan plan na najbliższe dni? Dajemy się ponieść emocjom czy studzimy rozpalone głowy?
– Już od wtorku myślimy tylko o spotkaniu ze Stalą Ostrów Wielkopolski. Rywal jest na fali, wymienił kilku zawodników i na pewno przyjedzie do Lublina mocno zmotywowany.