Dzisiaj o godz. 19 TBV Start Lublin zmierzy się na wyjeździe ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra, aktualnym liderem rozgrywek
„Czerwono-czarni” zaczęli sezon w bardzo słabym stylu. Po okresie przygotowawczym wydawało się, że lublinianie mogą realnie myśleć o awansie do fazy play-off. W lecie grali przecież efektownie i wygrywali nawet z dużo wyżej notowanymi rywalami. Niestety, sezon zweryfikował te plany i TBV Start na razie pląta się w ogonie ligowej tabeli. Podopieczni Davida Dedka pokonali na razie jedynie koszmarne słabe Miasto Szkła Krosno, a przegrali z Legią Warszawa i mającym gigantyczne problemy MKS Dąbrowa Górnicza. Najgorszą sprawą jest jednak fakt, że w drużynie nie widać lidera. Tę funkcję mieli pełnić zawodnicy zagraniczni, ale EBL brutalnie zweryfikowała ich poziom. O ile z Devonte Upsonem można wiązać jeszcze jakieś nadzieje, to Earvin Lee Morris na razie nie pasuje nawet do przeciętnej polskiej ligi. 24-latek przychodził do Lublina z opinią niezłego strzelca. Nie potwierdza jej – spędził na parkietach EBL już 46 min i zdobył łącznie jedynie 21 pkt. Do tego słabo wygląda również w obronie, co było widać chociażby w meczu z MKS Dąbrowa Górnicza, gdzie niepotrzebnie faulował rywali. – Morris nie daje tego, czego od niego oczekiwaliśmy. W każdym zespole siłą napędową są obcokrajowcy. Tymczasem my musimy grać na boisku z dwoma rozgrywającymi jednocześnie – nie ukrywał rozczarowania David Dedek, trener TBV Startu.
Frustracja rośnie w całym zespole, a ostatnio najbardziej widać ją u Jamesa Washingtona. Amerykanin w końcówce spotkania z Dąbrową Górniczą miał opuścić boisko. Zanim jednak to zrobił to wdał się w niepotrzebną dyskusję z arbitrem, za co zresztą został ukarany przewinieniem technicznym.
David Dedek na odbudowanie formy swoich podopiecznym miał sporo czasu, bo ostatni mecz ligowy zespół rozegrał 19 października. Słoweniec postanowił przygotowywać się do konfrontacji ze Stelmetem poprzez wysłanie polskich zawodników do zespołu drugoligowych rezerw. Tam odnieśli trzy zwycięstwa, chociaż w pełnym składzie grali jedynie z Hutnikiem Warszawa i U!NB AZS UMCS Lublin. W niedzielnej konfrontacji ze Stalą Stalowa Wola na boisku pojawili się już tylko Bartłomiej Pelczar i Wojciech Czerlonko. Obaj zagrali znakomicie, a rezerwy niespodziewanie pokonały czołową ekipę drugiej ligi. – To na pewno najtrudniejszy moment w czasie mojej pracy w Lublinie. Przegraliśmy spotkania z drużynami, które są w naszym zasięgu. Musimy razem znaleźć rozwiązanie, aby wygrywać znacznie częściej – mówił Dedek.