Kolejki po narty, dłuuuuuuuuuuuuuugie kolejki do wyciągu - sprawdziliśmy, jak wyglądał ostatni weekend prawdziwie zimowych ferii. Batorz i Rąblów wygrały z Parchatką w konkurencji "frekwencja na stoku”.
- Mówiłem, żeby lepiej kupić plastikowe jabłuszka - jeden z kolejkowiczów usiłował rozbawić zniecierpliwione już dzieci.
Potem przez chwilę było z "górki”, bo karnety na zjazdy można było dostać bez kolejki. Ale, żeby wreszcie wjechać jednym z trzech wyciągów na górę, trzeba było odstać kolejnych kilka minut. Tradycyjnie najmniejsze kolejki były przy ostatnim, najkrótszym wyciągu. Narciarze wjeżdżali na górę już po pięciu minutach, aby skorzystać z dwóch pozostałych - trzeba było poczekać około dziesięciu minut.
Za to tłumów nie było przy budkach z hot dogami, hamburgerami i grzanym piwem.
Nie mniejszym zainteresowaniem miłośników białego szaleństwa cieszył się w weekend stok w Batorzu. I tu największą bolączką narciarzy są kolejki do wypożyczalni sprzętu narciarskiego. Żeby wreszcie założyć narty, trzeba odczekać nawet półtorej godziny. Potem trzeba jeszcze zarezerwować od 15 do 30 minut, aby kupić karnet i można ustawić się w kolejkę do wyciągu. Średnio po następnym kwadransie już będziemy na górze.