ROZMOWA Z Pawłem Kaczmarkiem, piłkarzem Motoru Lublin
Piłkarze Motoru w minioną sobotę pokonali Orlęta Radzyń Podlaski 3:0. To była pierwsza wygrana w lidze żółto-biało-niebieskich od 1 października. Jeżeli chodzi o mecze na Arenie Lublin, to drużyna Jacka Magnuszewskiego poprzednio trzy punkty wywalczyła... 31 sierpnia. Jednym z bohaterów spotkania z Orlętami był właśnie Paweł Kaczmarek, który zdobył pierwszego gola, a w końcówce zaliczył dwie asysty przy bramkach Damiana Szpaka.
- Do 80 minuty wydawało się, że znowu nie uda się wam zdobyć trzech punktów...
– Wszystko układało się tak, jak w poprzednich meczach. Brakowało nam ostatniego podania, albo wykończenia. W drugiej połowie w końcu to przyszło. Czy to będzie przełamanie? Mamy taką nadzieję. To frustrujące, że prowadzimy grę, jesteśmy lepsi, ale nie potrafimy tego udowodnić. Nie wiem, czy graliśmy w tej rundzie z jednym zespołem, który chciał nas atakować.
- W meczu z Orlętami brakowało jednej bramki. Kiedy otworzyliście wynik, to poszło juz z górki...
– Gdybyśmy jako pierwsi zdobywali bramki w meczach, to myślę, że większość z nich kończyłaby się naszymi zwycięstwami. Zazwyczaj sytuacji nam nie brakuje, ale nie potrafimy ich wykorzystać. W sobotę udało się to zrobić trzy razy i dzięki temu pojawiło się światełko w tunelu.
- Czego brakowało Motorowi do tej pory?
– Na pewno nie chodzi o brak zaangażowania o co były do nas zarzuty. Dawaliśmy z siebie wszystko, zaangażowanie to nie jest robienie wślizgów, czy faulowanie rywali. To są cechy wolicjonalne. Nam tego nie brakowało. Mieliśmy przede wszystkim problem ze skutecznością. Taki jest sport, czasami jest dołek, ale wierzę, że lepsze dni dla nas nadejdą. Uważam, że w zespole jest spory potencjał i pracujemy nad tym, żeby to pokazać.
- Jak reagujecie na okrzyki z trybun Motorze więcej ambicji?
– Nie jest to przyjemne. Staramy się zrozumieć kibiców. Na pewno miejsce Motoru nie jest w dole tabeli. Kibice mają prawo wyrażać swoje emocje. Czuli, że potrzebujemy takich okrzyków. Chcemy, żeby wyniki pokazały, że nie brakuje nam ambicji. Nie spodziewaliśmy, że będziemy w takim miejscu tabeli. Broni jednak nie złożymy.
- Jest szansa, żeby dogonić czołówkę i powalczyć o awans? Tracicie do KSZO, czy Garbarni kilkanaście punktów...
– Nie tylko w III lidze zdarzało się, że zespoły odrabiały większe straty. Na pewno to będzie ciężkie zadanie. Skupiamy się jednak na sobie, musimy zacząć wygrywać mecz za meczem i spoglądać, co się dzieje w tabeli. Na dzień dzisiejszy pewnie nie jesteśmy faworytem, ale zobaczymy, co życie przyniesie. Ja mogę powiedzieć za siebie i za zespół, że jesteśmy ambitni i do końca będziemy walczyli, żeby ten cel osiągnąć. Nie jesteśmy w najlepszej pozycji, ale nie takie rzeczy się zdarzały. Każdy zespół przeżywa lepsze i gorsze chwile, my musimy teraz wykorzystać każde potknięcie rywali i piać się w górę.