Motor wreszcie zapisał na swoim koncie trzy punkty. Piłkarze Jacka Magnuszewskiego pokonali w sobotę przed własną publicznością Orlęta Radzyń Podlaski 3:0. To pierwsza wygrana lublinian w lidze od... 1 października.
W pierwszej połowie niewiele działo się na boisku. Najlepszą okazję gospodarze zmarnowali w ósmej minucie. Marcin Michota wpadł w pole karne i wyłożył piłkę do Pawła Kaczmarka. Doświadczony skrzydłowy bez zastanowienia uderzył na bramkę, ale jego strzał na linii zatrzymali obrońcy rywali. Później żółto-biało-niebiescy bili głową w mur. Kibice podsumowali pierwsze 45 minut krzycząc „Motorze więcej ambicji”.
Tuż przed przerwą niepotrzebnie na środku boiska żółtą kartkę złapał Arkadiusz Kot. A że było to jego drugie upomnienie, to pomocnik Orląt musiał przedwcześnie opuścić boisko. Gospodarze od pierwszego gwizdka po przerwie ruszyli do szturmu na bramkę przeciwnika, ale ciągle czegoś brakowało, żeby objąć prowadzenie. W jednej sytuacji kontrę Motoru zatrzymał przypadkowo... arbiter, który odbił piłkę.
W 54 minucie Damian Falisiewicz źle dogrywał do Łukasza Zaniewskiego. Napastnik gospodarzy musiał się cofnąć do piłki i akcja straciła na dynamice. W efekcie, strzał łatwo wyłapał golkiper biało-zielonych. Po chwili zza pola karnego w ręce Krzysztofa Stężały uderzał Piotr Piekarski. W 58 minucie z bliska próbował Michota, ale Stężała tym razem obronił nogami.
W 70 minucie Michota strzelał efektowną przewrotką, ale piłka wylądowała w trybunach. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem mogło być niespodziewanie 0:1. Artur Gieraga zagrywał głową do bramkarza i o mały włos nie wpakował piłki do własnej bramki.
W 82 minucie lublinianie wreszcie złamali opór rywali. Świetnym podaniem ze skrzydła popisał się rezerwowy Kamil Stachyra. Piłka spadła praktycznie „na nos” Kaczmarkowi i ten z bliska umieścił ją w siatce. Od tego momentu było wyraźnie widać, że ciśnienie zeszło z gospodarzy, bo konstruowanie groźnych akcji przychodziło im już z dużą łatwością. Przełamać się powinien chociażby Damian Szpak, ale jego wolej poszybował tuż nad poprzeczką.
Radzynianie też postraszyli miejscowych, bo mieli swoją okazję po rzucie rożnym. W doliczonym czasie gry Szpak wreszcie dopiął swego. Po świetnym przechwycie Kaczmarka i jego asyście wziął obrońcę na plecy i w odpowiednim momencie huknął pod poprzeczkę. A kilkadziesiąt sekund później mieliśmy powtórkę z rozrywki, bo Kaczmarek wyłożył futbolówkę byłemu napastnikowi Orląt i ten nie miał litości dla swoich niedawnych kolegów po raz drugi.
Strata do czołówki to nadal kilkanaście punktów, ale gospodarze wreszcie pokazali, że potrafią grać w piłkę. Za tydzień trzeba pójść za ciosem i na koniec rundy ograć u siebie także Resovię.
ZDANIEM TRENERÓW
Damian Panek (Orlęta Radzyń Podlaski)
– Mieliśmy plan, żeby do przerwy zagrać zachowawczo i wynik bezbramkowy bardzo nam pasował. Nieodpowiedzialne zachowanie mojego zawodnika spowodowało, że wszystko runęło w gruzach. Ktoś spojrzy na wynik i pomyśli, że Motor wygrał lekko, łatwo i przyjemnie. Tak jednak nie było. Mojej drużynie należą się słowa uznania, bo długo dobrze się broniliśmy. Mieliśmy jednego gracza mniej praktycznie przez pół meczu i ciężko było wywalczyć punkt, a trzeba przyznać, że byliśmy blisko, żeby ten cel osiągnąć.
Jacek Magnuszewski (Motor Lublin)
– To był trudny mecz. Chłopakom należą się pochwały za koncentrację i konsekwencję w grze. W obronie byliśmy bardzo uważni. Rywale praktycznie nam nie zagrozili i to był klucz do zdobycia trzech punktów. W pierwszej połowie graliśmy słabo. Brakowało nam jakości chłodnej głowy, a rywale mądrze się bronili. Później okazało się, jak ważna jest osiemnastka meczowa, bo zawodnicy, którzy weszli z ławki bardzo nam pomogli i wnieśli do gry sporo dobrego. Ten mecz długo się nam nie układał, ale po pierwszej bramce nabraliśmy pewności siebie i ostatecznie udało się wygrać spotkanie. Bardzo tego potrzebowaliśmy.
Motor Lublin – Orlęta Radzyń Podlaski 3:0 (0:0)
Bramka: Kaczmarek (82), Szpak (90, 90+2).
Motor: Socha – Falisiewicz, Gieraga, Tadrowski, Dykij, Kaczmarek, Piekarski (64 Stachyra), Tymosiak, Bednara, Michota (76 Szysz), Zaniewski (67 Szpak).
Orlęta: Stężała – Kanarek, Leszkiewicz, Mazurek, Szymala (49 Rycaj), Zmorzyński (88 Zuber), Wrzesiński, Iwańczuk (61 Romaniuk), Kot, Borysiuk, Majewski (76 Mielniczuk).
Żółte kartki: Dykij - Kot.
Czerwona kartka: Kot (Orlęta, 45 min, za dwie żółte).
Sędziował: Maciej Łamasz (Jarosław). Widzów: 1351.