FOT. MACIEJ KACZANOWSKI
Ostatni raz w lidze piłkarze Motoru wygrali... 1 października. W trzech poprzednich spotkaniach wywalczyli zaledwie jeden punkt. W sobotę spróbują wrócić na właściwe tory w meczu z Orlętami Radzyń Podlaski. Pierwszy gwizdek tradycyjnie o godz. 19
W miniony weekend zespół Jacka Magnuszewskiego długo prowadził w Tarnowie z tamtejszą Unią 1:0. W końcówce dał się jednak skontrować i ostatecznie zawody zakończyły się remisem. – Bardzo żałujemy tego spotkania. Mieliśmy dużą przewagę i wydawało się, że wszystko pod kontrolą. Było mnóstwo sytuacji, żeby zamknąć mecz. Niestety wszystkie zmarnowaliśmy – ocenia trener żółto-biało-niebieskich. I dodaje, że nie ma pretensji do zespołu. – Zaangażowanie było naprawdę na najwyższym poziomie. Drużyna zostawiła mnóstwo zdrowia na boisku.
Końcówka rundy dla Motoru będzie niezwykle trudna. Po poniesionej w nieprawdopodobnych okolicznościach porażce z Cosmosem Nowotaniec (jeszcze w 89 minucie było 3:2 dla gospodarzy, a skończyło się wynikiem 3:4 – red) Orlęta będą podwójnie zmobilizowane, żeby zapunktować. A na koniec roku trzeba będzie jeszcze zagrać z Resovią.
– Okazuje się, że każdy rywal jest dla nas trudny. Z Radzyniem będzie tak samo, to będzie dla nich wyjątkowy mecz i na pewno dobrze przygotują się do spotkania z nami. My musimy się jednak wreszcie podnieść. Jestem zadowolony ze zmian w składzie, bo zarówno Łukasz Zaniewski, jak i Marcin Michota mają za sobą dobry mecz w Tarnowie – ocenia Jacek Magnuszewski. Przeciwko Unii nie zagrał jeszcze Paweł Myśliwiecki. Kolejny z atakujących wraca do formy po poważnej kontuzji. W weekend wystąpił w meczu rezerw przeciwko Rohlandowi Tuszów. Motor II wygrał 8:0, a 25-letni napastnik zapisał na swoim koncie dwa trafienia. Cztery gole zdobył z kolei Michał Paluch.
Z jakim nastawieniem w Lublinie zamelduje się zespół Orląt? – Musimy się pozbierać. Mamy przed sobą fajny mecz, na który nikogo nie trzeba będzie dodatkowo mobilizować. Na Arenie Lublin chcemy udowodnić przede wszystkim sobie, że potrafimy grać w piłkę – mówi Damian Panek, trener Orląt.
Jego drużynie znowu pomogą Witalij Mielniczuk i Michał Zuber. Obaj gracze przez wiele tygodni byli poza grą z powodu kontuzji. Nadal nie są też w pełni sił. – Nie oszukujmy się. Po tak długim rozbracie z piłką trudno, żeby byli gotowi na sto procent. Ich występ przeciwko Cosmosowi to była przede wszystkim pomoc drużynie w sferze mentalnej. Wyszło bardzo dobrze, bo objęliśmy prowadzenie 3:2. Później fatalne pomyłki spowodowały, że przegraliśmy. Teraz musimy poszukać punktów, gdzie indziej – dodaje opiekun biało-zielonych.