ROZMOWA Z Łukaszem Zaniewskim, napastnikiem Motoru Lublin
Łukasz Zaniewski przychodził w lecie do Motoru z dużymi nadziejami. W poprzednich rozgrywkach, w barwach ŁKS Łomża zdobył 17 goli w 27 występach. W ekipie żółto-biało-niebieskich zaliczył do tej pory 10 meczów i nadal czeka na pierwszą bramkę.
- Zapomnieliście już o pechowym meczu z Unią Tarnów?
– To spotkanie będzie nam długo siedziało w głowach. Znowu mieliśmy wielki niefart. Cała runda wygląda w ten sposób. Graliśmy dobrze, ale z powodu problemów ze skutecznością nie udało się zdobyć kompletu punktów. Jest duży żal i niedosyt, że w Tarnowie skończyło się wynikiem 1:1.
- Kolejnym rywalem Motoru będą Orlęta Radzyń Podlaski...
– Jesteśmy zmobilizowani i skoncentrowani, żeby wreszcie zdobyć te trzy punkty. Nie jest wesoło, kiedy dookoła wszyscy śmieją się z naszych wyników. Nie pozostajemy na to wszystko obojętni. My wiemy, że stać nas na więcej i musimy zacząć to udowadniać na boisku.
- Pan pewnie też inaczej wyobrażał sobie początek przygody z nowym klubem?
– Na pewno. Mogę tylko nadal ciężko pracować, żeby choć w małym stopniu uratować rundę i pomóc zespołowi. Nie ma jednak co ukrywać, że wszystko popsuły kontuzje. Urazy w tych pierwszych miesiącach w Motorze mnie zniszczyły. Przed Unią liczyliśmy na komplet dziewięciu punktów na koniec roku. Nie udało się. Teraz mamy nadzieję, że przynajmniej wygramy dwa ostatnie mecze.
- Wierzycie jeszcze, że jesteście w stanie odrobić straty do czołówki i powalczyć o awans?
– Dlatego jeszcze bardziej żałujemy remisu w Tarnowie. Była okazja, żeby odrobić dwa „oczka” do najgroźniejszych rywali. Wszystko nadal jest jednak możliwe. Liga jest tak wyrównana, że wystarczy pokonać dwóch rywali i od razu idzie się do góry. Wierzymy, że nadal mamy szansę. Trzeba tylko dalej ciężko pracować.