Blisko 1200 kilometrów tygodniowo pokonuje marzący o karierze bramkarza 14-letni Michał Wyrwas z Lublina, który szkoli się pod okiem trenera w Barlinku (woj. zachodniopomorskie).
– Zaczynałem jako 7-latek. Stanąłem na bramce i wiedziałem, że to jest to. Przeszedłem przez wiele klubów, ale nie bardzo mi się podobało – przyznaje Michał. – Kluby nastawione są na wyniki. Ważne, żeby wygrać mecz, a nie żeby dać wszystkim zawodnikom możliwość wykazania się na boisku.
– Michał dużo trenował. Jeździł na różne obozy, ale zawsze pozostawał niedosyt. Na turniejach jego drużyna wygrywała, ale radości nie było, bo syn czasami grał 10 minut, a czasami wcale – opowiada Adam Wyrwas. – Miał poczucie tego, że nie rozwija się tak, jakby mógł.
Przypadkowo Michała zobaczył Sławomir Król, trener Indywidualnej Szkoły Bramkarzy w Barlinku.
– Chłopiec ma duży potencjał – podkreśla dziś Król. – Kiedy trafił do mnie, w porównaniu z innym szkolonym przeze mnie chłopcem w jego wieku, wypadł bardzo mizernie. Ma jednak mocny charakter, ogromną chęć ćwiczenia, cierpliwość. To ewenement na skalę kraju, żeby co tydzień przemierzać tyle kilometrów, by doskonalić swój warsztat. Dlatego ma szansę na sukces, bo w ciągu zaledwie kilku miesięcy nadrobił co najmniej 1,5 roku.
Żeby to było możliwe, Michał raz w tygodniu jeździ do Barlinka. W czwartek po lekcjach chwyta walizkę i jedzie pociągiem do Warszawy. Śpi u kuzynki, by rano wsiąść w pociąg jadący na północny zachód.
– Kiedy kuzynka nie może go przenocować, do szkoły nie idzie już w czwartek i z samego rano wsiada do pociągu jadącego do Szczecina. Po drodze odbiera go trener – relacjonuje Adam Wyrwas. – Syn trenuje w piątek. W sobotę gra mecze i znów trenuje. Wraca do domu przez całą niedzielę.
– Treningi są bardzo intensywne. Trwają 5–7 godzin – przyznaje Król. – Od maja przepracowaliśmy już ponad 100 godzin. Założyłem, że w ciągu roku będzie to 500 godzin. To daje efekt. Michał jest z tygodnia na tydzień coraz lepszy.
– Młody jestem, to daje sobie radę – śmieje się Michał. – Bardzo mi zależy na piłce. Liczę na to, że w przyszłości będę zawodowym bramkarzem. Włożyłem w to dużo pracy. Na szczęście pomagają mi też nauczyciele ze szkoły, którzy bardzo mnie wspierają.
Pomoc jest potrzebna, bo Michał ćwiczy też w ciągu tygodnia. W poniedziałki i środy trenuje dodatkowo w jednym z lubelskich klubów sportowych, a 2–3 razy w tygodniu chodzi na zajęcia z akrobatyki sportowej.
– Dzięki akrobatyce będę bardziej giętki, a to niezbędne dla bramkarza – podkreśla Michał i dodaje, że znacznie większym problemem niż męczące dojazdy na treningi jest kontuzja, jakiej nabawił się dwa tygodnie temu. – Na treningu złamałem palec i nie mogę grać. Nie cieszę się, że mam wolne. Jest sam środek naszej ligi... Chętnie pojechałbym i z tym złamanym palcem, ale mama mi nie pozwoliła. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu będę już w pełni sprawny i wrócę na boisko.