Rozmowa z Piotrem Mazurkiewiczem, trenerek piłkarek nożnych Górnika Łęczna
- Czy minął już panu kac po odpadnięciu z Ligi Mistrzyń?
– Tak. Po dużych emocjach zawsze jest ciężko wrócić do siebie, ale nam to już się udało. Nie przeszliśmy eliminacji, ale taki jest futbol. Myślę, że wstydu nie przynieśliśmy i dobrze reprezentowaliśmy zarówno województwo lubelskie, jak i całą Polskę.
- Czego zabrakło, aby przejść do kolejnej rundy?
– Szczęścia, doświadczenia i wielu innych czynników. Glasgow był tego dnia nieznacznie lepsze. My wcale nie byliśmy wyraźnie słabsi, ale dziewczyny nie skierowały piłki do szkockiej bramki. Cóż, trzeba patrzeć w przyszłość. Teraz aż 8 dziewczyn wyjeżdża na zgrupowanie reprezentacji Polski. Z tego trzeba się tylko cieszyć.
- Widać w was sportową złość. Wygraliście już dwa ligowe starcia, a wasz bilans bramkowy to 11-0.
– Nie popadamy w hurraoptymizm. Mecz z AZS UJ Kraków mógł się podobać. Bolały jednak zmarnowane dogodne sytuacje. Z drugiej strony trzeba się cieszyć, że w ogóle do nich dochodzimy.
- Wydawało się, że po odejściu Dżesiki Jaszek i zakończeniu kariery przez Annę Sznyrowską, Górnik będzie miał problemy w ofensywie. Pierwsze mecze pokazały jednak, że jakość udało się utrzymać.
– W ataku mam same torpedy i działa. Zresztą ten zespół był tak budowany. Wiele dziewczyn jest w dobrej formie, chociażby Weronika Zawistowska, którą wyraźnie uskrzydliło powołanie do reprezentacji Polski. Ale przecież mam inne klasowe zawodniczki, takie jak chociażby Ewelina Kamczyk czy Emilia Zdunek.
- Nie jest już czas, aby Zawistowska zaczęła pojawiać się na boisku od pierwszej minuty?
– Weronika gra świetnie, ale ja zawsze staram się znaleźć optymalne dla drużyny rozwiązanie. Przed nami przecież jeszcze wiele spotkań, w tym starcia z bardzo silnymi przeciwnikami.
- Dlaczego w sobotnim meczu z AZS UJ Kraków nie zagrała Agata Guściora?
– Skręciła kostkę i będzie pauzować przez dłuższy czas. (około 2 miesiące – red.)