Piłkarze z Łodzi pokazali się w sobotę na stadionie w Łęcznej z dobrej strony. Dobrze operowali piłką, ale zabrakło im ostatniego podania. I ostatecznie Górnik zremisował z Widzewem 0:0. Jak zawody oceniają trenerzy i piłkarze obu ekip?
Enkeleid Dobi (Widzew Łódź)
– Czujemy lekki niedosyt. Trzeba obiektywnie przyznać, że mecz był pod naszą kontrolą. Na pewno jednak Górnik Łęczna to solidna drużyna, co pokazują również statystyki, bo mają w końcu najmniej straconych goli. Mamy do siebie delikatny żal. Nie stworzyliśmy zbyt wielu sytuacji bramkowych, ale biorąc pod uwagę naszą przewagę na boisku brakowało postawienia „kropki nad i”, ostatniego podania czy lepszego wyboru, który otworzyłby drogę do bramki. Trzeba jednak szanować ten punkt, bo to nasz pierwszy, oficjalny punkt zdobyty na wyjeździe. W szatni było widać ten niedosyt, bo ten mecz można było rozstrzygnąć na naszą korzyść.
Kamil Kiereś (Górnik Łęczna)
– Wróciliśmy do gry po prawie trzytygodniowej przerwie spowodowanej pandemią. Wiadomo, że po drodze musieliśmy skupić się na różnych elementach w treningu, zarówno piłkarskiego, jak i mentalnego powrotu do rywalizacji. Skupiliśmy uwagę na analizie gry Widzewa i zauważyliśmy, że nastąpił w niej progres – zespół może nie wyzbył się błędów, ale pokazał, gdzie może być groźny. Dla nas ten mecz stanowił sporą niepewność, bo musieliśmy wyjść na boisko po dłuższej przerwie i na nowo udowodnić swoją wartość. Pierwsza połowa należała na pewno do Widzewa. Zdawaliśmy sobie sprawę, że przeciwnik będzie szukał gry ofensywnej, wysokiego pressingu, a my chcieliśmy odbierać piłki, nie tylko w fazie kontry. Liczyłem jednak, że momentami będziemy grali w ataku pozycyjnym. Niestety, nie udało się i pierwsza połowa nam uciekała. Graliśmy jednak solidnie w defensywie, to pozwoliło nam przetrwać trudne momenty. To my mieliśmy jednak dwie dobre sytuacje. W przerwie zdawaliśmy sobie sprawę, że mecz będzie trudniejszy niż się wydawało. Dokonaliśmy korekt w ustawieniu, ale i nastawieniu. Mówiliśmy o tym, że musimy się odnaleźć w grze ofensywnej. Moim zdaniem mecz się wyrównał. Nie zdominowaliśmy rywala, ale doprowadziliśmy do tego, że spotkanie było wyrównane. Zawody wyglądały tak, że kto zdobyłby gola, ten zdobyłby trzy punkty. Lepiej graliśmy w piłkę i mieliśmy dwie szanse. Cały czas musieliśmy jednak zwracać uwagę na defensywę. Zwłaszcza po nieodpowiedzialnym zachowaniu Siergieja Krykuna. Nie będę tolerował jako trener takich zachowań. Po czerwonej kartce musieliśmy się skupić na remisie. Muszę uszanować ten punkt z tego powodu, jak Widzew zagrał w pierwszej połowie i biorąc pod uwagę to, że wróciliśmy do gry po dłuższej przerwie.
Tomasz Midzierski (Górnik)
– Widzew pokazał, że z kolejki na kolejkę się rozkręca. Jeszcze niejednemu zespołowi odbiorą punkty. Myślę, że powinniśmy się cieszyć z remisu. W pierwszej połowie oddaliśmy im pole gry i mieliśmy problem, żeby utrzymać się przy piłce na połowie przeciwnika. Druga połowa była bardziej wyrównana, ale sytuacji było, jak na lekarstwo. Nad tym musimy jeszcze wiele pracować. W kolejnych meczach u siebie musimy lepiej operować piłką. Kiedy trzeba bronić, to bronimy całym zespołem, a kiedy atakujemy też staramy się to robić całą drużyną. Wiedzieliśmy, że Widzew jest dobry piłkarsko, dlatego całym zespołem kontaktowo próbowaliśmy się bronić. I chyba wyszło nieźle, bo nie straciliśmy bramki, a rywale nie stworzyli zbyt wielu okazji. Mecze trzeba wygrywać stałymi fragmentami i mamy opracowane kilka schematów. Akurat przy mojej sytuacji zabrakło może celniejszego strzału, ale dobrze spisał się też bramkarz.
Mateusz Możdżeń (Widzew)
– Zdecydowanie panowaliśmy nad meczem, ale takie sytuacje są niebezpieczne, kiedy przez całe spotkanie prowadzi się grę na połowie przeciwnika. I niebezpieczne są także wybicia ze strony Górnika. Najważniejsze okazało się zbieranie długich piłek, bo w Łęcznej zbieraliśmy praktycznie wszystkie. Jako kapitan mogę powiedzieć, że czerpaliśmy dużą przyjemność z gry. Chłopaki cieszyli się grą. Panowanie nad piłką, rozegranie na jeden, czy dwa kontakty, ale zabrakło kropki nad i. Krok w przód był, jak najbardziej widoczny. Nie czekamy w zasiekach na kontry, tylko staramy się wyjść po swoje. I tak ten mecz wyglądał.