Górnik Łęczna zaczyna łapać wiatr w żagle. W piątek, na otwarcie 26. kolejki zielono-czarni pokonali u siebie Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:0 odnosząc drugą z rzędu wygraną w Fortuna I Lidze
Przed tygodniem Maciej Gostomski i spółka pokonali na wyjeździe Resovię (3:2) grając świetnie w pierwszej połowie i słabo w drugich 45 minutach. W domowym starciu z „Góralami” łęcznianie zagrali na dobrym poziomie przez pełne 90 minut.
Na pierwszego gola kibicom w Łęcznej przyszło poczekać do 26 minuty. Po dośrodkowaniu sprzed pola karnego piłkę głową w kierunku powracającego do wyjściowej jedenastki Damiana Zbozienia skierował Lukas Klemenz, a doświadczony obrońca oddał bardzo dobry strzał z woleja i dał Górnikowi prowadzenie.
W 38 minucie kibicom Górnika mocniej zabiły serca, po rzucie rożnym i błędzie Macieja Gostomskiego piłkę do siatki miejscowych skierował Jakub Kisiel. Piłkarze z Łęcznej mieli w tej sytuacji furę szczęścia bo sędziowie po analizie sytuacji gola nie uznali ze względu na pozycję spaloną zawodnika z Bielska-Białej, który kopnął piłkę tuż przed tym jak ta przekroczyła linię bramkową, a gdyby tego nie zrobił gol zostałby zapewne uznany.
Chwilę później łęcznianie zadali kolejny cios. Po szybkiej akcji dobre prostopadłe podanie od Pawła Żyry otrzymał Marko Roginić i płaskim strzałem na dalszy słupek zdobył gola przeciwko swojej byłej drużynie. Dla Chorwata był to gol w drugim meczu z rzędu, a piąty w całym sezonie. W końcówce pierwszej połowy podopieczni trenera Stano mogli strzelić jeszcze jednego gola, ale będący tuż przed bramką Podbeskidzia Damian Gąska zamiast uderzać szukał jeszcze dogrania i akcja nie zakończyła się powodzeniem.
W drugiej połowie Górnik grał bardzo uważnie w obronie i nie dopuszczał rywala pod własne pole karne. Podbeskidzie nie rezygnowało jednak i w 73 minucie bramki Gostomskiego trafił Bartosz Bida. Jednak i tym razem gol nie został uznany, bo piłkarz Podbeskidzia w momencie podania był na spalonym. Pięć minut później napastnik „Górali” próbował ponownie, ale tym razem jego strzał okazał się niecelny. W 84 minucie piłkę do bramki gości skierował wprowadzony na boisko z ławki rezerwowych Karol Podliński, ale znów sędzia nie uznał trafienia, bo snajper łęcznian przed wyjściem na sam na sam z bramkarzem Podbeskidzia był na spalonym. Chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Podliński uderzał ponownie – tym razem głową – ale nie trafił w bramkę i mecz zakończył się wygraną Górnika 2:0.
Kolejny mecz piłkarze Górnika rozegrają 12 kwietnia w Sosnowcu przeciwko tamtejszemu Zagłębiu. Ostatni zespół Fortuna I Ligi od piątego kwietnia prowadzi Marek Saganowski czyli były szkoleniowiec Motoru Lublin.
Górnik Łęczna – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:0 (2:0)
Bramki: Zbozień (25), Roginić (40).
Górnik: Gostomski – Zbozień, Cisse, Klemenz, Durmus – Młyński (88 Rojek), Deja, Łukasiak (80 Fazlagić), Żyra (62 Podliński), Gąska (62 Warchoł) – Roginić (80 Janaszek).
Podbeskidzie: Krzepisz – Ziółkowski (90 Willmann), Hlavica, Mikołajewski, Martinaga – Bida, Lusiusz, Kisiel (67 Zając), 23. Misztal (67 Abate Etoundi), Banaszewski (80 Stempniewicz) – Ilicić.
Sędziował: Damian Kos (Gdańsk).
Widzów: 1350.