To się nazywa efektowny powrót na zaplecze ekstraklasy. Motor po 13 latach przerwy znowu zagrał w I lidze. I to jak zagrał! Aż 9,5 tysięcy widzów na trybunach, świetna atmosfera, a do tego niesamowite emocje w końcówce i trzy punkty dla żółto-biało-niebieskich, którzy pokonali Zagłębie Sosnowiec 3:2
W składzie przyjezdnych zabrakło trzech piłkarzy, których letnie transfery do Sosnowca śmiało można określić hitami transferowymi. Kamil Biliński, Joel Valencia i Juan Camara rozpoczęli zawody na ławce rezerwowych. Motor od początku ruszył do natarcia. Szybko bardzo dobrą sytuację miał Piotr Ceglarz, który przymierzył w słupek. W 10 minucie świetną interwencją po strzale Michała Króla popisał się bramkarz gości, który z trudem, ale jednak odbił piłkę na rzut rożny.
Tuż po kwadransie Michał Król wywalczył piłkę, a za chwilę rzut wolny, w podobnym miejscu, z którego Ceglarz w sparingu z Zorią Ługańsk popisał się kapitalnym strzałem. Było więc jasne, że znowu to „Cegi” ustawi futbolówkę. Tak było, ale tym razem uderzenie zawodnika Motoru pozostawiało wiele do życzenia.
W 24 minucie Maksymilian Rozwandowicz przerzucił piłkę „przez siebie” na dalszy słupek, a tam Marek Fabry wyskoczył zza pleców Rafała Króla i z bliska strzelił tylko na górną siatkę, a kibice z Sosnowca złapali się za głowy. Trzeba jednak przyznać, że Słowak miał trudną sytuację, bo piłka była zbyt wysoko, żeby sięgnąć ją nogą.
Minęło kilkadziesiąt sekund, a Motor próbował rozpocząć grę swojej bramki podaniami. Tymoteusz Klupś naciskał Łukasza Budziłka, który miał problemy z przyjęciem i ratował się wybiciem na rzut rożny. Po chwili Michał Król zagrał ręką w swoim polu karnym. Goście protestowali, ale ostatecznie karnego nie dostali. Zdecydowanie zaczęli się jednak rozkręcać.
A w 34 minucie objęli prowadzenie. Wydawało się, że znowu trochę „przekombinowali” z rozegraniem rzutu wolnego, bo Dan Guezen o mały włos nie stracił piłki. Holender posłał jednak dośrodkowanie pod bramkę, a tam świetnie zachował się Oleksiy Bykov, który mimo asysty dwóch rywali wygrał pojedynek w powietrzu i strzałem głową otworzył wynik spotkania. Na pewno lepiej w tej sytuacji mógł zachować się przede wszystkim Mathieu Scalet, który nie przeciął tego zagrania.
W pierwszej połowie mieliśmy też chwilę przerwy po efektownej oprawie kibiców żółto-biało-niebieskich. Z tego względu sędzia dorzucił do pierwszej części spotkania sześć dodatkowych minut. W drugiej z nich Rafał Król sprytnie zagrał piętą do Ceglarza, ten dośrodkował na głowę do Kacpra Wełniaka, ale jego strzał okazał się niecelny. W szóstej o mały włos w doskonałej sytuacji nie znalazłby się Fabry, który po dłuższym podaniu wyprzedzał już dwóch obrońców, ale ostatecznie szybszy okazał się Przemysław Szarek, który zażegnał niebezpieczeństwo.
W 50 minucie Ceglarz domagał się karnego, ale nie mogło być mowy o jedenastce. W odpowiedzi dużo czasu i miejsca przed szesnastką gospodarzy miał Sebastian Bonecki. Oddał dobry, mocny strzał, ale po rykoszecie „zarobił” dla swojej drużyny tylko rzut rożny.
Po przerwie niemal 9,5 tysiąca kibiców robiło wszystko, co w ich mocy, żeby wspomóc piłkarzy. W drugiej części było jednak sporo fragmentów, w których „Motor” oglądał, jak piłkę rozgrywają rywale. Stwarzanie sytuacji też przychodziło drużynie Goncalo Feio z dużo większym trudem. Tuż po godzinie gry wreszcie coś wydarzyło się pod bramką gości. Najpierw Kamil Wojtkowski huknął prosto w bramkarza, a Michał Król dopadł piłki jednak uderzył obok bramki.
W 68 minucie Motor wrócił z dalekiej podróży, bo po centrze z prawego skrzydła i rykoszecie Budziłek miał olbrzymie problemy z wybiciem piłki, a ta po poprzeczce wyszła w pole. Kilka chwil później po drugiej stronie boiska wydawało się, że Bykov zagrał ręką w swojej szesnastce. Sędzia sprawdził sytuację na monitorze i chociaż długo się zastanawiał, to w końcu wskazał na „wapno”. Z 11 metrów nie pomylił się Ceglarz i na kwadrans przed końcem zawodów wszystko zaczynało się od początku, a Motor miał jeszcze sporo czasu, żeby pójść za ciosem.
I dokładnie to zrobił, bo Mariusz Rybicki, który dopiero co pojawił się na murawie po chwili przejął piłkę w narożniku „piątki” i efektownymi „nożycami” zaskoczył bramkarza rywali strzałem w krótki róg! A trzeba dodać, że 30-latek w całym poprzednim sezonie zdobył… jednego gola.
To wcale nie był jednak koniec emocji. Najpierw pięknym strzałem w „okienko” na 2:2 wyrównał Bonecki. Minęło kilkadziesiąt sekund, a stadion w Lublinie znowu oszalał z radości. W 88 minucie po centrze Wójcika strzał głową Rafała Króla zablokował Rozwandowicz. Sędzia uznał, że zablokował ręką, bo od razu wskazał na „wapno”. Po długich protestach znowu sprawdził sytuację na monitorze i chociaż trochę to trwało, to swoją decyzję podtrzymał. Karnego miał wykonać Jakub Lis, ale w końcu odpowiedzialność wziął na siebie kapitan i to Rafał Król w czwartej dodatkowej minucie strzelił na 3:2.
Zagłębie miało jeszcze sporo czasu, żeby powalczyć o punkt, bo mecz w sumie potrwał aż… 15 minut dłużej. Goście nic już jednak nie wskórali i wszystkie punkty zostały w Lublinie.
Motor Lublin – Zagłębie Sosnowiec 3:2 (0:1)
Bramka: Ceglarz (74-z karnego), Rybicki (78), R. Król (90+4-z karnego) – Bykov (34), Bonecki (87).
Motor: Budziłek – Wójcik, Szarek, Rudol, Luberecki, Michał Król (74 Rybicki), Scalet, Wojtkowski (62 Lis), Rafał Król, Ceglarz (77 Kamiński), Wełniak (62 Śpiewak).
Zagłębie: Kos – Ryndak, Jończy, Bykov, Pavić, Klupś (69 Wrzesiński), Bonecki Rozwandowicz, Guezen (81 Bębenek), Troć (81, Valencia), Fabry (69 Biliński).
Żółte kartki: Wojtkowski, Scalet, Szarek, R. Król – Pavić, Bonecki, Kos.
Sędziował: Paweł Malec (Łódź).
Widzów: 9476.