(fot. GÓRNIK ŁĘCZNA)
W niedzielę trenerem Górnika Łęczna został Ireneusz Mamrot. Dzień później szkoleniowiec został przedstawiony na konferencji prasowej. O kulisach roszady na ławce i celach postawionych przed nowym trenerem opowiedział prezes Górnika Piotr Sadczuk
– Chciałbym podziękować trenerowi Marcinowi Prasołowi, który pracował w Górniku przez 10 ostatnich miesięcy. To był bardzo trudny okres, a trener zaczął go jeszcze gdy byliśmy w PKO BP Ekstraklasie. Później, po spadku nastąpiło wiele zmian kadrowych już w Fortuna I Lidze. Ostatnie wyniki zespołu były dla nas nie takie jak byśmy chcieli. Dlatego zdecydowaliśmy się na zmianę – powiedział sternik Górnika, a następnie odpowiedział na pytania od dziennikarzy i kibiców.
- Czy trener Prasoł miał na początku rundy wiosennej postawione ultimatum w postaci określonej zdobyczy punktowej?
– Żadnego ultimatum nie było, ani rozmów na temat zdobycia określonej ilości punktów w danym meczu. Chcieliśmy aby trener Prasoł przepracował z drużyną zimowy okres przygotowawczy według własnego planu. W sparingach ze Stalą Rzeszów i Chojniczanką pojawiały się pewne symptomy, które były dla nas niezadowalające. Nie chodzi mi w tym wypadku o wyniki, ale o samą grę, która nas nie zadowalała. Później zagraliśmy trzy mecze o punkty w rundzie wiosennej i okazało się, że dwa spotkania wyjazdowe - z zespołami, które znajdowały się w tabeli niżej od nas – przegraliśmy. Wiedzieliśmy, że początek rozgrywek będzie bardzo ważny. Uważam, że zrobiliśmy wszystko by trener Prasoł do samego końca swojej pracy miał wsparcie zarządu. Bardzo nie lubię zmieniać trenerów, bo tylko długofalowa praca przynosi efekty. Natomiast przed nami kolejne ważne mecze. Pierwszy już we wtorek w ramach Fortuna Pucharu Polski i liczę, że osiągniemy historyczny sukces w tych rozgrywkach. Z kolei w lidze mamy tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową więc uważam, że to był najwyższy czas na zmianę. Trener Prasoł stracił pracę, ale słabe wyniki to nie tylko jego wina, bo odpowiedzialność ponoszą wszyscy, także zarząd i zawodnicy.
- Czy naturalnym momentem na zmianę na ławce trenerskiej nie powinna być przerwa w rozgrywkach?
– Uważam, że trener Prasoł w lecie, przy zmianach kadrowych, nie miał komfortu pracy w okresie przygotowawczym. Stąd decyzja o tym, aby w zimie miał możliwość przygotowania drużyny. Nie chciałem podejmować decyzji o zakończeniu współpracy jesienią, bo w końcówce rundy punktowaliśmy i odbiliśmy się od strefy spadkowej. Do tego doszły dobre mecze w krajowym pucharze.
- Od piątku w klubie doszło do sporego przyspieszenia. Porażka z Resovią, w sobotę pożegnanie z trenerem Prasołem, a w niedzielę zakontraktowanie nowego szkoleniowca. Jakie były kulisy zatrudnienia trenera Mamrota?
– Przyznaję, że już po pierwszy meczu rundy wiosennej, przegranym z Sandecją Nowym Sącz 0:3 zaczęliśmy rozmowy z innymi trenerami. Musieliśmy być przygotowani na zmiany. Rozmawialiśmy w kuluarach i bez dawania, tak jak wspomniałem, trenerowi Prasołowi żadnego ultimatum. Musimy mieć w klubie rozeznanie wśród zawodników jak i wśród trenerów. Byliśmy przygotowani na zmianę, ale pojawiło się pytanie czy dokonać jej jeszcze przed meczem pucharowym? Tak naprawdę trener Mamrot przed tym spotkaniem poprowadził dwa treningi. Uznaliśmy jednak wspólnie, że nie ma na co czekać. Kilka rzeczy, nawet po meczu z Resovią można było zrobić inaczej. Byłem bardzo niezadowolony z faktu, że drużyna po piątkowym meczu z Resovią otrzymała wolne (ostatecznie zajęcia się odbyły i poprowadził je już trener Mamrot – red.). Uważałem to za błąd. Widziałem też, że u trenera Prasoła gasła nadzieja na poprawę wyników. Mam świadomość, że zmiana nastąpiła szybko, ale nie była to decyzja pochopna, podjęta z dnia na dzień.
- Decyzja jest jednak ryzykowna. Nowy trener obejmuje zespół w niedzielę, a za trzy dni ma do rozegrania mecz w Fortuna Pucharze Polski. I to mecz historyczny, bo Górnik nigdy nie był w półfinale tych rozgrywek…
– Zdaję sobie z tego sprawę. Podjęliśmy taką decyzję z pełnym przekonaniem i chcieliśmy, by do Górnika trafił trener z doświadczeniem, wiedzą, mający za sobą pracę w większych klubach. Po to, by te wszystkie aspekty były dla zespołu wartością dodaną. Trener Mamrot zdobył w swojej karierze wicemistrzostwo Polski, grał też w finale Pucharu Polski. Dlatego liczę, że w krótkim czasie zdoła rozpalić przysłowiowy „ogień” w drużynie.