Nie tak miał wyglądać pierwszy ligowy mecz w 2020 roku w wykonaniu piłkarzy Górnika Łęczna. „Zielono-czarni” przegrali w Toruniu z tamtejszą Elaną aż 0:5, a mecz został przerwany w drugiej połowie ze względu na awarię oświetlenia
Sobotnie spotkanie miało wyjątkowy charakter ze względu na to, że na stadionie w Toruniu doszło do inauguracji sztucznego oświetlenia i jak się później okazało, nie bez komplikacji.
Trener Kamil Kiereś przed wiosenną inauguracją zdecydował się na kilka zmian w składzie. Rundę jesienną w bramce zakończył Adrian Kostrzewski, a mecz w Toruniu w bramce rozpoczął Patryk Rojek. Ponadto do wyjściowego składu w miejsce Tomasza Tymosiaka wskoczył pozyskany z ŁKS Łódź Bartłomiej Kalinkowski. W kadrze meczowej zabrakło natomiast Michała Golińskiego, którego w składzie zastąpił inny młodzieżowiec Dominik Lewandowski. Wreszcie w ataku wobec pojawiających się w ostatnim czasie problemów zdrowotnych Pawła Wojciechowskiego mecz na „szpicy” rozpoczął Przemysław Banaszak.
Górnik do sobotniej potyczki podchodził bardzo zmotywowany, bo celem na ten sezon jest awans do Fortuna I Ligi. Dodatkowo „zielono-czarni” chcieli zrewanżować się rywalom za porażkę 1:3 w Łęcznej. Początkowe minuty spotkania, które rozgrywane było na dość grząskiej murawie upłynęło pod znakiem walki w środku pola. Dopiero w 10 minucie Marcin Stromecki przebił się lewym skrzydłem i zagrał piłkę w pole karne. Ta w gąszczu obrońców trafiła do Dominika Lewandowskiego, ale młody pomocnik uderzył w środek bramki. W odpowiedzi siedem minut później miejscowi objęli prowadzenie. Piłkę na własnej połowie stracił Maciej Orłowski, którą odebrał mu Dominik Kościelniak i zagrał do Filipa Kozłowskiego. A ten mocnym strzałem sprzed pola karnego otworzył wynik spotkania.
Stracony gol nieco obudził łęcznian i w 26 minucie ładnie z dystansu uderzył Orłowski, ale bramkarz Elany zdołał odbić piłkę na rzut rożny. Górnik starał się przeważać, ale w 38 minucie stracił kolejną bramkę. Tym razem gospodarze przeprowadzili składną akcję, którą sprytną podcinką nad Rojkiem zakończył Matus Marcin. Widząc sytuację na murawie trener Kiereś jeszcze w pierwszej połowie w miejsce Krystiana Wójcika desygnował do gry Pawła Wojciechowskiego, ale do przerwy wynik się nie zmienił.
Łęcznianie na drugą połowę wyszli zmotywowani, ale na boisku w dalszym ciągu rządziła Elana. W 55 minucie po kontrze w pole karne gości wpadł Marcin i został sfaulowany przez Rojka. Sędzia Albert Różycki wskazał na 11 metr, a rzut karny na gola zamienił Wojciech Onsorge. To nie był jednak koniec bo w 63 minucie na 4:0 podwyższył Lukas Hrnciar.
Pięć minut później na stadionie w Toruniu doszło do częściowej awarii oświetlenia i spotkanie zostało przerwane na dokładnie 19 minut. W tym czasie usterki nie udało się naprawić, ale piłkarze obu zespołów po konsultacji z arbitrem zdecydowali, że spotkanie będzie kontynuowane. Tym samym koszmar gości trwał nadal bo w 73 minucie (choć zegar wskazywał 90 min.) wynik meczu na 5:0 ustalił Mateusz Stryjewski.
Elana Toruń – Górnik Łęczna 5:0 (2:0)
Bramki: Kozłowski (19), Marcin (38), Onsorge (56-karny), Hrnciar (63), Stryjewski (73).
Elana: Sokół – Onsorge, Marcin (66 Pisarek), Kołodziej (74 Boniecki), Stryjewski, Kozłowski, Kościelniak, Kisiel, Andrzejewski, Hrnciar (77 Górka), Bierzało.
Górnik: Rojek – Orłowski, Midzierski, Baranowski Leandro – Stromecki, Kalinkowski – Stasiak (77 Turek), Wójcik (44 Wojciechowski), Lewandowski (57 Zagórski) – Banaszak (60 Śpiączka).
Żółte kartki: Onsorge – Baranowski.
Sędziował: Albert Różycki (Łódź).