Rozmowa z Markiem Saganowskim, trenerem Motoru Lublin
- Dla Olimpii sobotni mecz będzie miał dużo większe znacznie, bo rywale ciągle walczą o utrzymanie. Czy w tej sytuacji trudno będzie zmotywować drużynę na ostatni mecz w sezonie?
– Mam nadzieję, że wszyscy podejdą do tego meczu profesjonalnie. Żadnych innych ustępstw choćby w mikrocyklu przed meczem nie było. Chcemy wygrać. Przede wszystkim dlatego, że gramy u siebie. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś z nas próbował odpuścić, czy nie myśleć o wygranej. Dla mnie takie mecze pokazują mentalność zawodników. Możemy powiedzieć, że teoretycznie nie gramy o nic, ale dla mnie to mecz o trzy punkty i spotkanie, w którym chcemy pokazać dobrą grę. Chciałbym zobaczyć i sprawdzić zawodników, czy chcą się tak zmobilizować, żeby pokazać wszystkim kibicom i nam, że zależy im na grze i wygrywaniu. Ja buduję drużynę, która chce wygrywać mecze treningowe i wewnętrzne gierki. Takich zawodników szanuję i tacy piłkarze będą w Motorze, tacy których porażka boli tak, jak mnie.
- W ostatnich meczach zamiast Sebastiana Madejskiego w bramce pojawił się Seweryn Kiełpin. Z czego wynikała ta zmiana?
– Chcieliśmy zobaczyć, jak będzie wyglądał Seweryn. Bronił dwa mecze i jest bliski, żeby zagrać w trzecim. Przez swoją postawę na treningach zasługiwał na to, żeby dostać szansę. W tej szatni poza Darkiem Łukasikiem, który jest po zabiegu wszyscy dostali szansę. Chciałem, żeby z Sewerynem było tak samo.
- Czy poza problemami ze skutecznością jest jeszcze jakiś aspekt gry, który spowodował, że nie udało się znaleźć w strefie barażowej i który trzeba poprawić?
– Mamy dużo elementów do poprawy. Jesteśmy tak naprawdę dopiero trzy miesiące w klubie. W tej chwili nasza wiedza na temat drużyny i jej bolączek jest jednak dużo większa niż w styczniu. Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi i wprowadzilibyśmy dużo innych zasad. Skuteczność na pewno najbardziej nam doskwierała, ale trzeba myśleć o tym, że drużynę buduję się od obrony. Defensywa też musi być przemeblowana, żeby ofensywna była spokojniejsza.
- Jak Pan ocenia rundę w wykonaniu Motoru i co musi się zmienić, żeby w kolejnym sezonie było lepiej?
– Oceniam tak, że zagraliśmy kilka bardzo dobrych meczów, przede wszystkim w domu. Zdarzyły nam się mocne wpadki, jak z Hutnikiem, gdzie wydaje mi się, że ten zespół nie zasługiwał na taką porażkę po dobrych meczach. Dużym zadaniem na przyszłość jest ustabilizowanie formy, żeby nie było takich niespodziewanych wpadek. Nie możemy przechodzić z dobrych występów w bardzo słabe. Nie przystoi to klubowi. Będziemy się też starać, żeby serie zwycięstw trwały dłużej, nie tylko dwa mecze. W tym sezonie nie wygraliśmy nawet trzech spotkań z rzędu. Latem będzie dużo pracy, mam nadzieję, że dobrze się wzmocnimy. Nie ma się co oszukiwać, że będzie sporo zmian w zespole. Sobotni mecz to też będzie dla nas odpowiedź, czy zawodnicy mają w charakterze bycie zwycięzcami. Trzeba to pokazywać nie tylko wtedy, kiedy jesteśmy przyparci do muru i o coś gramy. Właśnie takie mecze, jak ten sobotni z Olimpią będą dla nas ważne.
- Jak dużych zmian w kadrze zespołu oczekuje Pan w letnim okienku transferowym? Ostatnio mówił Pan o wzmocnieniach w ofensywie, ale jednym z priorytetów będą chyba także młodzieżowcy?
– Młodzieżowcy na pewno. Wraz z końcem sezonu ten status stracą: Kamil Kumoch i Michał Król. Zostanie nam jeszcze Leszek Jagodziński, ale to zdecydowanie za mało. Na pewno będziemy szukali młodych zawodników. Także z tego powodu do naszej kadry dołączają zawodnicy z rezerw, których na co dzień sprawdzamy. Jeżeli pozytywnie ocenimy ich przydatność do zespołu, to będziemy chcieli, jak najwięcej korzystać właśnie z naszych wychowanków.
- Czy losy większości zawodników są już przesądzone, czy ktoś może jeszcze dobrym występem w ostatnim meczu wywalczyć sobie nowy kontrakt w Motorze?
– Losy zawodników nie są jeszcze rozstrzygnięte. Dopiero od poniedziałku będziemy rozmawiać z zawodnikami. Chcemy się przyjrzeć drużynie. Dla mnie sfera mentalności jest bardzo ważna. Może się dużo zmienić. Mimo wszystko na sobotę chcemy wyjść najsilniejszym składem, jaki obecnie mamy.