Dobra pierwsza połowa i znacznie gorsza druga. Tak w skrócie można podsumować wyjazdowy mecz Motoru ze Stalą Rzeszów. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, a jak zawody oceniają trenerzy obu klubów?
Marek Saganowski (Motor Lublin)
– Mecz miał dwa oblicza. W pierwszej połowie kontrolowaliśmy boisko do 42 minuty i zyskiwaliśmy te strefy, które chcieliśmy. Później mieliśmy trochę problemów z szybkim atakiem i zamienieniem naszej przewagi na bramkę. Druga połowa, a już szczególnie po zmianach była gorsza. Zeszliśmy do niskiej obrony i zaczął się problem. Stal ma tyle jakości w zawodnikach ofensywnych, że uniknęliśmy porażki w ostatnich minutach. Chcieliśmy wywieźć stąd trzy punkty, ale po końcowym gwizdku mogę powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni z jednego. Chcieliśmy stać w średnim pressingu i mocno pressować każdą piłkę zagraną do boku. W ostatnich meczach rywale popełniali sporo błędów i ta taktyka do pewnego momentu się sprawdzała. Jestem zadowolony, bo zawodnicy włożyli kawał serducha na tym ciężkim terenie. Eksperymentalne zestawienie defensywy? Myślę, że Jakub Świeciński, młodzieżowiec znowu zdał egzamin. Przychodził do nas na szóstkę, ale z braku Bartosza Zbiciaka i Maksa Cichockiego defensywa się nam posypała i musiał zagrać w obronie. To był jednak pozytywny mecz w jego wykonaniu, w kilku sytuacjach uspokajał nasze poczynania. Pokazaliśmy, że możemy grać, jak równy z równym, z drużynami, które są w pierwszej trójce.
Daniel Myśliwiec (Stal Rzeszów)
– W piłce najważniejszy jest wynik, a my nie osiągnęliśmy zadowalającego wyniku. W trudnych warunkach moi zawodnicy wykonali kawał dobrej roboty, ale wszyscy mamy mieszanie uczucia, bo bardzo chcieliśmy wygrać. My grając jednak teoretycznie o nic byliśmy w stanie tak zdominować przeciwnika i sprawić, że Motor, który musi walczyć o jak najwyższą lokatę sprawiał wrażenie drużyny, której wystarczył remis. To jest pierwsze odczucie, jakie mam po meczu. Mnie bardzo cieszy praca piłkarzy, a trochę smuci, że nie otrzymali za to należytej nagrody. Rywale od początku starali się podejść wyżej do pressingu, a zakładaliśmy, że może być inaczej. To jedyna różnica, której nie przewidzieliśmy. Same przestrzenie, które mogliśmy osiągnąć spłaciły się bardzo dobrze. Nawet bramka i próba stworzenie przewagi w bocznej strefie i wbiegnięcie trzeciego, czy czwartego piłkarza, to przyniosło nam gola. Liczba wejść Łukasza Góry, czy Pawła Oleksego, to dowody na to, że nasza strategia miała prawo dobrze wypalić. Samo cofnięcie się w końcówce Motoru to była próba bronienia się, bo nie do końca potrafili zdefiniować krycie, kto do kogo ma podejść. Takim ostatnim sygnałem do tego, że po drugiej stornie jest problem był strzał Łukasza Góry. Pod kątem strategii było nieźle, możemy tylko żałować, że nasze sytuacje z pierwszej i drugiej połowy nie były skuteczne.