Tym razem nie trzeba długo czekać na kolejny występ piłkarzy Motoru. Już w sobotę drużyna z Lublina zagra na Arenie ze spadkowiczem z Fortuna I Ligi – GKS Bełchatów. Spotkanie rozpocznie się o godz. 17.
Nastroje wśród kibiców żółto-biało-niebieskich w ostatnich tygodniach nie są najlepsze. Po udanym początku nowego sezonu drużyna Marka Saganowskiego osunęła się w ligowej tabeli na dziesiąte miejsce.
W dwóch ostatnich występach do swojego konta dopisała tylko „oczko”, po poniedziałkowym remisie w Elblągu. W dużym skrócie mecz z Olimpią wyglądał lepiej, jeżeli chodzi o defensywę. Gorzej było jednak w ataku. Pierwszy raz gola nie zdobył Michał Fidziukiewicz, a goście ogólnie mieli problem ze stwarzaniem sytuacji pod bramką przeciwnika.
W środę niespodziewanie Motor pożegnał się ze swoim podstawowym obrońcą – Arielem Wawszczykiem. A ten po rozwiązaniu kontraktu w Lublinie wylądował niedaleko, w ligowym rywalu z Puław. Skąd w ogóle decyzja o rozstaniu ze stoperem, który pięć pierwszych meczów zaczynał w podstawowym składzie?
– Ariel wydawał się zawodnikiem, na którego można liczyć. Podsumowując jednak jego występy uznaliśmy, że lepiej będzie się jeszcze wzmocnić w obronie. W tamtej rundzie na pewno miał zdecydowanie lepsze mecze. Dodatkowo nie chciał być zawodnikiem drugiego wyboru i dlatego postanowiliśmy, że może odejść do innego klubu. Czy błędy ze spotkania z Pogonią Siedlce miały wpływ na ostateczną decyzję? To na pewno jeden z głównych powodów. Dużo mówiliśmy o koncentracji, powtarzaliśmy, że trzeba się komunikować miedzy sobą w defensywie. Niestety, przy drugiej bramce dla rywali wyszło coś zupełnie innego. Ariel był mocno zamieszany w tę bramkę Pogoni. Po głębszej analizie podjąłem decyzję, że trzeba szukać innego rozwiązania – wyjaśnia trener Saganowski.
W miejsce Wawszczyka w środę udało się pozyskać Brazylijczyka Victora Massaia. Na debiut 29-latka trzeba będzie jednak poczekać przynajmniej kilkanaście dni. – Wiadomo, że osobiście go nie oglądałem, ale z tego, co wiemy to doświadczony zawodnik, ma dabre warunki, a jak na obrońcę potrafi znaleźć się pod bramką przeciwnika, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry. Liczę na jego doświadczenie i na umiejętność wprowadzenia piłki od tyłu. Pytanie, jak szybko się u nas zaaklimatyzuje. Mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy go już na boisku i nie będziemy musieli zbyt dużo czasu poświecić na stronę fizyczną. Ostatni mecz rzeczywiście zagrał 30 maja, ale menedżer twierdzi, że jest dobrze przygotowany. Dlatego wierzymy, że w ciągu kilkunastu dni będziemy mieli go już całkowicie do dyspozycji – zapewnia popularny „Sagan”.
Jak wygląda sytuacja kadrowa ekipy z Lublina przed sobotnim spotkaniem? Nadal niezdolny do gry jest Adrian Dudziński. Już drugi tydzień normalnie na treningach pracuje za to Tomasz Kołbon. A to oznacza, że pomocnik pozyskany w lecie z Garbarni Kraków w końcu będzie mógł zadebiutować w nowych barwach. Do zajęć wrócił także Bartłomiej Kafel.
Jeżeli chodzi o najbliższego rywala, to „Brunatni” wygrzebali się już z dna tabeli. Sezon zaczynali na minusie. Za zaległości finansowe dostali cztery ujemne punkty. W trzech pierwszych kolejkach dwa razy przegrali i stracili aż osiem goli. W trzech kolejnych wywalczyli już siedem punktów i mają bilans bramkowy 4-1.
– Zdajemy sobie sprawę, że rywal gra ostatnio dosyć równo. Dwa mecze przegrał na wyjeździe, ale zespół jest dobrze poukładany w defensywie. Mają bardzo dobrą fazę przejściową z obrony do szybkiego ataku i musimy być na to gotowi. Ostatnio tak wychodzi, że ciągle gramy z rywalami, którzy łapią wiatr w żagle. My też musimy iść do przodu. Ja wierzę w ten zespół i w to co robię. Widzę, jak chłopaki ciężko pracują i jak przyjmują presję. Myślę, że efekty w końcu będą widoczne. Siedziałem w niejednej szatni, czasami po prostu potrzeba więcej czasu, żeby zbudować drużynę. Wygląda na to, że u właśnie potrzeba go więcej. Presja była, jest i będzie, ale ja ciągle powtarzam zawodnikom: cieszmy się, że ta presja jest, bo chcemy wygrywać i o coś grać. Mamy jeden cel, a jest nim awans do pierwszej ligi. Też nie jestem usatysfakcjonowany naszym dorobkiem. Na pewno stać nas na zdecydowanie więcej – dodaje trener Saganowski.