(fot. GORNIK.LECZNA.PL/FACEBOOK)
Rozmowa z Pawłem Sasinem, piłkarzem Górnika Łęczna
- Jak można podsumować pierwszą część sezonu w wykonaniu Górnika?
– Jesteśmy z niej zadowoleni. Taki wynik punktowy przed startem rozgrywek wzięlibyśmy w ciemno. W Pucharze Polski też przeszliśmy dwóch rywali. Przyznam szczerze, że odkąd jestem w Górniku to nie pamiętam żeby nam się to udało. W nagrodę mieliśmy okazję zagrać z prestiżowym rywalem, czyli Legią Warszawa. Wracając do ligi, to tak jak mówi nasz trener Kamil Kiereś, wyrobiliśmy sobie taką pozycję, że możemy powiedzieć bez ogródek, że będziemy bić się o powrót do I Ligi.
- Czy presja nie spęta wam nóg?
– Jeśli ktoś nas o to spyta to odpowiemy, że walczymy o awans. Mamy 42 punkty i jesteśmy na drugim miejscu w tabeli, a klub i zawodnicy mają ambicję do gry na zapleczu ekstraklasy. Trzeba więc powiedzieć sobie jasno, że zrobimy wszystko aby tę promocję wywalczyć.
- A biorąc pod uwagę kompletowanie składu przed sezonem czy Paweł Sasin jako jeden z bardziej doświadczonych piłkarzy liczył na taki rezultat?
– Przyznam szczerze, że jestem lekko zaskoczony. W każdym meczu chcieliśmy wygrywać i wiedzieliśmy, że jesteśmy to w stanie zrobić. Ale wiadomo jak wygląda budowanie drużyny. Po spadku z ekstraklasy w klubie doszło do rewolucji i w efekcie Górnik znalazł się w II lidze. Dlatego pewne obawy się pojawiły. Do klubu przyszedł nowy trener i nowi piłkarze więc pojawiło się pytanie jak to wszystko będzie funkcjonować. Trener Kiereś jednak bardzo umiejętnie wszystko poukładał i z meczu na mecz gromadziliśmy punkty. Jako jeden z najbardziej doświadczonych zawodników jestem dumny i szczęśliwy, że tak to teraz wygląda i idzie w dobrym kierunku.
- A jak oceni pan współpracę z trenerem Kieresiem po tych kilku miesiącach?
– Nie za bardzo lubię oceniać trenerów z którymi pracuję, bo to mocno niezręczne. Wyniki pokazały, że jako zespół się „obroniliśmy” i ta współpraca jest owocna.
- W tym sezonie potraficie odwracać losy meczów. Wcześniej się wam to nie zdarzało za często. W czym tkwi sekret?
– Wcześniej nie potrafiliśmy skutecznie odrabiać strat po pierwszym straconym golu, choć zawsze walczyliśmy do końca. Natomiast pod wodzą trenera Kieresia charakter drużyny bardzo się wzmocnił. W Górniku od zawsze panowała świetna atmosfera i każdy nowy piłkarz był ciepło przyjmowany przez pozostałych. Latem przyszło kilku nowych zawodników i poza wniesieniem piłkarskiej jakości wkomponowali się w zespół pod kątem charakteru. Dzięki temu Górnik wygrywał mecze, w których jako pierwszy tracił bramki.
- Pracowaliście nad tym pod kątem mentalnym czy to był naturalny proces?
– Trener Kiereś nauczył nas, że zawsze można odrobić traty. Fajnie, że umieliśmy odwracać ich losy, choć wolałbym abyśmy w 2020 roku otwierali rezultaty spotkań i utrzymywali je do ostatniego gwizdka.
- W takim razie kto dba o atmosferę w szatni?
– Mamy w w zespole mieszankę rutyny z młodością. Ja jestem w Górniku od wielu lat i spotkałem się z serdecznym przyjęciem przez kolegów. Dlatego teraz gdy dołączają do nas kolejni piłkarze trzymamy się razem i jesteśmy jednością.
- Czy jest pan rozczarowany swoimi statystykami w pierwszej części sezonu?
– Na pewno liczyłem na więcej, ale to nie jest tak, że się obrażam bo za bardzo zależy mi na drużynie. Wchodziłem z ławki w ciężkich momentach choćby w meczach ze Stalą Rzeszów czy Garbarnią Kraków. Udowodniłem, że cały czas jestem w gotowości do gry. W zimie będę walczyć o to, aby wiosną wywalczyć miejsce w pierwszym składzie.
- Runda była długa. Pojawiły się na pewno plany urlopowe.
– Wyjedziemy z rodziną na krótki kilkudniowy urlop. Do ciepłych krajów się nie wybieramy, bo mamy trójkę dzieci. Udamy się ze znajomymi w góry. Święta spędzimy u rodziny żony i u moich bliskich. Chcę odpocząć aby w styczniu zacząć „ładowanie akumulatorów”.
- Potrafi pan utrzymać dietę w przerwach między rozgrywkami?
– Nie miałem nigdy z tym problemów. W przeszłości te okresy były bardziej rygorystyczne, ale trener Kiereś też będzie na to zwracać uwagę. Każdy ma świadomość w jakim miejscu jesteśmy i walczy dla zespołu i dla siebie o to żeby grać. Myślę jednak, że na bigos i pierogi będę mógł sobie pozwolić.