ROZMOWA Z Robertem Hirszem, piłkarzem Wisły Puławy
- Jak pan ocenia mecz z Legią? Mogliście się pokusić o więcej?
– Legia to marka. Trzeba ich szanować. Drużyna z Warszawy, z kim by w kraju nie grała, to wiadomo, że zazwyczaj jest faworytem. Na nas za wiele osób nie stawiało. To była jednak fajna przygoda. Pokonaliśmy dwóch pierwszoligowców, a teraz mieliśmy okazję zagrać z mistrzem Polski. Oczywiście, chcieliśmy powalczyć, daliśmy z siebie wszystko, ale różnica między nami, a rywalami była widoczna. Na początku daliśmy ciała w obronie. Sami podcięliśmy sobie skrzydła, bo popełniliśmy dwa proste błędy i po 11 minutach było 0:2. Tak klasowy zespół nie marnuje prezentów. Graliśmy jednak dalej w piłkę i robiliśmy co w naszej mocy.
- Nerwy dały się we znaki w meczu z tak utytułowanym przeciwnikiem?
– Na pewno na początku tak. Każdy wiedział, z kim gramy. Dla Legii, to był mecz, który musiała wygrać. My tylko mogliśmy i uważam, że swoje zrobiliśmy. Żałujemy tego początku spotkania, bo może wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Została nam liga i musimy teraz pokazać charakter i że potrafimy grać w piłkę. Jak to się mówi prawdziwych facetów poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale jak kończą. Wierzę, że my zapomnimy o tych nieudanych występach w lidze i pójdziemy do przodu.
- Mecz z Legią może być przełomem w waszej grze? Parę razy potrafiliście zagrozić mistrzowi Polski...
– Nie możemy się przejmować tym, że początek ligi nie poszedł po naszej myśli. Wierzymy w siebie i chcemy udowodnić, że jesteśmy mocni. Najpierw trzeba pokazać charakter i walkę na boisku, a dopiero później piłkarskie walory. Na tym będziemy się koncentrowali w najbliższym czasie.
- Szkoda chyba pierwszych pięciu minut wtorkowego spotkania. W końcu to wy jako pierwsi mieliście bramkową okazję i niewiele zabrakło do szczęścia...
– Trener nam mówił, żebyśmy się nie bali. Mieliśmy ruszyć od początku i dokładnie to zrobiliśmy. Była fajna sytuacja, może trochę Legia się zdenerwowała, że pod jej bramką zrobiło się gorąco? Poszli wyżej i wymusili nasze błędy. Mieliśmy trochę pecha, ale nic już na to nie poradzimy.
- Zdobyta bramka ma dla pana jakieś szczególne znaczenie?
– Fajnie strzelić tak markowej drużynie, ale nic wielkiego nam to nie dało. Przegraliśmy dosyć wyraźnie, dlatego nie przywiązuję do tego specjalnej wagi. Trzeba już zapomnieć o Pucharze Polski i pokazać w sobotę, że potrafimy osiągać dobre wyniki także w lidze.