Motor grał przeciwko Zniczowi Pruszków przez całą drugą połowę w dziesiątkę. Chociaż gospodarze strzelili na 1:1 i szukali drugiego gola, to żółto-biało-niebiescy wywalczyli trzy punkty. Jak sobotnie spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– Wszyscy jesteśmy ludźmi, a w piłce i w sporcie jest wiele emocji. Niestety, sporo osób o tym zapomina. Ja w niektórych momentach też o tym zapomniałem. Pamiętał o tym już tydzień temu pan trener Misiura. Nie znaliśmy się i nie musiał się z taką klasą zachować, jak przyjął mnie przed meczem i po meczu, kiedy mieliśmy normalną rozmowę, a miał prawo czuć frustrację, bo Znicz zagrał dobry mecz i przegrał. To dla mnie ogromna lekcja człowieczeństwa, którą coraz rzadziej się spotyka w piłce. Za to chciałem podziękować trenerowi. Mecz był trudny, rozgrywany przez drużyny, które nastawiają się na agresywną grę, na duża ilość pojedynków. Wiedzieliśmy, że Znicz jest groźny, jeżeli chodzi o atak przestrzeni, o obecność w polu karnym i tak było. Szczególnie po stałych fragmentach gry, mecz miał swoje fazy. Nieźle zaczęliśmy, potem inicjatywę przejęli gospodarze. Było dużo drugich piłek i z tego fazy przejściowe. Wyszliśmy na 1:0. W drugiej połowie zmienił się całkowicie obraz gry, Znicz przejął inicjatywę, my zmieniliśmy ustawienie, staraliśmy się zamykać środek i mieć większą obecność w szesnastce. Mieliśmy problem ze stałymi fragmentami. Dzięki temu przeciwnik wyrównał. Potem błysk zawodnika. W piłce grają piłkarze. Ja czuję się wspierany przez naszych kibiców i chciałbym prosić, żeby dbali o zawodników, bo rzadko się trafia na taką grupę ludzi, a to zwycięstwo odnieśliśmy charakterem i indywidualnymi umiejętnościami, także Filipa Wójcika, który zrobił akcję na 2:1. Powiedziałem w szatni i powtórzę tutaj: jestem dumny, że mogę prowadzić tą drużynę i sztab, mam szczęście, że mogę pracować z takimi ludźmi. Były mecze, które przegraliśmy, gdzie nie byliśmy gorsi, a tym razem Znicz zasłużył na pewno na trzy punkty, bo z boiska miał więcej sytuacji.
Mariusz Misiura (Znicz Pruszków)
– U nas jest modne ocenianie przez pryzmat wyników. Od 1,5 roku jestem w Pruszkowie, ale jeżeli chodzi o aspekty taktyczne, to takiego meczu jeszcze nie widziałem. Zespoły reagowały na siebie, w średnim pressingu przechodząc do niskiego, robiąc przewagę w bocznym sektorze, przechodząc na trójkę, czwórkę, z taką łatwością obie drużyny te momenty odczytywały i potrafiły się zachować. To dzięki tygodniom pracy na treningu, w sali konferencyjnej, po rozmowach z zawodnikami. To praca u podstaw, na wielu płaszczyznach. Byłem z Maciejem Firlejem, kiedy wygrywał dla nas spotkania, a teraz jestem dumny, że odważnie podszedł o karnego. Niejeden po przestrzelonej jedenastce spuściłby głowę i więcej nie podchodził do karnego. On się odważył, podszedł i nie strzelił. Będę przy nim bardzo blisko od najbliższego treningu, żeby go wspierać, bo to nie jest dla niego łatwy moment. Myślę, że wszyscy jako drużyna pomożemy. Co do wyniku, to uważam, że zasłużyliśmy na dużo więcej. Niewykorzystane sytuacje bolą, ale mnie wynik nie do końca interesuje, jestem smutny, ale najważniejsze jest to, że moja drużyna może grać na takim poziomie, z tak dobrym przeciwnikiem. To daje mi wiarę w kolejne punkty. Zobaczymy, ile nam to da w walce o pierwszą ligę. Bardziej bym się martwił, gdybyśmy wygrali, ale nie kontrolując spotkania i nie stwarzając sytuacji. Wtedy oszukiwałbym sam siebie. Osobom, które są kibicami wyniku gratuluję, że będą mieli swoje pięć minut, żeby nas troszeczkę pogrillować, a tym, którzy są z nami na dobre i na złe zachęcam do wiary, że w kolejnych spotkaniach jesteśmy w stanie zdobyć tyle punktów, żebyśmy byli w stanie bić się o nasze marzenia.