Niecodzienny przebieg miał sobotni mecz w Lublinie. Motor do przerwy prowadził z Pogonią Siedlce 1:0. Kiedy w 64 minucie Daniel Świderski podwyższył na 3:0 wydawało się, że nic złego gospodarzy już nie spotka. Tymczasem w osiem minut goście odrobili straty i zawody zakończyły się remisem 3:3. Jak spotkanie oceniają trenerzy i piłkarze obu ekip?
Bartosz Tarachulski (trener Pogoni)
– Przespaliśmy pierwszą połowę. Nie byłem zadowolony z postawy zawodników. W drugiej wyszliśmy zdecydowanie bardziej zmobilizowani. Niestety, straciliśmy dwie kolejne bramki i wydawało się, że jest po meczu. Graliśmy jednak do końca, pokazaliśmy charakter i determinację, a dzięki temu zremisowaliśmy. Ogólnie jestem zadowolony z postawy zespołu, bo przegrywaliśmy 0:3, a mimo to potrafiliśmy się podnieść. Dlatego ten punkt, zdobyty w takich okolicznościach naprawdę szanujemy.
Mirosław Hajdo (trener Motoru)
– Nie przypuszczaliśmy, że to spotkanie skończy się takim wynikiem. Ja na pewno nie. Jeżeli ma się przeciwnika, który leży już na łopatkach i jest liczony, to nie można mu pozwolić wstać. My pozwoliliśmy. Straciliśmy kuriozalne bramki, a jedną ze spalonego. To na pewno nie pomogło. Mieliśmy jeszcze jedną, czy dwie sytuacje, ale nie udało się już zmienić wyniku. Nic nas nie usprawiedliwia. Prowadząc 3:0, gdzie dodatkowo przeciwnik nie jest w stanie nic zrobić po prostych błędach dajemy mu odżyć, a w konsekwencji zremisować mecz. Chcieliśmy bardzo wygrać to spotkanie. Zdobyliśmy trzy bramki, a mogliśmy więcej. Później ta niefrasobliwość w naszym wykonaniu kosztowała nas punkty. 15, czy 20 minut przed zakończeniem spotkania ten punkt dla przeciwnika był niemożliwy do zdobycia.
Miłosz Przybecki (zawodnik Pogoni)
– To był ciekawy mecz dla kibiców, ale nas kosztował dużo nerwów. Pierwszą połowę przespaliśmy, było widać, że Motor dobrze operował piłką. W drugiej dobrze zaczęliśmy, ale rzut wolny dla gospodarzy, brak koncentracji i padły dwie kolejne bramki. Było już 3:0, ale naprawdę cały czas wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie wyrównać w Lublinie. Mówiłem tylko chłopakom: strzelmy jednego gola. Udało się i skończyło się remisem. Trafienie na 3:3? Dla mnie spalonego nie było. Zawodnik rywali podał mi piłkę, a ja nabiegałem z 20 metra. Sędzia coś źle zauważył, ale na końcu podjął dobrą decyzję. Wiara to najważniejsze, co może być. Wiadomo, że przy 0:3 mogliśmy się podłamać. Pokazaliśmy jednak, że mamy charakter i chcemy strzelać bramki.
Tomasz Swędrowski (zawodnik Motoru)
– Remis w takich okolicznościach na pewno jest bardzo bolesny. Sami jesteśmy sobie winni i sami sprokurowaliśmy tę sytuację. W pierwszej połowie graliśmy naprawdę bardzo dobrze. Nie wiem jednak, co wydarzyło się w drugiej odsłonie. Wypada mi jedynie przeprosić wszystkich kibiców, którzy nas oglądali.