Tytułowe pytanie zadają sobie zapewne kibice Hetmana. I trudno się dziwić, bo ekipa z Zamościa, która zajmuje ostatnie miejsce zmierzy się z przedostatnią Jutrzenką Giebułtów. Mecz na dnie tabeli grupy czwartej zaplanowano na sobotę, o godz. 12. Gospodarze liczą, że w końcu zgarną komplet punktów.
Z wieści kadrowych dobrą informacją jest powrót do normalnych zajęć Rafała Kruczkowskiego.
Były zawodnik Motoru przed tygodniem zagrał 20 minut w Wólce Pełkińskiej, a wcześniej zdążył zaliczyć tylko jedną jednostkę treningową z drużyną. Tym razem był już do dyspozycji trenera Jarosława Czarnieckiego przez cały tydzień i może liczyć na dłuższy występ. Niestety, są i złe wieści, bo w tej rundzie na pewno nie zagra już Przemysław Koszel.
– Szkoda, ale nie będziemy mogli liczyć na Przemka w najbliższych tygodniach. Wyleczył złamaną kość śródstopia, wyszedł na trening i niestety przytrafił mu się ten sam uraz. A to na pewno wyklucza go z gry do końca rundy – wyjaśnia trener Czarniecki.
Jego podopieczni do tej pory uciułali ledwie dwa punkty. Pozostają też jedynym zespołem w grupie czwartej, który jeszcze nie zasmakował zwycięstwa. Trudno wyobrazić sobie jednak lepszą okazję, żeby przerwać fatalną passę. W końcu do Zamościa przyjedzie drugi z najgorszych zespołów – Jutrzenka. Rywale pauzowali w weekend, ale wyszli na boisko w środę przy okazji zaległego spotkania z rezerwami Cracovii. Przegrywali 0:1, a ostatecznie zawody zakończyły się remisem 2:2. Dzięki temu piłkarze z Giebułtowa zapisali na swoim koncie ósmy punkt w sezonie.
– Właśnie w ten sposób podchodzimy do sobotniego meczu. Z kim mamy wygrać, jak nie z Jutrzenką? Najwyższy czas zdobyć trzy punkty. Bardzo bym tego chciał przede wszystkim dla psychiki chłopaków. Żeby drużyna uwierzyła, że stać ją na osiągnięcie dobrego wyniku. Niektóre mecze, chociaż nie całe pokazują, ze naprawdę jest w tym zespole potencjał – przekonuje trener Czarniecki.
Wyjaśnia, że tak było w miniony weekend przy okazji wyjazdowego meczu z Wólczanką Wólka Pełkińska. Hetman prowadził 1:0, ale przegrał aż 1:6. Na dodatek grając w liczebnej przewadze przy stanie 1:3 stracił trzy gole.
– Naprawdę w pierwszej połowie zagraliśmy dobrze. Do momentu podyktowania karnego, którego tak naprawdę nie było, bo analizowałem całą sytuację na wideo wszystko wyglądało fajnie. Problem w tym, że na drugą część spotkania wyszła zupełnie inna drużyna. Zagraliśmy katastrofalnie, żal było patrzeć na to, co robimy. Dlatego w sobotę czas na rehabilitację – dodaje opiekun Hetmana.