ROZMOWA Z Kamilem Majkowskim, piłkarzem Motoru Lublin
- Po pięciu zwycięstwach z rzędu czeka was chyba nieco trudniejsze zadanie. W najbliższej kolejce zagracie w Oświęcimiu z Sołą...
– Na pewno to cięższy przeciwnik. Boisko w Oświęcimiu też jest o wiele gorsze niż u nas w Lublinie. Łatwo nie będzie, ale musimy wygrać, jeżeli chcemy gonić Resovię. Jedziemy tam z nastawieniem, że musimy zdobyć trzy punkty i wierzymy, że będziemy wracali z kompletem.
- Przychodziłeś tak naprawdę do Motoru jako napastnik. Świetnie radzisz sobie jednak w tym sezonie przede wszystkim na skrzydle...
– Wcześniej grałem oczywiście jako boczny pomocnik, praktycznie w każdym klubie występowałem na tej pozycji. W Motorze rzeczywiście miałem grać przede wszystkim jako ten najbardziej wysunięty zawodnik. Strzelałem jednak mało goli i trener zdecydował się przestawić mnie na skrzydło. Wszystko wyszło bardzo dobrze. Dlatego nie ma co zmieniać, oby tak dalej.
- Od kilku kolejek imponujesz przede wszystkim szybkością. Żaden z rywali nie jest w stanie dotrzymać ci kroku. Skąd ta forma?
– Szczerze mówiąc szybkość zawsze była moim atutem. Myślę jednak, że ostatnio przede wszystkim zmieniłem moją grę. Wcześniej starałem się nie wiadomo, co wymyślać. Teraz można powiedzieć, że stosuje najprostsze środki, nie kombinuję i wydaje mi się, że to przynosi korzyści zarówno mi, jak i zespołowi.
- Wiadomo, że na początku sezonu mieliście trudnych rywali, ale pewnie spodziewaliście się, że tych punktów po czterech kolejkach będzie więcej...
– Początek nie był dla nas udany. Każdy liczył, że będzie dużo, dużo lepiej. Co było przyczyną? Trudno powiedzieć. Może brakowało nam zgrania? Przyszło w końcu do drużyny kilku nowych chłopaków. Może byliśmy też zbyt pewni siebie? Naprawdę ciężko wyrokować. Najważniejsze, że dobrze zareagowaliśmy, odrobiliśmy praktycznie wszystkie straty i mamy już tylko punkt mniej od lidera.
- Odkąd trafiłeś do Motoru, to na Arenie Lublin wygraliście wszystkie mecze ligowe. Z czego wynika świetna forma u siebie?
– Jesteśmy takim zespołem, że dobre i duże boisko jest dla nas wielkim atutem. Wiadomo też, że swoje robi doping kibiców. Każdy widzi, że może czasami słabo zaczynamy mecze. Później jednak się rozkręcamy i wygrywamy. Mam nadzieję, że ta seria będzie trwała, jak najdłużej.
- Kogo uważacie teraz za głównego rywala w walce o awans?
– Ogólnie, to skupiamy się przede wszystkim na sobie. Wiadomo jednak, że patrzymy w tabelę. Uważam, że najgroźniejsze będą zespoły z Rzeszowa: Resovia i Stal. Nie sądzę, żeby ktoś był jeszcze w stanie włączyć się do walki o to pierwsze miejsce. Nie można przejść przez sezon bez straty punktów, ale kto straci ich najmniej, ten na koniec rozgrywek będzie się cieszył z awansu.