W ramach 18. kolejki w grupie czwartej zostanie rozegrany tylko jeden mecz derbowy pomiędzy naszymi drużynami. Stal Kraśnik podejmuje Podlasie Biała Podlaska (sobota, godz. 13).
Dla gospodarzy to będzie oczywiście kolejna próba przerwania fatalnej passy na swoim stadionie. A właściwie podejście numer dziewięć. W ośmiu wcześniejszych występach u siebie niebiesko-żółci „uciułali” ledwie dwa punkty.
Niemal miesiąc temu ostatni raz mieli okazję zagrać w Kraśniku i przegrali z Cracovią aż 0:3. Później pauzowali dwa tygodnie, a do gry wrócili w miniony weekend. Niestety, przerwa nie odmieniła drużyny Marcina Wróbla, która przegrała w Świdniku z Avią 1:3.
– Znowu popełnialiśmy proste błędy w obronie, a po drugiej stronie boiska nie potrafiliśmy skończyć naszych sytuacji – wyjaśnia szkoleniowiec Stali. – Postawa w defensywie, to cały czas nasz duży problem. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że tracimy bramki, jak trampkarze. A to jest trzecia liga i wymaga się pewnej jakości. Najważniejsze teraz, żeby wszyscy spojrzeli w lustro, uderzyli się w pierś i dali z siebie jeszcze więcej. Tkwimy w tym marazmie i nie potrafimy z niego wyjść. Trzeba jednak dalej pracować i dalej być nastawionym optymistycznie, bo ja wierzę w tę drużynę. Jest sporo meczów i możemy jeszcze znacząco poprawić naszą sytuację – zapewnia trener Wróbel.
Podlasie też ma za sobą przerwę, ale ta była akurat spowodowana przypadkami koronawirusa w zespole. Wszyscy zastanawiali się w jakiej formie zespół Rafała Borysiuka wróci do gry. I trzeba przyznać, że dyspozycja nie była najgorsza. Bialczanie rozegrali w środę zaległy mecz z Podhalem Nowy Targ. Spisali się naprawdę dobrze. Szkoda tylko, że nie dopisali do swojego konta ani jednego „oczka” po porażce 1:2.
– Za styl punktów się nie przyznaje. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Szkoda, ale jestem zbudowany postawą chłopaków. Widać, że mają sporo radości z grania i że zmierzamy w dobrym kierunku. Teraz trzeba to wszystko potwierdzić w Kraśniku i przywieźć stamtąd jakieś punkty – mówi popularny „Borys”.
Wyjaśnia też, że sam był ciekawy, jak przerwa od treningów wpłynie na drużynę. – Czterech chłopaków z 2003 rocznika wznowiło zajęcia dopiero w poniedziałek. Obawiałem się tego, jak wypadną, ale było naprawdę nieźle. Bolą nas bramki, jakie traciliśmy w Nowym Targu, bo rywal nas nie rozklepał, tylko najpierw zgubiliśmy krycie, a potem po stałym fragmencie wydawało się, że wybiliśmy piłkę i niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Niestety, futbolówka wróciła w pole karne i z tego padł drugi gol – wyjaśnia opiekun Podlasia.