Jeszcze tydzień temu przewaga Lublinianki nad drugą w tabeli Świdniczanką wynosiła osiem punktów. Podopieczni Roberta Chmury w niedzielę zanotowali jednak drugi, bezbramkowy remis z rzędu. Tym razem na wyjeździe ze Startem Krasnystaw. A jeżeli klub ze Świdnika pokona wieczorem Opolanina, to zbliży się do lidera na cztery „oczka”.
Krasnystaw to nie jest łatwy teren. Najlepiej świadczy o tym bilans drużyny Marka Kwietnia u siebie. W tym sezonie Start rozegrał 16 spotkań przed własną publicznością. I zanotował w nich: 10 zwycięstw, cztery remisy i dwie porażki. Co ciekawe, w ramach grupy mistrzowskiej wygrał tam niespodziewanie Powiślak Końskowola. W niedzielę ta sztuka nie udała się jednak Lubliniance.
Od pierwszego gwizdka zawody były wyrównane i nie brakowało w nich przede wszystkim walki. Zdecydowanie mniej było jednak groźnych spięć pod obiema bramkami. W dziewiątej minucie Karol Kalita przejął piłkę w polu karnym i znalazł miejsce do oddania strzała, ale huknął prosto w bramkarza.
120 sekund później po rzucie rożnym rywali niezłą kontrę wyprowadził Aliba Lando. Na koniec zabrakło jednak podania na prawe skrzydło, bo Dominik Skiba wyszedłby sam na sam. Lando w pojedynkę chciał jednak atakować bramkę i stracił ostatecznie piłkę. W 20 minucie gospodarze znowu mogli się zastanawiać co by było gdyby Karol Łubkowski wyprzedził Adriana Wójcickiego na linii pola karnego. Odrobinę szybszy był jednak bramkarz przyjezdnych, który zażegnał niebezpieczeństwo.
Około 30 minuty niewiele zabrakło, aby po drugiej stronie boiska piłkę „dziubnął” z kolei Michał Paluch. W tej sytuacji złapał ją jednak Krystian Krupa. A niedługo później kontrowersyjną decyzję podjął sędzia. Zamiast zastosować przywilej korzyści, kiedy w polu karnym był Jakub Czarniecki, to zdecydował się cofnąć grę na środek boiska, gdzie faulowany był zawodnik Startu. Zdecydowanie więcej miejscowi zyskaliby gdyby arbiter po prostu puścił grę.
W 33 minucie wydawało się, że sam na sam z Wójcickim wybiegnie Łubkowski, ale dogonili go rywale i wybili piłkę zanim zawodnik Startu zdołał oddać strzał. W końcówce szczęścia spróbował jeszcze Daniel Chariasz jednak mimo problemów golkiper gości wykonał swoją robotę.
Druga połowa? Jeszcze mniej groźnych akcji. W 57 minucie niewiele zabrakło przyjezdnym. Po dograniu Evandro Gomesa piłkę tuż sprzed linii wybił Czarniecki. Później Lando padł w polu karnym, ale nie mogło być mowy o przewinieniu i arbiter słusznie nakazał grać dalej. Tuż po godzinie gry szansę na uderzenie z rzutu wolnego miał Tomasz Brzyski, ale z 16 metrów przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Start w 70 minucie wychodził z kontrą dwóch na dwóch, ale nie pierwszy raz zabrakło dokładności i z kolejnej akcji zupełnie nic nie wyszło. 180 sekund później z przewrotki uderzał Miłosz Ciechan jednak obok słupka. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry swoją szansę miał wreszcie Michał Paluch jednak uderzenie po ziemi padło łupem dobrze spisującego się przez całe zawody Krupy.
Start Krasnystaw – Lublinianka Lublin 0:0
Start: Krupa – Florek, Saj, Kożuchowski, Czarniecki, Lenard, Chariasz, Ciechan, Lando (90+3 Witkowski), Łubkowski (84 Kowalski), Skiba.
Lublinianka: Wójcicki – Zhmuida, Ptaszyński, Tadrowski, Brzyski, Futa (90+3 Banachiewicz), Fularski (88 Chodziutko), Kalita (77 Malec), Gomes (77 Niegowski), Makowski (46 Miśkiewicz), Paluch.
Żółte kartki: Kożuchowski, Ciechan – Fularski, Miśkiewicz.
Sędziował: Konrad Łukiewicz (Zamość).