Grad goli w Świdniku, a zwłaszcza w końcówce spotkania Świdniczanki z Powiślakiem. Jeszcze w 87 minucie gospodarze prowadzili „tylko” 2:1. Zawody zakończyły się jednak wynikiem… 4:2.
Już w czwartej minucie okazało się, że Jarosław Milcz nie będzie miał litości dla swojego byłego klubu. Michał Zuber dośrodkował z rzutu rożnego, a napastnik Świdniczanki głową skierował piłkę do siatki. Lepiej w tej sytuacji powinna się jednak zachować defensywa i bramkarz Powiślaka.
Wynik nie ulegał zmianie aż do 35 minuty. Wówczas szybką kontrę przeprowadzili podopieczni Roberta Chmury. Tak naprawdę wystarczyły dwa podania, a sam przed bramkarzem gospodarzy znalazł się Jakub Pryliński. I bez problemów posłał piłkę do siatki. Dużą cegiełkę do tej bramki dorzucił jednak Damian Bernat, który idealnie, w tempo zagrał do swojego kolegi.
Do przerwy nic się już nie zmieniło, ale szybko po wznowieniu gry powinno być 2:1. Michał Bicki sprokurował rzut karny, a piłkę 11 metrów od bramki rywali oczywiście ustawił Zuber. Bramkarz Powiślaka zrehabilitował się jednak za przewinienie i obronił uderzenie.
Drużyna Pawła Pranagala wcale nie załamała się jednak takim obrotem sprawy. Minęło osiem minut, a Świdniczanka dopięła swego. Okazało się też, że łatwiej o bramkę z rzutu rożnego niż karnego. Kolejna centra z narożnika boiska i seria błędów obrońców skończyła się łatwym golem Milcza, który dostawił tylko stopę i z najbliższej odległości znowu wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
W końcówce długo rezultat nie ulegał zmianie, ale resztki nadziei swojej byłej drużynie odebrał Milcz. W 88 minucie skompletował hat-tricka po strzale głową i prezencie od Bickiego. Bramkarz ekipy z Końskowoli przepuścił piłkę mimo że miał ją na rękach. Ciekawie było w doliczonym czasie gry, bo obie ekipy zdobyły jeszcze po jednym golu. Najpierw okazało się, że Zuber woli strzelać z rzutów wolnych niż karnych, bo w ten pierwszy sposób podwyższył na 4:1. A 120 sekund później Marcin Gil odrobinę poprawił humory przyjezdnych. Trzy punkty zostały jednak w Świdniku.
Świdniczanka Świdnik – Powiślak Końskowola 4:2 (1:1)
Bramki: Milcz (4, 60, 88), Zuber (90+2) – Pryliński (35), Gil (90+4).
Świdniczanka: Dejko – Sygara (85 Śliwa), Kursa, Żmuda, Martyna, Kopyciński, Kowalski, Szczerba, Plesz, Zuber (90+2 Wilk), Milcz (88 Pędlowski).
Powiślak: Bicki – Lisiewicz (73 Nowak), Banaszek, Łuczkowski, Olszewski, Bernat (84 Kopczyński), Wrzesiński, Kędra (61 Gil), Kobus (73 Goralski), Dudkowski (86 Murat), Pryliński.
Żółte kartki: Sygara, Kursa – Bicki.
Sędziował: Sylwester Wuczko (Lublin).
POZOSTAŁE WYNIKI
W pozostałych meczach niespodzianek nie było. Tomasovia zanotowała już siódme zwycięstwo w ramach grupy mistrzowskiej, a ogólnie 28. Tym razem ograła na wyjeździe POM Iskrę Piotrowice 3:0. Na pierwszą bramkę autorstwa Patryka Słotwińskiego trzeba było jednak poczekać do 45 minuty. Po przerwie wynik poprawił Piotr Chodziutko, a w końcówce na 3:0 strzelił jeszcze Patryk Dorosz.
Problemów we Włodawie nie miał też wicelider ze Żmudzi. Piłkarze Piotra Molińskiego pokonali rywali aż 3:0. Zresztą goście szybko załatwili sprawę. Po 38 minutach prowadzili 2:0, a na listę strzelców wpisywali się: Piotr Lecki i Karol Łubkowski.
Trzeba jeszcze wspomnieć o Stanisławie Rybce. Zawodnik Kryształu Werbkowice drugi raz z rzędu, a trzeci w tym roku zapewnił swojej drużyny punkty po golu z końcówki. Tym razem trafił do siatki w 88 minucie, a drużyna Jacka Ziarkowskiego pokonała Huragan Międzyrzec Podlaski 2:1.
Kryształ Werbkowice – Huragan Międzyrzec Podlaski 2:1 (Omański 12, Rybka 88 – Radziszewski 58)
Huczwa Tyszowce – Lutnia Piszczac 3:1 (Daszkiewicz 15, Bykov 49, Ziółkowski 74 – Goździołko 55)
POM Iskra Piotrowice – Tomasovia Tomaszów Lubelski 0:3 (Słotwiński 45, Chodziutko 62, Dorosz 90)
Włodawianka Włodawa – Victoria Żmudź 0:3 (Lecki 21, Łubkowski 38, 73).