W sobotę na stadionie w Chełmie długo zanosiło się na niespodziankę. Lider tabeli IV ligi przegrywał z Lublinianką 0:1 i 1:2, ale ostatecznie wygrał 4:2. Kolejna wygrana przybliża zespół Artura Bożyka do III ligi
W pierwszej połowie goście wysoko zawiesili poprzeczkę rywalom. W 37 minucie Erwin Sobiech zagrał prostopadłą piłkę między stoperów. Do podania kolegi dopadł Jarosław Milcz i pewnym strzałem wyprowadził gości na prowadzenie. Do końca pierwszej połowy nic się już nie zmieniło.
W drugiej części zawodów działo się znacznie więcej. Najpierw w 62 minucie z rzutu karnego do remisu doprowadził Michał Wołos. Ekipa z Lublina miała pretensje o podyktowanie jedenastki, bo Jacek Paździor zablokował strzał rywala ręką, ale odległość była niewielka. Wydawało się, że Chełmianka pójdzie za ciosem, a tymczasem kontra piłkarzy Grzegorza Białka przyniosła im drugiego gola. Bramkarza i obrońców gospodarzy w polu karnym wyprzedził Dawid Skoczylas i głową trafił na 1:2.
Kolejne minuty, to świetna szansa dla przyjezdnych. Sobiech uderzył jednak tylko w boczną siatkę. Później Łukasz Kijańczuk staranował w swoim polu karnym Sobiecha, ale zamiast karnego był rzut wolny dla miejscowych. Gracze Lublinianki mogą sobie też pluć w brody, że tak łatwo dali sobie strzelić dwie bramki w krótkim odstępie czasu.
W 77 minucie wyrównał Przemysław Banaszak, który zaliczył prawdziwe wejście smoka. Na murawie zawodnik pojawił się dosłownie kilka minut wcześniej, wygrał pojedynek z Dominikiem Ptaszyńskim i zdobył arcyważnego gola. Kilka chwil później Damian Falisiewicz dośrodkował spod samej „chorągiewki”, a tam głową Mateusz Kompanicki wyprowadził swój zespół na pierwsze prowadzenie w meczu. Później piłkarzom trenera Bożyka poszło już łatwo. Jarosław Milcz za dyskusje z sędzią obejrzał drugi żółty kartonik i musiał przedwcześnie opuścić boisko. Grę w przewadze Chełmianka wykorzystała błyskawicznie i w 87 minucie zawody zamknął Wołos.
ZDANIEM TRENERÓW
Grzegorz Białek (Lublinianka)
– Po raz kolejny możemy żałować, bo rozegraliśmy dobry mecz, a znowu wracamy z niczym. Może zapłaciliśmy w końcówce cenę za środowe spotkanie w Pucharze Polski? Szkoda, bo w pierwszej połowie ograniczaliśmy ofensywne zapędy rywali. Przy stanie 2:1 też mieliśmy okazję, żeby strzelić po raz trzeci. Rzut karny? Naprawdę nie wiem, odległość była strasznie bliska, Jacek Paździor nie miał co zrobić, ale trudno, nie ma co zwalać winy na sędziego. Za łatwo traciliśmy drugą i trzecią bramkę. Mogliśmy ich spokojnie uniknąć. Na pewno chłopakom skrzydła podciął drugi gol dla Chełmianki.
Artur Bożyk (Chełmianka)
– Rywal naprawdę wysoko zawiesił nam poprzeczkę, zwłaszcza w pierwszej połowie. Przegrywaliśmy 0:1 i 1:2, ale podjęliśmy wyzwanie i potrafiliśmy wyjść z trudnej sytuacji. Wykonaliśmy naprawdę ogrom pracy, żeby wygrać to spotkanie, ale po przerwie widziałem u chłopaków naprawdę duży entuzjazm. Trzeba też przyznać, że zmiennicy zrobili różnicę i sporo wnieśli do naszej gry. Pomogło nam też świetne przygotowanie w zimie. Teraz zbieramy owoce ciężkiej pracy, bo znowu w końcówce dominowaliśmy i strzelaliśmy decydujące bramki.
Chełmianka Chełm – Lublinianka Lublin 4:2 (0:1)
Bramki: Wołos (62-z karnego, 87), Banaszak (77), Kompanicki (83) – Milcz (37), Skoczylas (69).
Chełmianka: Kijańczuk – Wołos, Maliszewski (74 Banaszak), Niewęgłowski, Falisiewicz, Kobiałka, Uliczny, Budzyński (74 Kwiatkowski), Pritulak, Koprucha (63 Kotowicz), Kompanicki.
Lublinianka: Krupa – Dzyr, Paździor, Ptaszyński, Jezior, Bednara, Kamola (85 Prus), Stefański (46 Kośka), Sobiech (78 Gutek), Skoczylas (87 Rovbel), Milcz.