Jacek Bąk rozegrał w "biało-czerwonych” barwach 96 spotkań i strzelił trzy bramki. W rozmowie z nami zdradza, kto jego zdaniem zagra w finale Euro 2012, czego brakuje dzisiejszym reprezentantom i jak piło się w kadrze za jego czasów.
– Dwa razy grałem na mistrzostwach świata, raz na Europy i o każdym z tych turniejów mogę powiedzieć, że to była impreza mojego życia. Oczywiście, w tym roku Euro odbędzie się w Polsce, przed naszymi kibicami i to ma dodatkowy urok. Chyba każdy chciałby wystąpić w takim turnieju. Z drugiej strony, nie jest powiedziane, że nawet gdybym biegał jeszcze za piłką, dostałbym powołanie. Przecież selekcjoner mógłby stwierdzić, że jestem za stary. Tak, jak na przykład Michał Żewłakow, który nadal gra na bardzo wysokim poziomie, ale nie rokuje już na przyszłość.
• "Żewłak” wspólnie z Arturem Borucem przeskrobał też pijąc wino w samolocie na oczach Franciszka Smudy. Może gdyby Jacek Bąk był wtedy z nimi, wyleciałby z kadry w równie nieprzyjemnych okolicznościach?
– Nie ma co gdybać, ale faktycznie, mogłoby tak być. Artur i Michał są na tyle doświadczonymi piłkarzami i rozsądnymi facetami, że nie wierzę, żeby zachowali się tak, jak to zostało przedstawione w mediach. Nie było mnie wtedy z nimi, ale sądzę, że cała sprawa została przejaskrawiona. Bardzo szkoda, brakuje ich teraz w kadrze. Swoim doświadczeniem i umiejętnościami mogliby pomóc kolegom. Żal szczególnie Boruca, bo jest chyba w życiowej formie.
• Niedawno na ustach wszystkich by Sławek Peszko, który awanturował się z taksówkarzem po pijaku, a wcześniej stracił prawo jazdy na miesiąc, bo szalał za kierownicą w Niemczech. Kiedy pan grał w piłkę takie rzeczy się nie zdarzały?
– Byliśmy normalnymi ludźmi, a nie świętymi. Oczywiście, że zdarzało się wypić, ale każdy wiedział jak, gdzie i ile. Można było przecież zostać w pokoju, nie ryzykując "podpaduchy” u trenera. Na wszystko jest odpowiednie miejsce i czas, ale dzisiaj niektórzy piłkarze widocznie mają problem, żeby to zrozumieć. Jeśli komuś nie służy wódka, niech zamknie się w domu i pije, a nie wystawia łeb na ulicę i czeka aż mu zrobią zdjęcie. Szczególnie jeśli jest reprezentantem Polski. Noszenie orzełka na piersi obliguje do odpowiedniego zachowania. Wydaje mi się, że Peszko jeszcze do tego nie dorósł.
• Uważa pan, że Smuda dobrze zrobił, wykluczając go z kadry na Euro?
– Jeżeli sprawa wyglądała tak, jak została przedstawiona w mediach, to selekcjoner postąpił właściwie. Ludzie złoci, przecież to recydywa! Ten chłopak już wcześniej podpadł Smudzie. Wtedy się wyplątał, ale tym razem po prostu przegiął, i to na kilka chwil przed tak ważnym turniejem. Nie jestem w stanie tego zrozumieć.
• Gdyby nadal grał pan w piłkę i był w kadrze, twardo wstawiałby się pan za kolegą jak Robert Lewandowski czy raczej siedział cicho w kącie?
– Gdybym był trenerem na pewno postąpiłbym tak, jak Smuda. Ale jako piłkarz… Nie wiem. Każdy jest kowalem swojego losu, odpowiada za popełnione czyny. Z jednej strony nie mamy zbyt wielu dobrych zawodników i nie stać nas, żeby wyrzucać tych wyróżniających się z kadry, ale z drugiej, pewne rzeczy nie mogą przejść bez konsekwencji. Gdyby Peszko nie został wyrzucony, zaraz podniosłoby się larum, że w reprezentacji grając same chlejusy. Nie chciałbym być kojarzony w ten sposób.
• Peszko, Boruc, Żewłakow, Małecki, Kuszczak. Mógłbym wymieniać tak znacznie dłużej. Selekcjoner bardzo nie lubi charakternych zawodników, którzy mają swoje zdanie. Nie odnosi pan wrażenia, że dzisiejszej reprezentacji Polski brakuje jaj?
– Brakuje, ale to nie znaczy, że nie będzie wygrywała. Charakter drużyny buduje się w trudnych sytuacjach i nie jest powiedziane, że podczas Euro ci chłopcy nie staną się zespołem z krwi i kości. Wydaje mi się jednak, że w kadrze brakuje dwóch, trzech doświadczonych zawodników, którzy poukładaliby wszystko w szatni. Boruc z Żewłakowem byliby do tej roli idealni, ale wiadomo, że ich nie ma i nie będzie. Charyzmatyczni zawodnicy są potrzebni nie po to żeby się bić na boisku, ale żeby podnieść zespół w trudnej chwili. Tymczasem obecnie w kadrze jest kilku piłkarzy, którzy są dobrymi materiałami na liderów, świetnie grają w piłkę, ale to jeszcze młodzi chłopcy. Musi minąć trochę czasu, zanim taki Robert Lewandowski dojrzeje do roli, jaką w naszej kadrze pełnił Piotrek Świerczewski.
• Kuba Błaszczykowski ma odpowiedni temperament, żeby być kapitanem?
– Myślę, że tak. Do tej roli nie potrzeba dwóch metrów wzrostu i klaty jak Szwarceneger. Liczy się charyzma i autorytet u kolegów. Wydaje mi się, że Kubie tego nie brakuje, ale wiadomo, że ten autorytet będzie jeszcze długo rósł, zanim znajdzie się w kulminacyjnym punkcie.
• Brakuje facetów z jajami, ale mamy całkiem zdolne pokolenie. Wojtek Szczęsny broni w pierwszym składzie Arsenalu, a Lewandowski, Błaszczykowski i Łukasz Piszczek właśnie odrobili mistrzostwo Niemiec. Ta czwórka wystarczy, żeby odnieść sukces na Euro?
– To są czterej gracze światowego formatu, którzy mieliby miejsce w większości europejskich reprezentacji. Problemem jest to, że za nimi jest wielka pustka. Kiedyś było piętnastu czy dwudziestu solidnych zawodników, mających pewne miejsce w silnych europejskich klubach. Teraz tego brakuje.
• Co będzie sukcesem, w który powinna mierzyć kadra Smudy?
– Grałem z kadrą na trzech imprezach rangi mistrzowskiej, ale na żadnej nie wyszliśmy z grupy. Jeżeli tym razem się uda, będą powody do zadowolenia. Ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeżeli awansujemy do ćwierćfinału, wszyscy zaczną myśleć o półfinale, jak w nim zagramy, pojawią się marzenia o finale. Ale do tak pojętego sukcesu droga jest bardzo daleka.
• Kto będzie naszym najtrudniejszym rywalem w grupie?
– Moim zdaniem Rosjanie. Mają silny, zgrany zespół z gwiazdami w postaci Andrieja Arszawina i Romana Pawluczenko. To piłkarze, którzy jednym zagraniem są w stanie odmienić losy meczu. Nie uważam jednak, żeby Czesi i Grecy byli łatwi do pokonania. Nasza grupa jest bardzo wyrównana i każdy wynik będzie możliwy.
• Układ gier działa na korzyść "biało-czerwonych” czy wprost przeciwnie?
– Dla mnie nigdy nie miało to znaczenia. Do awansu potrzeba trzech dobrych meczów. Co z tego, że na inaugurację pokonamy Greków, jeśli później dwa razy przegramy? Trzeba grać, wygrywać i ciągle być skoncentrowanym.
• Polacy zagrają dwa mecze na Stadionie Narodowym w Warszawie, jeden we Wrocławiu. Był pan na tych obiektach, jakie wrażenie robią?
– Byłem tylko w Warszawie. Narodowy wygląda naprawdę kapitalnie. Oczywiście, inne obiekty też są wspaniałe. Szkoda, że gdy ja grałem w piłkę, nie mieliśmy takich.
• Ukraińcy także wybudowali kilka ładnych stadionów. Najdroższy był Olimpijski w Kijowie, gdzie odbędzie się finał Euro. Kto i dlaczego według pana w nim zagra?
– Hiszpania i Niemcy. To zespoły, które grają w tej chwili najlepszą piłkę na świecie. Nasi zachodni sąsiedzi znaleźli idealne proporcje pomiędzy stylem siłowym, a technicznym. Tworzą też świetny kolektyw, dlatego zaliczani są do grona faworytów Euro. A Hiszpanie, wiadomo, mistrzowie świata i Europy. Nie są może już tak mocni jak dwa lata temu, ale to ciągle światowa czołówka. Mają przecież kadrę opartą na Realu i Barcelonie, a do tych klubów nie trafia się przez przypadek. Oczywiście, mam nadzieję, że czarnym koniem turnieju zostanie Polska, ale na razie trudno mi sobie wyobrazić, żebyśmy jak równy z równym walczyli z Niemcami czy Hiszpanią.