Runda jesienna nie wyklarowała jednego faworyta do awansu. W grze o bilet do IV ligi jest co najmniej 6 drużyn
Tak wyrównanego sezonu lubelskiej klasy okręgowej nie było od lat. W poprzednich latach na półmetku rozgrywek można było już jasno stwierdzić, kto będzie liczył się w walce o awans do IV ligi i zazwyczaj grono zainteresowanych zespołów kończyło się na dwóch czy trzech nazwach. W obecnych rozgrywkach realne szanse na uzyskanie przepustki na wyższy front ma co najmniej 6 drużyn. Być może jest to kwestia zmian regulaminowych jakie obowiązuje w „okręgówce” od pewnego czasu. Tradycją był awans tylko mistrza, ale już w poprzednim sezonie drugie miejsce przedłużało nadzieje na awans, bo dawało miejsce w dwustopniowych barażach.
Zimę w fotelu lidera spędzi MKS Ruch Ryki. Podopieczni Sebastiana Kozdroja przez cały sezon należeli do ścisłej czołówki rozgrywek. Na uwagę zasługuje ich fantastyczna postawa w meczach wyjazdowych, których w tym sezonie rozegrali aż 8. 7 z nich zakończyło się ich triumfem, sposób na ryczan znalazł jedynie w końcówce rundy KS Cisowianka Drzewce. – Uważam, że ponieśliśmy zasłużoną porażkę, bo Cisowianka była lepszą drużyną. Taki gong był nam jednak potrzebny, aby obudzić się przed rundą wiosenną. To ona zweryfikuje wszystkie zespoły, bo na razie mogę to, co się dzieje ocenić jako przedbiegi – mówił po tym spotkaniu Sebastian Kozdrój, opiekun Ruchu. Sukcesu tego klubu nie byłoby bez Bartłomieja Bułhaka, który jesienią aż 24 razy trafiał do siatki przeciwników. - On jednak jest bardzo przywiązany do klubu, widzi, że się rozwijamy i chce być częścią tego projektu. O tym jakim szacunkiem cieszy się w Rykach, świadczy fakt, że jest kapitanem Ruchu. To znakomity piłkarz, który potrafi grać zarówno przodem jak i tyłem do bramki. Wszechstronność to jego największy atut – charakteryzuje swojego lidera Sebastian Kozdrój.
Drugie miejsce w lidze zajęło Polesie Kock. Ten fakt można uznać zarówno za niespodziankę, jak i rozczarowanie. Niespodziankę, bo przed sezonem faworyta do awansu widziano w zamożniejszych klubach. Rozczarowanie, bo Polesie potrafiło wygrać z większością silnych przeciwników. Wyjątkiem był jedynie Tur Milejów, który pokonał kocczan 5:2. Natomiast zespół Fabiana Cioka niespodziewanie zgubił punkty u siebie w konfrontacjach z LKS Kamionka i Wisłą Annopol. Oba starcia z beniaminkami zakończyły się triumfami rywali, co nie przystoi drużynie walczącej o awans do IV ligi. – Tę rundę podzieliłbym na dwie części. Pierwsza była bardzo dobra, a my wyglądaliśmy znakomicie. Później pojawiły się kartki, kontuzje, sprawy osobiste czy zawodowe i zaczęliśmy prezentować się już znacznie gorzej. Objawem tego była właśnie porażka z Kamionką. Uważam jednak, że wycisnęliśmy z rundy jesiennej maksimum i jestem zadowolony z postawy moich podopiecznych. Co do wiosny, to ciężko powiedzieć jak będzie wyglądać. Mam młody zespół i zastanawiam się, czy będzie on w stanie udźwignąć presję drugiej pozycji. Na pewno dobrze byłoby poszerzyć kadrę, bo myśląc o walce o IV ligę, to ona jest obecnie zbyt wąska – twierdzi Fabian Ciok, opiekun Polesia.
Na najniższym stopniu podium znalazła się Stal Poniatowa. Spadkowicz z IV ligi w lecie wydawał się drużyną niezdolną do walki o wyższe cele. Tymczasem zatrudnienie Andrzeja Słowakiewicza w roli trenera kompletnie odmieniło sytuację. Doświadczony szkoleniowiec ma bardzo bogate CV. Na boisku był obrońcą – w ekstraklasie rozegrał 57 spotkań i zdobył 3 bramki. Poważną karierę rozpoczynał w Hutniku Kraków, a później przeszedł do Lecha Poznań. Z tym klubem sięgnął po Puchar Polski. W jednym zespole grał wówczas z takimi tuzami, jak Czesław Jakołcewicz czy Jarosław Araszkiewicz. To w Lechu zdobył zresztą pierwszą bramkę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Miało to miejsce 6 sierpnia 1988 r., kiedy do Poznania przyjechała Wisła Kraków. Lech wygrał 3:0, a Słowakiewicz ustalił wynik meczu. Latem 1989 r. obecny trener Stali Poniatowa przeszedł do Zagłębia Lubin, a niedługo później przeniósł się do Śląska Wrocław. Później grał jeszcze w Chrobrym Głogów, Karkonoszach Jelenia Góra, a karierę kończył w Górniku Polkowice. Zrobił to w wielki stylu, bo w sezonie 2002/2003 wprowadził ten klub do I ligi, po czym zawiesił buty na kołek. W naszym regionie Słowakiewicz jest znany z pracy w Zawiszy Garbów, którą prowadził przez ostatnie półtora roku. Przejął klub przed rundą wiosenną sezonu 2022/2023 i wprowadził go do A klasy. W niej w poprzednich rozgrywkach zajął z Zawiszą 7 miejsce. W Poniatowej Słowakiewicz odnalazł się wyśmienicie. Stal może nie gra wybitnego futbolu, ale kolejne mecze wygrywa spokojem i konsekwencją w dążeniu do celu. Można powiedzieć, że jest tak jak jej szkoleniowiec.
Kto jeszcze jest w grze o awans do IV ligi? Grupę liderów uzupełniają Tur Milejów, KS Cisowianka Drzewce oraz Hetman Gołąb. W opinii wielu szkoleniowców to właśnie milejowianie są pewniakiem do uzyskania przepustki na wyższy front. Ich siła wiosną jeszcze wzrośnie, bo wracają do Milejowa. Przez ostatnie 1,5 roku mecze w roli gospodarza rozgrywali w Biskupicach, bo w Milejowie powstawał nowoczesny kompleks sportowy. Dziś już budynki stoją na swoim miejscu, więc można wracać do domu. W opinii ludzi związanych z lubelską klasą okręgową Tur jest zespołem, który dość łatwo może w zimie dokonać kolejnych transferów. Nie wiadomo jednak, jak zespół będzie spisywał się pod wodzą nowych szkoleniowców, bo przypomnijmy, że pożegnano już Dawida Miazgę. Na wiosnę Tur poprowadzi duet Tomasz Zając – Karol Kowalski.